Srebrny medal w złotym sezonie - podsumowanie sezonu KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wielkopolski
Srebrny medal w złotym sezonie - podsumowanie sezonu KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wielkopolski
KSSSE AZS PWSZ przystępował do sezonu 2009/2010 z nadzieją wywalczenia awansu do Euroligi, utrzymania minimum srebrnego medalu i udanego debiutu w najwyższych rozgrywkach europejskich. Srebrny medal jako zwieńczenie tego sezonu, pomimo ogromnego sukcesu, budzi niedosyt wśród władz akademiczek z Gorzowa i kibiców. Gorzowianki wspięły się na wyżyny swoich umiejętności i ustanawiały coraz to nowe rekordy klubu. W finale uległy jednak Lotosowi w stosunku 1:3.
Dariusz Maciejewski przed sezonem wiedział, że nie będzie dysponował budżetem porównywalnym do tego jaki ma Lotos Gdynia czy Wisła Kraków. Mimo tego zbudował zespół, który był w stanie utrzeć nosa najmocniejszym, najbogatszym, a do tego na stałe wpisał się w annałach polskich gigantów koszykówki kobiet.
- Budujemy zespół systematycznie od lat. Nie sztuką jest zatrudnić sześć mocnych koszykarek, tylko zbudować równy zespół. Mieć dziewięć, a nawet dziesięć dobrych zawodniczek, które mogą liczyć na wsparcie młodzieży. Mam nadzieję, że już niedługo młode, jak Agata Chaliburda, Justyna Maruszczak pokażą się nie tylko na polskich parkietach - mówił trener gorzowianek po meczu z CCC.
Dariusz Maciejewski
Runda zasadnicza
Zespół Dariusza Maciejewskiego już od początku sezonu pokazał się z najlepszej strony. Wygrywając kolejne mecze poprawiał passę zwycięstw z rzędu, ustanawiając tym samym nowy rekord klubu. Gorzowianki w rundzie zasadniczej zostały tylko raz pokonane. Taka postawa zespołu AZS PWSZ stawiała go w roli głównego kandydata do zdobycia złotego medalu w rozgrywkach FGE.
Najlepsza w historii klubu seria zwycięstw trwała od 1 października 2009 roku do 13 marca 2010, kiedy to na własnym parkiecie uległy jednym punktem zespołowi Wisły Kraków. W trakcie sezonu zawodniczki z Gorzowa zaliczyły kilka słabszych występów, między innymi z zespołem Rybnika - wygrywając zaledwie jednym punktem po arcyważnej akcji Liudmily Sapovej. Niemniej jednak koszykarki AZS PWSZ tworzyły niezwykły monolit i bardzo silną drużynę. Trzykrotnie przekroczyły "setkę" - dwukrotnie pokonując zespół Artego i raz z zespołem Inei Poznań.
Sprowadzenie Liudmily Sapovej przyniosło oczekiwane efekty
Po rozpadzie sekcji koszykówki kobiet CSKA Moskwa w ostatnim momencie zakontraktowano w Gorzowie Liudmilę Sapovą. To był trafiony transfer. Początek sezonu w wykonaniu Rosjanki trochę rozczarowywał, ale jak przystało na gracza klasy światowej z meczu na mecz grała coraz lepiej. Po powrocie do Gorzowa wraz z Nicky Anosike obie koszykarki eksplodowały formą i wspólnie dokonywały "cudów" pod koszami rywalek. Najlepsza forma Ludy przypadła na finał play off, ale kontuzja w trzecim meczu finałowym uniemożliwiła jej zakończenie sezonu koszykarskiego na parkiecie. Być może to ona była brakującym ogniwem do zdobycia złotego medalu.
Liudmila Sapova
Faza play off
W początkowej fazie rundy play off nie było niespodzianek. Gorzowianki dość łatwo pokonały najpierw zespół Rybnika, a następnie w półfinale CCC Polkowice. Pięć zwycięstw z rzędu i łatwy awans do finału stawiał zespół KSSSE AZS PWSZ w roli faworyta w walce o złoty medal. Wielu kibiców nie wyobrażało sobie nawet żeby AZS Gorzów przegrał mistrzostwo Polski.
Po szybkim awansowaniu do finału rytm meczowy gorzowianek został przerwany nieoczekiwaną żałobą narodową po wypadku w Smoleńsku i ta dość długa przerwa w rozgrywkach podziałała negatywnie na zespół Dariusza Maciejewskiego.
Lotos Gdynia, który w półfinale stoczył pięciomeczowy pojedynek z Energą Toruń, mimo przerwy utrzymał zawodniczki w najwyższej formie i to co miało być przeszkodą w zdobyciu złotego medalu, okazało się zaletą. Gorzowianki w pierwszym meczu finałowym pokonały zawodniczki z Gdyni w dobrym stylu. W drugim meczu AZS PWSZ doznał bolesnej porażki na własnym parkiecie i po raz drugi w tym sezonie musiał uznać wyższość rywalek. Zawodniczki KSSSE zdeterminowane i przekonane o własnej sile udały się do Gdyni, gdzie miały wygrać chociaż jedno spotkanie, aby rywalizację o mistrzostwo Polski zakończyć w Gorzowie 3 maja 2010 roku. Tym razem zespół Dariusza Maciejewskiego natknął się na bardzo duży opór gdynianek i po kontuzji Liudmily Sapovej z nawet dokonującą "rzeczy niemożliwych" Samanthą Richards, przegrał batalię o złoty medal. To oznaczało łzy trenera, zawodniczek, zawód kibiców i wielką niespodziankę na koniec sezonu. Po raz drugi z rzędu do rąk gorzowianek trafił srebrny medal.
Kluczowa postać: Samantha Richards
Australijska rozgrywająca w rundzie zasadniczej była postrachem rywalek. Przez pierwsze miesiące nie miała sobie równych, a jej gra zachwycała wszystkich. Bez wyjątku. Ta zawodniczka rozgrywała piłkę, swoimi indywidualnymi akcjami pod koszami robiła "stadiony świata", zdobywała większość punktów swojej drużyny, a co najważniejsze - potrafiła przechwytywać piłki, walczyć na tablicach i grać przede wszystkim drużynowo.
W czwartym meczu finałowym w Gdyni zdobywając 30 punktów wzięła na siebie całą odpowiedzialność za wynik zespołu i w najlepszym stylu uzupełniała brak Ludy na parkiecie. Można ją określić Dianą Taurasi polskiej ligi i nie będzie to przesadą.
Samantha Richards
Kto zawiódł: Nicky Anosike
Amerykanka znana już w Gorzowie z poprzedniego zespołu, po półrocznym rozstaniu z klubem znad Warty powróciła do AZS PWSZ, zastępując tym samym słabo grającą Jelę Vidacic. Nkolike Anosike odnotowała kilka bardzo dobrych spotkań, a jej akcje pod koszami rywalek z Liudmilą Sapovą na długo zostaną zapamiętane in plus. Jednak w najważniejszych meczach, w spotkaniach o najwyższą stawkę - zawiodła. Już w pierwszym przegranym meczu gorzowianek z Wisłą Kraków to właśnie nieskuteczność Amerykanki była powodem porażki. W kolejnych meczach fazy play off zawodniczka spisywała się różnie, ale poniżej swoich możliwości. Mecze z Lotosem Gdynia odkryły wszystkie słabości Anosike - była cieniem samej siebie z poprzedniego sezonu.