Igor Griszczuk: Mam problem z rotacją Polakami

Od pierwszych minut było wiadomo, że będzie to gra nerwów. Licznie zebrani kibice z Włocławka, aktywnie wspierali swoich idoli, co sprawiało że presja na zawodnikach obu drużyn rosła. Gra była wyrównana - przynajmniej do końca pierwszej kwarty. Następne dwie odsłony były dominacją gospodarzy, którzy zdołali odskoczyć nawet na ponad 20 punktowe prowadzenie. W czwartej kwarcie Mistrzowie Polski poczuli się zbyt pewnie zwycięstwa i ich obrona znacznie osłabła, tym samym pozwalając Anwilowi na powrót do gry. W ostatnich minutach więcej sił zachowali jednak gospodarze i zdołali oni doprowadzić zwycięstwo do końca.

Już przed meczem było wiadome, iż w Gdyni nie ujrzymy na parkiecie Andrzeja Pluty z powodu kontuzji. Sytuacja stała się zatem mało ciekawa dla klubu z Włocławka, bowiem mają oni, w tym momencie, tylko trzech aktywnie grających Polaków, gdy na parkiecie musi przebywać minimum dwóch. Trener przyjezdnych zmuszony był tym samym wysyłać na ławkę, najlepszego w tym momencie zawodnika z Polski - Krzysztofa Szubargę nawet w bardzo ważnych momentach.

- Mam problem z Polakami, a zespół mam zbudowany z dziesięciu graczy. Niestety pechowa kontuzja Andrzeja Pluty sprawiła problem z rotacją w mojej drużynie. Krzysztof siedział w drugiej kwarcie tylko i wyłącznie dlatego, by dać mu odpocząć i zregenerować się do gry w drugiej połowie - skomentował Igor Griszczuk

Na nieobecności w składzie Pluty skorzystali jednak pozostali rodacy, którzy jak tylko mogli, starali się wesprzeć swój zespół. W ten sposób, najdłużej grającym zawodnikiem, w drużynie gości, był Kamil Chanas. Nieobecność jednak najlepiej punktującego, polskiego koszykarza, w barwach Anwilu, była bardzo zauważalna.

- Nie da się ukryć, że przez tę pechową dla Andrzeja kontuzję, otworzyła się szansa dla mnie. Ja się cieszę tylko dlatego, że mogę więcej grać, na pewno nie z powodu nieszczęścia i problemów Pluty. Ten zawodnik jest nam bardzo potrzebny i znając jego charakter, szybko się pozbiera i wróci do walki już na mecze we Włocławku - stwierdził Kamil Chanas

Gdynianie jednakże nie wystrzegali się błędów. Mimo, iż to oni byli liderami w zbiórkach, to jednak w tych na własnej połowie przegrali, pozwalając tym samym na poprawianie akcji przez przyjezdnych. Prokom był również niechlubnym zwycięzcą w rankingu strat. W całym spotkaniu mieli ich aż 19, podczas gdy przeciwnik miał ich o pięć mniej.

-Może przespaliśmy trochę z zastawianiem przeciwników w obronie. Czasem też piłki się dziwnie odbijały od tablicy - trochę dalej niż my staliśmy. Byliśmy może nie do końca przygotowani na to, jeśli o mnie chodzi to tak chyba było. Zdarza się - powiedział Adam Łapeta.

Szansa na rewanż będzie już w sobotę o godzinie 18:00, na Hali Widowiskowo-Sportowej "Gdynia".

Komentarze (0)