Do przerwy meczu Unicaja Malaga - Regal FC Barcelona Gianluca Basile trafił tylko raz z dystansu (z faulem), lecz zdecydowanie więcej czasu na parkiecie spędzili w pierwszej połowie inni obwodowi. Jak zwykle długo grał Juan Carlos Navarro, sporo minut dostał także Ricky Rubio, choć duet ten nie był w stanie zapewnić katalońskiemu zespołowi prowadzenia po dwudziestu minutach, bowiem na przerwę to gospodarze schodzili wygrywając różnicą pięciu punktów 40:35.
Unicaję do walki prowadził duet Berni Rodriguez - Joel Freeland. Pierwszy z nich trafił dwukrotnie z dystansu, zaś Brytyjczyk jak zwykle był aktywny na tablicach, a tempo gry kontrolował Omar Cook. Dobra gra tej trójki, a także innych koszykarzy drugiego planu, pozwalała kibicom ekipy z Malagi mieć nadzieję na korzystny rezultat po czterech kwartach.
Niestety dla nich, wraz z upływem minut do głosu coraz częściej dochodzili przyjezdni. Po atomowym wsadzie Frana Vazqueza (10 zbiórek w meczu), Barcelona objęła długo oczekiwane prowadzenie 57:54, choć w kolejnych minutach gospodarze zdołali jeszcze przechylić szalę na swoją korzyść do stanu 59:57, a w połowie czwartej kwarty - 68:64.
Wówczas jednak na parkiecie rządził i dzielił tak naprawdę jeden zawodnik - Gianluca Basile. Włoch nie zraził się tym, że dwie jego pierwsze próby z dystansu po przerwie nie doszły celu i próbował dalej. Efekt? Cztery celne trójki w decydującej kwarcie, każda w momencie, gdy zawodnicy Unicaji zrywali się by przedłużyć serię do pięciu spotkań. Gdy zaś w końcówce Basile (ogółem 20 punktów) był odcinany od podań, inteligentnym pick and rollem z Erazemem Lorbekiem popisał się Navarro i Słoweńcowi nie pozostawało nic innego jak przymierzyć zza linii 6,25. Po tym rzucie Barcelona objęła prowadzenie 76:70 na nieco ponad minutę do końca i stało się jasne, że jako pierwsza awansuje do finału.
Na słowa uznania w szeregach miejscowych zasługuje z pewnością Gary Neal. Amerykanin pod koniec meczu zdobył 11 ze swoich 18 punktów i niemalże w pojedynkę ciągnął grę Unicaji. Jednakże nie na tyle skutecznie, by uniemożliwić Katalończykom awans do finału już po trzech meczach.
Unicaja Malaga - Regal FC Barcelona 72:82 (21:20, 19:15, 19:22, 13:25)
(Neal 18 (3x3), Rodriguez 14 (2x3), Freeland 10 - Basile 20 (5x3), Lorbek 16 (2x3), Mickeal 16, Navarro 14 (2x3))
Stan rywalizacji: 3-0 dla Barcelony
Awans: Regal FC Barcelona
Trener Ettore Messina odkąd tylko przybył do Madrytu, zaczął sprowadzać do stolicy Hiszpanii wielkie gwiazdy, zostawiając ze starego składu tylko kilku koszykarzy, m.in. Sergio Llulla. 23-letni rzucający obrońca od kilku lat pozostawał w cieniu niewiele młodszego Ricky’ego Rubio, ale w obecnych rozgrywkach spisuje się o wiele lepiej od gracza Barcelony i swoje niebywałe umiejętności zaprezentował również w trzecim meczu półfinałowym pomiędzy Realem Madryt a Cają Laboral Baskonia.
Ton grze od samego początku nadawali goście, a ozdobą spotkania były podkoszowe pojedynki Ante Tomicia z Tiago Splitterem. Zarówno Chorwat, jak i Brazylijczyk zdobywali sporo punktów, ale dzięki dobrej postawie także Marcelinho Huertasa, to goście prowadzili po dwóch kwartach 38:37.
Zawodnicy Caji Laboral lepiej rozpoczęli również druga połowę, gdyż znowu aktywny był Splitter, a dwie trójki dołożył także Mirza Teletović. I choć dzięki niesamowitemu rzutowi Louisa Bullocka w ostatnich sekundach trzeciej kwarty, gospodarze wyszli na prowadzenie 58:53, a po chwili na 60:55, osiem punktów z rzędu ekipy z Kraju Basków sprawiło, że kibice z Palacio Vistalegre zaczęli się niepokoić.
Na cztery minuty przed końcem ich ulubieńcy byli o krok od wyeliminowania z gry w wielkim finale, lecz wówczas zdarzyło się coś, co tak naprawdę nie miało prawa się zdarzyć. Najpierw, przy stanie 60:63 dla gości, w ekwilibrystyczny sposób akcją dwa plus jeden popisał się Pablo Prigioni, w kolejnej akcji za trzy przymierzył Llull, za chwilę to samo uczynił Argentyńczyk, a po następnym nieudanym zagraniu przyjezdnych, znowu zza łuku trafił Llull. Rękoma tych dwóch koszykarzy, Real zdobył 12 punktów w zaledwie kilkadziesiąt sekund i ostatecznie pokonał Caję Laboral różnicą trzynastu oczek.
Tym samym, podopieczni Ettore Messiny odegnali widmo walki tylko o brązowy medal i nadali liczą się w grze o finał. I choć bohaterami meczu z pewnością trzeba uznać wspomnianych Prigioniego i Llulla, najwięcej punktów (18) rzucił Tomić. O jeden mniej zdobył jego alter ego w Caji - Splitter.
Real Madryt - Caja Laboral Baskonia 80:67 (21:21, 16:17, 21:15, 22:14)
(Tomić 18 (7 zb.), Llull 17 (2x3), Reyes 11 (9 zb.), Velicković 11 (6 zb., 5 as.) - Splitter 17, Huertas 11 (1x3, 5 as.), Teletović 11 (3x3, 8 zb.))
Stan rywalizacji: 2-1 dla Caji Laboral