Brakuje mi tylko złota - rozmowa z Alexem Dunnem, środkowym Anwilu Włocławek

Alex Dunn zdobył z Anwilem Włocławek srebrny medal Mistrzostw Polski. Wcześniej wywalczył brąz z Czarnymi Słupsk i do kolekcji brakuje mu już tylko złota. - W każdym meczu mieliśmy dużą przewagę nad Asseco Prokomem, ale gdynianie łapali moment, w którym odrabiali całe straty - mówi środkowy Anwilu, Alex Dunn.

Jacek Seklecki
Jacek Seklecki

Jacek Seklecki: Każdy mówi, że srebro jest dla Anwilu sukcesem. Pan też tak uważa?

Alex Dunn: Drugie miejsce jest dla nas sukcesem, zważywszy na to, że przed sezonem nikt nie dawał nam większych szans i nie uważał nas za dobry zespół. Tym bardziej fajnie, że udowodniliśmy naszą walką w trakcie sezonu i w finale, iż ludzie, którzy tak twierdzili byli w dużym błędzie.

Jak pan będzie wspominał ten sezon w Anwilu?

- To był jeden z tych sezonów w mojej karierze, które dawały mi wiele radości i satysfakcji. A dodając to, że zakończyłem go zdobywając srebrny medal powoduje, że będę wspominał go jeszcze lepiej.

Duża w tym zasługa chyba dobrze rozumiejącej się drużyny.

- Mieliśmy świetny zespół, który rozumiał się nie tylko na parkiecie, ale także po zanim, dlatego bez wahania mogę powiedzieć, że był to zabawny rok. Każdy wspierał się na parkiecie, w szatni i poza boiskiem.

To dla pana już drugi medal w Polsce. Wcześniej było brąz w Słupsku.

- W Słupsku nikt nie spodziewał się po nas niczego dobrego, dlatego medal w tamtym sezonie był jeszcze większą niespodzianką, niż ten we Włocławku. Teraz wciąż zaskakiwaliśmy wszystkich tym, że z tygodnia na tydzień graliśmy bardzo równo i wielu udowodniliśmy coś tym medalem. To sprawia, że mamy ogromną satysfakcję po tym sezonie, a mnie do kolekcji medali polskiej ligi brakuje już tylko złota.

Finał przegraliście łącznie zaledwie 18 punktami, a jednak w historii zapisze się jako wynik 4-0.

- Ten, kto nie oglądał meczów finałowych nie wie, jak zażarta walka była na parkiecie i jak wyrównane były te finały. W każdym meczu mieliśmy dużą przewagę nad Asseco Prokomem, ale za każdym razem przytrafiało nam się kilka minut, w których gdynianie mieli super moment i odrabiali całe straty. Jedna lub dwie piłki właściwie decydowały o wynikach wszystkich meczów.

Z czego to wynikało?

- Asseco Prokom Gdynia to świetny zespół. Udowodnił to w tym sezonie w stu procentach. W lidze unikał porażek i wygrywał, kiedy miał wygrywać, a w Eurolidze doszedł aż do ćwierćfinału. To ogromny sukces tej drużyny, zważywszy na to, że Olympiakosowi postawili trudne warunki.

Co Pan zapamięta z tego sezonu w Anwilu?

- Zawsze będę pamiętał, jak świetny zespół mieliśmy. Począwszy od pierwszego do 10 zawodnika, wszyscy byli super ludźmi. Ta dziesiątka graczy bardzo dobrze się uzupełniała, co poprowadziło nas do końcowego sukcesu w postaci srebrnego medalu. Wszyscy, zawodnicy i trenerzy byliśmy idealnie dopasowani, co powodowało, że dogadywaliśmy się tak, jak należy i to sprawiło, że sezon naprawdę sprawiał dużo radości.

Co chciałbym pan przekazać kibicom, dla których drugie miejsce również jest waszym dużym sukcesem?

- Chciałbym bardzo podziękować wszystkim kibicom, którzy wspierali nas na przestrzeni całego sezonu. Wielu z nich jeździło z nami na mecze wyjazdowe, a we własnej hali zawsze czuliśmy ogromne wsparcie. Dzięki za doping, a o ostatnich dwóch meczach mogę powiedzieć, że Hala Mistrzów była po prostu pozytywnie zwariowana!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×