Kevin Durant w półfinałowym meczu przeciwko Litwie zapisał na swoim koncie 38 punktów i 9 zbiórek, będąc niekwestionowanym liderem swojej reprezentacji. - Jestem po prostu szczęśliwy, że wygraliśmy ten mecz - powiedział po spotkaniu król strzelców ostatniego sezonu NBA. Zawodnik był tego dnia podwójnie zmobilizowany do dobrej gry, gdyż 11 wrzesień to szczególna data dla każdego Amerykanina. - To był szczególny dzień, wszyscy bowiem pamiętają, że w 2001 roku runęły wieże. To ciężki dzień dla wszystkich Amerykanów. To wielki zaszczyt w taki dzień móc reprezentować swój kraj - szczyci się 22-latek.
Reprezentanci USA rozstrzygnęli na swoją korzyść już 8 spotkań, dzięki czemu dzierżą miano niepokonanych. - Wiemy, że każdy mecz tutaj jest niesamowicie ważny, a my szanujemy każdego rywala. Gramy wszyscy razem, tworzymy zespół i jesteśmy jednością. Nie ma tutaj nikogo, kto jest lepszy od innego. Nikt się nie wywyższa i to jest najważniejsza sprawa - ocenia przyczynę sukcesów reprezentacji USA Durant, który średnio na swoim koncie notuje w Turcji 22,1 punktu. Jak sam przyznaje, na tak dobrą dyspozycję pracował przez całe lato. - Staram się po prostu grać agresywnie. Pracowałem nad taką formą dużo trenując przez całe lato. Teraz staram się pokazać wszystkie swoje umiejętności. Jestem szczęśliwy, mogąc być częścią tej wspaniałej grupy ludzi. To sprawia, że mogę stawać się lepszym zawodnikiem - dodaje skrzydłowy Oklahoma City Thunder.
Przed podopiecznymi Mike'a Krzyżewskiego pozostał ostatni, najważniejszy zarazem mecz w turnieju. Jego stawką będzie tytuł najlepszego zespołu świata. Rywalem w niedzielnym finale będą gospodarze - Turcy. - Być w meczu, którego stawką jest złoty medal mistrzostw świata, to wielki zaszczyt - przyznaje Durant. - Musimy wyjść na parkiet i zagrać tak twardo, jak tylko potrafimy. Patrzymy w przyszłość i chcemy wywieźć do swojego kraju złote medale. To będzie bardzo ciężki mecz, zdajemy sobie z tego sprawę. Jesteśmy gotowi podjąć to wyzwanie.
Skrzydłowy Thunder jest też pod wrażeniem poziomu turnieju i emocji, jakie mu towarzyszą. - Rywalizacja tutaj jest nieprawdopodobna. To jest niezwykle ciężki turniej pod względem fizycznym. Jestem jednak szczęśliwy, że mogę tutaj być - zakończył lider USA, który będzie chciał w niedzielę po raz kolejny poprowadzić swoją reprezentację do zwycięstwa. W meczu przeciwko Litwie zdobył 38 punktów, czym ustanowił nowy rekord jeśli chodzi o zawodnika reprezentacji USA podczas pojedynku na mistrzostwach świata. Poprzedni należał do Carmelo Anthony'ego. Ten podczas ostatniego turnieju o miano najlepszej drużyny świata uzbierał na swoim koncie 35 oczek w meczu przeciwko Włochom.