Ersan Ilyasova jest gwiazdą! Wiedzieliśmy oczywiście o tym już wcześniej, bowiem Turek był po bardzo dobrym debiutanckim sezonie w NBA, ale mecz z Grecją przeszedł najśmielsze oczekiwania wszystkich jego sympatyków. Ilyasova zdobył 26 punktów, trafiając wszystkie sześć oddanych rzutów za trzy!
Oba zespoły od początku meczu narzuciły duże tempo gry. Gospodarze turnieju już po trzech minutach prowadzili z Grecją 10:7. W całej pierwszej kwarcie szalał Erslan Ilyiasova. Zawodnik Milwaukee Bucks zdobył 12 punktów z 22 całej drużyny i licząc rzuty wolne pomylił się dopiero w swoim siódmym kolejnym rzucie.
Zatrzymać Turka się nie dało, to Grecy próbowali nadrabiać ofensywą. Nie wychodziło to jednak zbyt dobrze temu zespołowi, ale ratowały go szalone rzuty z dystansu Ioannisa Bourousisa. Środkowy Olympiakosu Pireus dwukrotnie zaskoczył rywali i zmniejszył straty swojego zespołu.
Chaos w ofensywnych poczynaniach Grecji sprawił, że gospodarze turnieju ponownie odskoczyli. Po świetnej akcji Erdena Arslana Turcja prowadziła już 41:33, ale snajperskie zdolności Greków ponownie dały o siebie znać. Zza linii 6,25 cm trafiali Konstantinos Kaimakoglu oraz Vasileos Spanoulis i Hellada przegrywała tylko 39:41.
Po przerwie Turcja ponownie zaczęła grać koncertowo. W obronie strefa postawiona przez gospodarzy turnieju spisywała się bardzo dobrze, a w ataku niesieni głośnym dopingiem Turcy trafiali niemal wszystko. W 25. minucie spotkania trójkę sprzed nosa Bourousisa rzucił Hedo Turkoglu i przewaga jego drużyny wzrosła do 10 oczek (53:43). O bezradności Greków najdobitniej mówiła akcja Kerema Tunceriego i Semiha Erdena na minutę przed końcem trzeciej kwarty. Duet ten idealnie zagrał akcję typu pick and roll, po której Erden zdobył dwa punkty wsadem, przy którym był faulowany.
W czwartej kwarcie Turcja najpierw wspięła się na 18 punktów przewagi, by na cztery minuty przed końcem wygrywać już tylko ośmioma. Wtedy niezwykle ważną trójkę na trzy i pół minuty przed końcem trafił Turkoglu i Turcy ponownie mieli bezpieczną przewagę. To wystarczyło, bowiem już do końca meczu żaden zespół nie rzucił punktów i Turcja wygrała ostatecznie 76:65.
65:76
(15:22, 24:19, 12:24, 14:11)
Grecja: Ioannis Bourousis 15, Sofoklis Schortsanitis 9, Dimitris Diamantidis 8, Antonis Fotsis 7, Nick Calathes 6, Konstantinos Kaimakoglou 6, Vasileios Spanoulis 5, Efstratios Perperoglu 4, Nikos Zisis 3, Konstantinos Tsartsaris 2.
Turcja: Erslan Ilyasova 26, Omer Asik 12, Semih Erden 10, Hedo Turkoglu 8, Kerem Tunceri 7, Omer Onan 6, Ender Arslan 5, Oguz Savas 2, Sinan Guler 0, Kerem Gonlum 0.
Wybrzeże Kości Słoniowej, które do tej pory nie wygrało jeszcze żadnego meczu Mistrzostw Świata w Turcji miało nadzieję na pokonanie Rosji. Rozpoczęło się dobrze dla przybyszów z Czarnego Lądu, bowiem już po nieco ponad trzech minutach gry zespół ten prowadził 6:2. Do głosu doszedł jednak Sasza Kaun. Rosjanin w kilka chwil zdobył pięć punktów z rzędu i byli mistrzowie Europy przegrywali już tylko 7:8. A gdy za trzy trafił Andrej Woronczewicz było już 10:8 dla Rosji. Od tego momentu to właśnie ekipa z Europy przejęła inicjatywę i do końca pierwszej kwarty powiększyła swoją przewagę do pięciu punktów (17:12).
W połowie drugiej kwarty Rosja wygrywała nawet 32:18, ale reprezentanci Wybrzeża Kości Słoniowej odzyskali siły i zdołali zmniejszyć straty. Na przerwę obie ekipy schodziły przy wyniku 34:30, co rokowało nadzieje na emocje w końcówce.
I tak też było. Na cztery minuty przed końcem trzeciej kwarty był remis 40:40, ale podobnie do pierwszej części meczu Rosja zaczęła odskakiwać, uzyskując nawet 15 punktów przewagi na niespełna sześć minut do końca. Wszystko za sprawą świetnej gry Timofeja Mozgova. Środkowy New York Knicks w całym meczu zdobył aż 19 punktów, trafiając osiem z 10 rzutów z gry. Zamiast spokojnie dowieść zwycięstwo do końca Mozgow i spółka zaczęli popełniać błędy.
