Nowe wyzwanie - wywiad z Jerelem Blassingame'm, nowym rozgrywającym Energi Czarnych Słupsk

W poprzednich latach Jerel Blassingame grał na Cyprze, w Szwecji, Izraelu, Finlandii i na Ukrainie, zaś w sezonie 2010/2011 będzie rywalizował na parkietach TBL. Amerykański rozgrywający podpisał bowiem kontrakt z Energą Czarnymi Słupsk o czym sam opowiada w wywiadzie specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl. - Jestem gotowy by podjąć nowe wyzwanie i dołożę wszelkich starań by ten sezon był udany zarówno dla mnie, jak i dla mojego zespołu - zapewnia zawodnik.

Michał Fałkowski: Kilkanaście dni temu pojawiła się informacja, że w przyszłym sezonie zagrasz w Polsce, w zespole Energi Czarnych Słupsk.

Jerel Blassingame: Zgadza się. Podpisałem roczny kontrakt z tym zespołem i kolejny sezon spędzę na parkietach polskiej ekstraklasy. Uważam, że dokonałem bardzo dobrego wyboru. Z tego co słyszałem, Czarni to klasowy zespół i to właśnie w tym miejscu mam szansę wyrobić sobie markę, która w konsekwencji będzie rozpoznawalna w całej Europie.

Ktoś doradził ci ten wybór?

- Mój agent zebrał najpierw trochę ofert, potem zrobił selekcję i przedstawił mi konkretne propozycje. Oczywiście doradzał mi, bo ma lepsze pojęcie o rynku w Europie, niż ja. Ostateczną decyzję podjąłem jednak ja sam i nie żałuję. Rozmawiałem już z trenerem i bardzo podoba mi się jego myślenie i sposób, w jaki patrzy na tę grę.

Grałeś już w wielu ligach europejskich, więc nie powinieneś mieć żadnych problemów z adaptacją w nowym miejscu...

- Wiesz, niezależnie od tego gdzie grasz, zawsze chodzi o jedną rzecz - o wygrywanie. Po to rok rocznie kluby mieszają w swoich składach, jedne mocniej, inne słabiej, by na koniec sezonu móc powiedzieć: "wygrałem". Myślę, że nie powinienem mieć żadnych kłopotów z adaptacją w Polsce, bo nie ważne w jakim kraju grasz, masz wygrywać. Tego oczekują od ciebie trenerzy i kibice. Jeśli tylko dostanę w Słupsku szansę na pokazanie swoich umiejętności, z pewnością ją wykorzystać.

Wspomniałeś o trenerze. Dainius Adomaitis po raz pierwszy w swojej szkoleniowej karierze odpowiadał osobiście za budowę składu i po raz pierwszy poprowadzi zespół od pierwszej kolejki. Brak doświadczenia trenera to problem?

- Przede wszystkim to nie sądzę, by trener był niedoświadczony. Z tego co wiem w przeszłości grał w koszykówkę i to całkiem nieźle, bo występował nawet w reprezentacji swojego kraju na igrzyskach olimpijskich (Sydney 2000 - przyp. M.F.). Dodatkowo doskonale zna specyfikę polskiej ligi, bo grał tutaj przez wiele lat.

Rozmawialiście już o twojej roli w zespole?

- Trochę. Nie za wiele, ale na konkretne ustalenia typu kto będzie grał w pierwszej piątce, a kto będzie wchodził do gry z ławki jeszcze przyjdzie czas. Na razie trzeba się skupić na dobrym przygotowaniu do sezonu. Chcę solidnie przepracować ten okres, by potem być w pełni formy fizycznej. Dobra sprawność w połączeniu z umiejętnościami da efekt w postaci wielu zwycięstw.

Wydajesz się być bardzo pewnym siebie człowiekiem...

- Bo tak jest.

A na parkiecie?

- Na parkiecie czuję się wyjątkowo. Koszykówka sprawia mi tyle radości, ile małemu dziecku piaskownica. Wiesz, ja nie mam jakichś wyjątkowych warunków fizycznych, a jednak udało mi się zaistnieć w tym sporcie. Doszedłem do tego dzięki ciężkiej pracy i dzięki temu, że umiałem wykorzystać swoje naturalne zalety, którymi zostałem obdarzony, czyli szybkość, zwinność, kreatywność...

Boiskowa inteligencja? Gdzieś w Internecie przeczytałem opinię, że Jerel Blassingame to zawodnik, który "po prostu wie co ma zagrać w danym momencie. Wie kiedy podać, a kiedy spróbować samemu zdobyć punkty i umie dostosować swoją grę do przebiegu meczu". Jak się do tego odniesiesz?

- Nie mogę się nie zgodzić (śmiech)... A mówiąc już zupełnie poważnie - umiejętność zrozumienia gry i umiejętność wyczucia tego, co powinieneś zrobić w danym momencie, wszystko to cechuje prawdziwego rozgrywającego. Jeśli zespół potrzebuje bym rozrzucił dobrze piłkę, znalazł partnera na wolnej pozycji, staram się to robić, natomiast jeśli wiem, że mój zespół będzie bliżej wygranej, gdy sam zacznę zdobywać punkty, wówczas trafiam seriami do kosza (śmiech). Wszystko po to, by wygrywać. Instynkt, czy jak to określiłeś wcześniej, boiskowa inteligencja, to klucza rzecz dla playmakera.

