Jeszcze kilka tygodni temu Aleks Marić, australijski środkowy urodzony w rodzinie serbskich emigrantów, zastanawiał się nad wyborem seniorskiej reprezentacji. Dziś już wiadomo, że podjął decyzję o grze dla kraju, w którym przyszedł na świat.
Rok-dwa lata temu nie byłoby całego zamieszania. Mierzący 211 cm Marić miał bowiem na swoim koncie występy w reprezentacji Australii do lat 19 oraz 21 i w ogóle nie rozważał gry dla kraju swojego pochodzenia, czyli Serbii. Tym bardziej, że dla Serbów nie przedstawiał większej wartości - ot, jeden z wielu graczy po amerykańskiej uczelni, który próbuje zakotwiczyć gdzieś w Europie i ma za sobą słaby sezon w hiszpańskim średniaku.
Wszystko zmieniło się wraz z transferem do Partizana Belgrad zeszłego lata. Marić z miejsca stał się podstawowym centrem, po kilku miesiącach zaczęto o nim mówić jako o jednym z najlepszych środkowych Europy. Zaś po tym jak Partizan zajął czwarte miejsce w Eurolidze, 26-latka wybrano do pierwszej piątki sezonu. Nic dziwnego - wszak notował przeciętnie 14,6 punktu i 8,4 zbiórki. W Serbii natychmiast podniosły się głosy, by wszcząć procedurę potwierdzenia jego obywatelstwa.
Trener Dusan Ivković uznał jednak, że wyżej ceni chociażby Kostę Perovicia czy Bobana Marjanovicia i nie zabierze Maricia nawet na obóz przygotowawczy. Tym samym koszykarz nie miał wielkiego wyboru i, choć wcześniej przyznawał publicznie, że jest gotowy do gry dla Serbii, podjął decyzję o występach w koszulce Australii. Tym bardziej, że kontuzji w ostatnim czasie uległ podstawowy środkowy reprezentacji "Boomers", Andrew Bogut, co oznacza miejsce w pierwszej piątce dla Maricia. Drzwi do kadry serbskiej zostały zatem zamknięte na zawsze.