Rosja na własne życzenie zafundowała sobie nerwy w końcówce meczu. Jeszcze na minutę i 40 sekund przed końcem czwartej kwarty Rosjanie prowadzili trzynastoma punktami, 68:55, ale dali dojść do głosu rywalom, którzy sekunda po sekundzie minimalizowali straty. Maluoukou Diabate 23 sekund przed końcem meczu zabrał na środku boiska piłkę Sergiejowi Bykowowi i po jego punktach było już tylko 68:66 dla Rosji.
Więcej zimnej krwi zachowali jednak podopieczni Davida Blatta, którzy celnie egzekwując rzuty wolne w końcówce wygrali ostatecznie 72:66. To druga, ale jakże ważna wygrana Rosjan podczas tego turnieju. Wybrzeże Kości Słoniowej jest w tej grupie autsajderem i strata punktów z tym zespołem mogłaby Rosjan drogo kosztować. Zwycięstwo niemal przesądza o awansie tej drużyny do dalszej fazy rozgrywek. Ekipa z Afryki z trzema porażkami zamyka tabelę.
72:66
(17:12, 17:18, 19:14, 19:22)
Rosja: Timofej Mozgow 19, Sasza Kaun 13, Vitali Fridzon 9, Andrej Woronczewicz 8, Sergiej Monia 6, Dmitri Kwostow 6, Sergiej Bykov 5, Anton Ponkraszow 4, Ewgeni Voronow 2, Ewgeni Kolesnikow 0.
WKS: Mohamed Kone 16, Guy Edi 14, Mamadou Lamizana 14, Mouloukou Diabate 10, Kinidinnin Konate 6, Brice Assie 4, Charles Abouo 2, Pepe Amagou 0, Ismael N’Diaye 0, Jonathan Kale 0, Eric Tape 0.
Angel Vassallo kontra Wang Zhizhi i Jianlian Yi tak przebiegał początek meczu reprezentacji Portoryko z Chinami. Vassallo zdobył 12 z 20 punktów swojej drużyny w pierwszej kwarcie, podczas gdy obaj Chińczycy rzucili wszystkie oczka swojej reprezentacji. I to właśnie ekipa z dalekiej Azji prowadziła po 10 minutach 21:20, ale wraz z początkiem drugiej kwarty do głosu doszli Portorykańczycy.
Drużyna trenera Manuela Cintrona zdobyła dziewięć punktów tracąc tylko trzy i wygrywała już 29:24. To jeszcze nie wszystko. Będący na fali zawodnicy z Ameryki Południowej skrupulatnie powiększali swoje prowadzenie. Dobrze do gry wprowadził się Guillermo Diaz, który efektownym wsadem poderwał publiczność z miejsc. Do przerwy Portoryko prowadziło z Chinami 44:37.
Chińczycy na drugą połowę wyszli niezwykle zmotywowani. Zdobyli osiem punktów z rzędu i wyszli na prowadzenie 45:44. To jednak nie podłamało Portorykańczyków, którzy w końcu przełamali swoją niemoc na początku tej części gry i zaczęli punktować. Aktywny w strefie podkoszowej był Renaldo Balkman, który górował w klasyfikacji zbiórek. Dobra gra Portoryko trwała w najlepsze i na niespełna minutę przed końcem reprezentacja tego kraju prowadziła już 63:53.
Przewaga wypracowana pod koniec trzeciej części meczu ustawiła go do samego końca. Chińczycy próbowali zmniejszać straty do rywala i w 33. minucie gry przegrywali już tylko 64:67, ale to było wszystko na co było stać ten zespół. Portorykańczycy umiejętnie bronili się w końcówce i nie dali nadziei przeciwnikom tak, jak uczynili to Rosjanie we wcześniejszym meczu i pewnie wygrali 84:76.
To pierwsza wygrana tego zespołu w Mistrzostwach Świata, która daje nadzieję na awans do następnej rundy. Co więcej wygrana ta odniesiona została przeciwko drużynie Chin, czyli bezpośredniemu rywalowi Portorykańczyków do zaczęcia czwartego miejsca w grupie C.
84:76
(20:21, 24:16, 19:20, 21:19)
Portoryko: Angel Vassallo 22, Jose Barea 13, Nathan Peavy 13, Carmelo Lee 13, Renaldo Balkman 10, Peter Ramos 6, David Huertas 5, Guillermo Diaz 2, Filiberto Rivera 0, Ricardo Sanchez 0.
Chiny: Jianlian Yi 24, ZhiZhi Wang 17, Yue Sun 12, Wei Liu 11, Shipeng Wang 5, Jinhui Ding 4, Peng Zhou 3, Shulong Yu 0, Lipeng Jin 0, Wei Su 0.
Tabela
Msc | Drużyna | M | PKT | Z | P | Bilans |
---|---|---|---|---|---|---|
1 | Turcja | 3 | 6 | 3 | 0 | 217:168 |
2 | Rosja | 3 | 5 | 2 | 1 | 203:197 |
3 | Grecja | 3 | 5 | 2 | 1 | 237:237 |
4 | Chiny | 3 | 4 | 1 | 2 | 240:246 |
5 | Portoryko | 3 | 4 | 1 | 2 | 230:234 |
6 | WKS | 3 | 3 | 0 | 3 | 186:241 |
Harmonogram gry 4 dnia grupy C (środa, 1 września):
Chiny - Rosja (15:00)
Wybrzeże Kości Słoniowej - Grecja (17:30)
Turcja - Portoryko (20:00)