Po dwudziestu minutach zawodnicy Unicaji Malaga byli o krok od raju - w wyjazdowym meczu z Regalem FC Barcelona prowadzili 48:44 i gdyby utrzymali koncentrację i skuteczność na takim samym poziomie w dwóch kolejnych kwartach, sprawiliby nie lada sensację. Problem w tym, że podopieczni Aito Garcii Renesesa przestraszyli się szansy, jak się przed nimi otworzyła, zaczęli pudłować z prostych pozycji, a na dodatek przestali bronić, co tylko było wodą na młyn dla gospodarzy. Barcelona w trzeciej kwarcie rzuciła aż 35 punktów i wyszła na dziesięciopunktowe prowadzenie, którego nie oddała do końca meczu.
Trener Xavi Pascual w obliczu słabszej gry swojej drużyny w pierwszej połowie postawił na sprawdzoną piątkę. Juan Carlos Navarro spędził na parkiecie aż 35 minut, a niewiele mniej Pete Mickeal i Terence Morris. Trójka ta przełożyła zaufanie szkoleniowca na bardzo dobrą formę i do spółki zdobyła 66 z 96 punktów całego zespołu. Po stronie Unicaji nieźle zaprezentował się Gary Neal (19 oczek), któremu pod koszem pomagał Joel Freeland (17 oczek i osiem zbiórek).
Koszykarze z Malagi wygrali walkę pod koszami, lecz 18 zbiórek ofensywnych nie przełożyło się na punkty. Goście spudłowali aż 24 próby za dwa, notując w tym elemencie ledwie 47 procent. Dla porównania - Barcelona trafiła aż 30 z 44 rzutów, czyli 68 procent, co jednoznacznie wpłynęło na ostateczny rezultat.
Regal FC Barcelona - Unicaja Malaga 96:82 (21:24, 23:24, 35:21, 17:13)
(Navarro 24 (4x3, 7 zb., 4 as.), Mickeal 21 (1x3), Morris 21 (2x3, 9 zb.), Lorbek 14 - Neal 19 (3x3), Freeland 17 (1x3, 8 zb.), Dowdell 16 (1x3))
Stan rywalizacji: 1-0 dla Barcelony
Przy stanie 61:60 dla Caji Laboral Baskonia, na dziewięć sekund przed końcem piłkę w rękach miał Amerykanin Louis Bullock. Podopieczni Dusko Ivanovicia odcięli od podań innych strzelców Realu Madryt, wiec decydującą o losach spotkania próbę musiał podejmować akurat ten koszykarz, który tego dnia spisywał się w tym elemencie bardzo słabo.
Bullock zdobył w całym spotkaniu co prawda 10 oczek, ale ogółem trafił tylko 4 z 13 rzutów z gry, w tym tylko jedną trójkę na osiem prób. Przestrzelił więc aż siedem rzutów zza łuku, w tym ten, który dałby Realowi zwycięstwo. Nadużyciem byłoby jednak stwierdzenie, że "Królewscy" przegrali, gdyż Amerykanin nie udźwignął presji spotkania. Koszykarze Ettore Messiny prowadzili bowiem do przerwy różnicą ośmiu oczek, ale po zmianie stron zdobyli tylko 26 punktów.
Zawodnicy Realu mieli problemy z selekcją rzutów. Niepotrzebnie forsowali rzuty z dystansu, które trafili ledwie co siódmą próbę (3/21), podczas gdy tylko zbliżali się do kosza, ich skuteczność zdecydowanie wzrastała - 21/34 i 65 procent za dwa. I choć Caja Laboral Baskonia nie spisywała się w tych elementach dużo lepiej, przy ledwie dwupunktowym zwycięstwie każde trafienie było na wagę złota.
Najbardziej wartościowym koszykarzem meczu uznano Tiago Splittera, który był bardzo blisko double-double, bowiem do 14 punktów dodał dziewięć zbiórek, a miał również cztery asysty i wymusił siedem fauli, co ostatecznie złożyło się na 24 oczka evaluation. Po stronie goście 15 punktów i siedem zbiórek zanotował Felipe Reyes.
Caja Laboral Baskonia - Real Madryt 62:60 (16:16, 10:18, 23:13, 13:13)
(Splitter 14 (9 zb., 4 as.), Huertas 12 (1x3), Oleson 11 (1x3, 7 zb.), San Emeterio 10 (1x3) - Reyes 15 (1x3, 7 zb.), Velicković 14, Bullock 10 (1x3), Tomić 10)
Stan rywalizacji: 1-0 dla Caji Laboral