MŚ: Scola wysyła Brazylię do domu! Argentyna w ćwierćfinale!

W NBA mówią, że faza play off to czas dla weteranów, czas dla liderów. Na mistrzostwach świata w Turcji tak samo można nazwać fazę pucharową. Niewątpliwie liderem i weteranem Argentyny jest Luis Scola, który rozegrał swój kolejny koncert podczas turnieju. Podkoszowy Albicelestes zapisał na swoim koncie 37 punktów, a Argentyna pokonała Brazylię 93:89.

W tym artykule dowiesz się o:

- Będę gotowy na pojedynek z Brazylią - mówił przed meczem Luis Scola. Najskuteczniejszy zawodnik turnieju szybko udowodnił, że nie rzuca słów na wiatr. To właśnie lider Albicelestes zdobył pierwszych 7 punktów dla swojej reprezentacji, w tym raz trafiła nawet zza łuku, czym zaskoczył nawet samego siebie. Rywale nie zamierzali się jednak tylko przyglądać. Znakomicie grali Marcelinho Huertas oraz Leandro Barbosa, którzy po pierwszej kwarcie mieli na swoim koncie po 10 punktów. Argentyna trzymała się jednak Brazylijczyków, gdyż praktycznie nie myliła się w rzutach zza łuku. W pierwszej kwarcie trafili 5 z 6 oddanych takich rzutów (w tym Carlom Delfino zanotował 3/3), a po 10 minutach gry było 25:25.

Po krótkiej przerwie sytuacja lepiej wyglądała po stronie Argentyny. Nie do zatrzymania nadal był Scola, a w końcówce kwarty po trzecim przewinieniu trener Ruben Magnano posadził na ławce Barbosę. Albicelestes szybko wykorzystali ten fakt i po trójce Leandro Gutierreza objęli prowadzenie 46:40. Końcówka pierwszej połowy należała jednak do Marcelinho Huertasa. Rozgrywający Canarinhos najpierw trafił niesamowity rzut z 8 metrów od tablicy z faulem Luisa Cequeiry, a po chwili przechwycił piłkę i wykorzystał dwa rzuty osobiste, dzięki którym to Brazylijczycy schodzili do szatni na przerwę prowadząc 48:46. Sam Huertas na swoim koncie miał już w tym momencie 18 punktów.

Po przerwie Canarinhos szybko zdołali odskoczyć od rywala i objęli prowadzenie 55:48. Z takim obrotem sprawy nie chciał się pogodzić Delfino, który w minutę praktycznie sam zniwelował wszystkie straty. Kolejną ucieczkę Brazylijczyków skasował Scola, a po trzech kwartach było 66:66.

Wojna na całego i cała plejada niepowtarzalnych akcji rozpoczęła się w decydującej części meczu. Ostatnie 10 minut od dwóch celnych rzutów zza linii 6,25 rozpoczął Barbosa, po czym to samo uczynił Hernan Jasen. Gdy trzecią "trójkę" w tej kwarcie dla Albicelestes ustrzelił Leonardo Gutierrez, podopieczni Sergio Hernandeza objęli pierwsze prowadzenie od czasu końcówki pierwszej połowy meczu. Jak się okazało, czwarta ekipa ostatnich mistrzostw świata nie oddała już do końca pomimo faktu, że rywale byli bardzo blisko. W przechyleniu szali na swoją stronę przeszkodził im niewątpliwie Scola, który trafiał nawet z zamkniętymi oczami i trójką obrońców obok. Od stanu 81:79, skrzydłowy Houston Rockets zdobył 8 kolejnych punktów. Serię tą przerwał dopiero Delfino, który na 7 sekund przed końcem meczu wykorzystał dwa rzuty osobiste, a Argentyna prowadziła wtedy 91:86. Wtedy to na szalony rajd przez całe boisko zdecydował się Huertas, a wykończył go celną "trójką" bardzo ekwilibrystycznym rzutem. Nadzieje na awans Canarinhos rozwiał jednak Scola. Ten celnie przymierzył rzut wolny i na 1,2 sekundy przed końcem było 92:89. Drugi rzut lider Albicelestes chciał spudłować, ale piłka i tak wpadła do kosza dając sukces i awans Argentynie.

Derby Ameryki Południowej były niesamowitym spektaklem, który miał swoich dwóch wielkich bohaterów. Pierwszym z nich był Scola, który na swoim koncie zapisał 37 punktów (piąte kolejne spotkanie z dorobkiem co najmniej 30 punktów na mistrzostwach) oraz 9 zbiórek. Huertas natomiast na swoim koncie zapisał 32 punkty. Obaj zagrali kapitalne partie, ale tylko jeden z nich mógł cieszyć się z awansu do ćwierćfinału.

O tym, że spotkanie stało na bardzo wysokim poziomie, niechaj świadczą statystyki. Argentyńczycy osiągnęli 56 procent skuteczności w rzutach za 2 punkty i aż 61 procent w rzutach zza łuku, trafiając 11 trójek na 18 prób. Rywale nie byli o wiele gorsi, bowiem w rzutach za 2 uzyskali 57 procent, natomiast w rzutach zza linii 6,25 50 procent, na co złożyło się 12 celnych "trójek".

W ćwierćfinale Argentyńczycy zmierzą się z Litwinami, którzy kilka godziń wcześniej w pokonanym polu pozostawili Chińczyków.

Argentyna - Brazylia

93:89

(25:25, 21:23, 20:18, 27:23)

Argentyna: Luis Scola 37, Carlos Delfino 20, Hernan Jasen 15, Fabricio Oberto 7, Pablo Prigioni 6, Leonardo Gutierrez 6, Luis Cequeira 2, Roman Gonzalez 0, Paolo Quinteros 0, Guillermo Kammerichs 0

Brazylia: Marcelinho Huertas 32, Leonardo Barbosa 20, Marcelo Machado 10, Tiago Splitter 10, Alex Garcia 7, Anderson Varejao 7, Guilherme Giovannoni 3, Marcus Vinicius 0, Nezhino Dos Santos 0, Murilo Becker 0

Komentarze (0)