Mierzysz 177 cm wzrostu. Niewiele, nawet jak na rozgrywającego, lecz niski wzrost nie przeszkadza ci w skutecznej walce na tablicach.

- To, że jestem niski, nie znaczy, że nie mogę brać udziału w walce o niecelne rzuty. Jestem mały, więc szybki... szybszy od większości koszykarzy na parkiecie. Po prostu czytam grę, staram się przewidzieć gdzie spadnie piłka i być w tym miejscu pierwszy spośród wszystkich. Wiesz, wysoki gracz ma przewagę dłuższych ramion, lecz zanim wprawi je w ruch, ja już jestem w górze i szybkim balansem ciała zbieram piłkę.

Ponownie sprawiasz wrażenie bardzo pewnego swoich słów. To cecha nabyta przez lata treningów czy wrodzona?

- Nie wiem. Myślę, że urodziłem się z tym, ale z drugiej strony, już tyle lat gram w koszykówkę... Wygrałem setki spotkań i każde z nich pozwalało mi uwierzyć w siebie; setki jednak przegrałem i każde z nich uczyło mnie pokory. Wiesz, jak zacząłem grać w koszykówkę miałem pięć lat, a wieku lat trzynastu zacząłem traktować ją naprawdę poważnie. Następnie spotkałem na swojej drodze trenera Toma "Tippy’ego" McTerana, który pomagał mi podnosić moje umiejętności w szkole średniej, a tym samym pomógł mi również nabrać pewności siebie.

A uczelnia UNLV? Co dała ci gra na w uniwersyteckiej lidze NCAA?

- Gra na UNLV, czyli University of Nevada - Las Vegas to wspaniałe wspomnienia i najlepszy czas mojego życia. Nie sądzę by było na świecie lepsze miejsce do nauki i równoczesnej gry w koszykówkę. Na nasze spotkania przychodziły tysiące fanów i muszę powiedzieć, że naprawdę brakuje mi gry w hali Tomas & Mac Center. A co dała mi gra na UNLV? Na pewno nauczyła mnie co to znaczy odpowiedzialność za zespół. NCAA to już nie taka radosna koszykówka jak w szkole średniej, ale koszykówka na wysokim poziomie, gdzie w parze z indywidualnością idzie taktyka i odpowiednia motywacja.

Pamiętasz swój najlepszy mecz na uczelni?

- Nie wspominam tylko jednego, konkretnego spotkania. Miałem kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt dobrych spotkań, ale jeśli już miałbym wskazać jakiś mecz to wybrałbym ten przeciwko Utah. Stawką pojedynku było mistrzostwo Mountain West Conference. Graliśmy w hali Denver Nuggets i już w pierwszej połowie rzuciłem 22 punkty. Po przerwie dołożyłem kilka kolejnych i ostatecznie zakończyłem mecz z dorobkiem 29 oczek i siedmiu asyst.

Nigdy nie zdecydowałeś się spróbować powalczyć o miejsce w jakimś klubie NBA. Dlaczego?

- Miałem wiele zaproszeń w celu zaprezentowania swoje umiejętności. Chociażby w tym roku mogłem spróbować swoich sił w lidze letniej w Las Vegas, ale uznałem, że to jest mi do niczego niepotrzebne. W jakim celu miałbym wziąć udział w tych meczach tylko po to, by być drugim czy nawet trzecim graczem na pozycji numer jeden i tak naprawdę nie mieć żadnych szans na angaż? Moje starania byłby bezsensowne i pewnie bezowocne. Uznałem, więc, że lepiej będzie jeśli nie podejmę tego kroku.

Zamiast NBA wybrałeś Europę, grając kolejno na Cyprze, w Szwecji, Izraelu, Finlandii i na Ukrainie. Choć to z pewnością nie ten sam poziom, co w najlepszej lidze świata, chyba nie masz powodów do narzekań...

- Wszędzie gdzie grałem, grałem naprawdę sporo, a to dla mnie bardzo ważne. W każdym zespole byłem kluczową postacią, więc tak - nie mam żadnych powodów do narzekań. W ciągu tych kilku lat stałem się doświadczonym graczem, który nie boi się nowych wyzwań. Najlepiej czułem się w Szwecji, gdzie byłem zawodnikiem Solny Sztokholm. Nie dość, że indywidualnie wiodło mi się całkiem nieźle, to jeszcze z moimi szwedzkimi partnerami z zespołu stworzyliśmy bardzo fajną grupę ludzi, rozumiejącą się nie tylko na parkiecie, ale i poza nim.

W Polsce będzie podobnie?

- Mam taką nadzieję. W ciągu kilku lat podjąłem kilka wyzwań, przenosiłem się z miejsca na miejsce i generalnie nie dokonywałem złych wyborów. Bardzo liczę, że w Polsce będzie tak samo. Chciałbym by gra w waszej ekstraklasie pozytywnie wpłynęła na moją karierę, a także na rozwój klubu, którego barwy będę reprezentował. Dołożę wszelkich starań by po sezonie klub był zadowolony ze mnie. I ja sam z siebie również.

Źródło artykułu: