NBA: Celtowie w wielkim finale!

Boston Celtics zagrają o 18 tytuł mistrzowski w swojej historii! Podopieczni Doca Riversa w szóstym meczu pokonali Orlando Magic 96:84, a największy wkład w zwycięstwo miał Paul Pierce, autor 31 punktów, 13 zbiórek i pięciu asyst.

Oprócz Pierce’a cichym bohaterem meczu był Nate Robinson, który zastąpił obolałego po upadku Rajona Rondo. Filigranowy specjalista od wsadów trafił szybko dwie trójki i prowadzenie gospodarzy urosło do 15 punktów, a chwilę później przekroczyło już 20 oczek. - Nate Robinson był świetny w pierwszej kwarcie. Dał im naprawdę ogromne wsparcie - przyznał Stan Van Gundy, trener Orlando. KryptoNate zdobył 12 ze swoich 13 punktów w samej drugiej kwarcie!

Koszykarze z Florydy co prawda zniwelowali straty do 13 punktów, lecz kolejna szarża ofensywna Celtów nie pozostawiła żadnych złudzeń. W przeciągu niespełna 40 sekund na początku trzeciej odsłony Ray Allen dwukrotnie celnie przymierzył zza łuku i od tego momentu przewaga miejscowych nie spadała poniżej kilkunastu punktów.

- To jest hokej, nie koszykówka - przyznał bohater C’s Paul Pierce. Przed tym meczem bardzo często porównywano Cetics do Boston Bruins, którzy w lidze NHL, zaledwie kilkanaście dni temu, prowadzili 3:0 z Philadelphią Flyers, lecz mimo to przegrali 3:4. To bardzo rzadki wyczyn w profesjonalnym sporcie. - Nigdy negatywnie nie myślałem o tym, że możemy przegrać, że może się coś wydarzyć tragicznego przy naszym prowadzeniu 3:0. Kiedyś to na pewno nastąpi, ale ja cieszę się, że udało się to przedłużyć na kolejny rok - dodał skrzydłowy związany z Celtics od 1998 roku.

Co ważne, w meczu tym wystąpił zarówno Glen Davis jak i Rasheed Wallace, których gra do końca nie była pewna. Big Baby zdołał wrócić do pełnej dyspozycji po ciosie od Howarda i w nieco ponad 17 minut uzbierał sześć punktów i siedem zbiórek.

Wśród pokonanych brylował Dwight Howard, zdobywca 28 punktów i 12 zbiórek. Środkowy Magików trafił z wysoką dyspozycją na najbardziej odpowiedni moment, lecz nie można tego było powiedzieć o jego kolegach. Jammer Nelson blado wypadł na tle duetu Rondo-Robinson, a Rashard Lewis po raz kolejny zawiódł na całej linii, zdobywając ledwo siedem oczek (3/11 z gry). Dość powiedzieć, że Lewis (najlepiej zarabiający gracz w Orlando) w przegranych meczach przeciwko Celtics zdobywał odpowiednio: 6, 5, 4 i 7 punktów.

- Oni grali przez całą serię, tak jakby chcieli zdobyć mistrzostwo. Dlatego właśnie są obecnie w takiej, a nie innej pozycji - słusznie zauważył Superman. Jego zmiennik Marcin Gortat, w ciągu 10 minut zdobył punkt, miał dwie zbiórki, asystę i blok.

Niezależnie od wyniku finału Konferencji Zachodniej, pojedynki finałowe rozpoczną się w czwartek 3 czerwca. Przypomnijmy, że w serii Lakers-Suns jest obecnie 3:2 dla obrońców tytułu. Mecz numer sześć już w nocy z soboty na niedzielę.

Boston Celtics - Orlando Magic 96:84 (30:19, 25:23, 27:19, 14:23)

Boston: Paul Pierce 31 (13 zb, 5 as), Ray Allen 20, Rajon Rondo 14, Nate Robinson 13, Kevin Garnett 10, Glen Davis 6, Kendrick Perkins 2, Tony Allen 0, Rasheed Wallace 0.

Orlando: Dwight Howard 28 (12 zb), Vince Carter 17, Jameer Nelson 11, Rashard Lewis 7, J.J. Redick 7, Mickael Pietrus 7, Jason Williams 5, Matt Barnes 1, Marcin Gortat 1, Brandon Bass 0.

Stan rywalizacji: 4:2 dla Bostonu

->Zobacz terminarz play off<-

Komentarze (0)