Z impetem pierwszy mecz włocławskiego turnieju rozpoczęły drużyny PGE Turowa Zgorzelec oraz Bnei Hasharon. Spotkanie, które śledziło niewielu fanów w Hali Mistrzów, od samego początku toczyło się w szybkim tempie i obfitowało w skuteczne zagrania z obu stron. Kompletnie nie było widać, że zarówno polski, jak i izraelski zespół, dopiero szlifują swoją taktykę przed rozpoczęciem krajowych rozgrywek. Wynik zmieniał się praktycznie w każdej akcji i ostatecznie po dziesięciu minutach nieznacznie prowadzili goście z Izraela, 21:17.
W ekipie Bnei imponował zwłaszcza były gracz Charlotte Hornets - Lee Nailon. Doświadczony Amerykanin łatwo ogrywał swoich przeciwników, a że pod koszem nieźle radził sobie również jego rodak, Shawn James, w 14. minucie spotkania Turów przegrywał już 19:28. Wówczas na parkiecie ponownie pojawili się jednak Konrad Wysocki oraz Marko Brkić (13 oczek w pierwszej połowie - cały dorobek meczowy) i sytuacja odwróciła się o 180 stopni. To właśnie głównie dzięki grze tego duetu, zgorzelczanie zmniejszyli straty do przerwy do zaledwie trzech oczek, 44:41.
Po zmianie stron Turów kontynuował dobrą passę. Widać było, że na podopiecznych Jacka Winnickiego bardzo dobrze wpłynęła końcówka drugiej kwarty, podbudowując ich psychicznie. Co prawda punktów nie zdobywali już Brkić i Wysocki, ale pałeczkę w ofensywie przejął Torey Thomas. Amerykański playmaker imponował przygotowaniem fizycznym oraz łatwością rzutu. Podobać się mógł również waleczny Ivan Zigeranović, który albo punktował, albo wymuszał faule. To właśnie jego osiem punktów wyprowadziło zgorzelczan na prowadzenie 53:46.
Wydawało się wówczas, że Turów opanował sytuację i nie pozwoli swojemu rywalowi zbliżyć na mniejszy dystans. Skuteczny Nailon, do spółki z Amitem Tamirem, sprawił jednak, że Bnei zniwelowało nieco straty, lecz w tym momencie uruchomił się kolejny zawodnik w szeregach polskiej drużyny. Michael Kuebler trafił dwie trójki z rzędu i Turów wyszedł na prowadzenie 71:62. To podłamało nieco ekipę z Hasharon, która przez osiem i pół minuty czwartej kwarty zdobyła tylko dwa punkty. W tym czasie zgorzelczanie rzucili aż 19 oczek i dzięki temu wygrali pierwszy mecz Kasztelan Basketball Cup 2010 81:66.
Bnei Hasharon - PGE Turów Zgorzelec 66:81 (21:17, 23:24, 14:19, 8:21)
Bnei: Nailon 20, Tamir 14, Steele 13, James 10, Grunfeld 4, Shason 3, Rivera 2, Reis 0, Katz 0
PGE Turów: Thomas 20, Zigeranović 14, Brkić 13, Kuebler 8, Wysocki 8, Bochno 5, Gabiński 4, Koljević 4, Jackson 3, Jarmakowicz 2, Jarecki 0, Tomaszek 0
11:4 - od takiego stanu drugi meczu turnieju rozpoczęli gospodarze imprezy, Anwil Włocławek. Podopieczni Igora Griszczuka z pewnością chcieli z jak najlepszej strony pokazać się swojej publiczności, która na to spotkanie stawiła się w o wiele liczniejszym gronie niż na wcześniejsze. Spore oczekiwania kibice wiązali z grą nowych koszykarzy, lecz tego wieczora akurat żaden z nich nie odegrał pierwszoplanowej roli.
Prym od samego początku wiódł nie kto inny, jak Andrzej Pluta. 36-letni weteran polskich parkietów szybko zdobył dziewięć punktów i Anwil pewnie prowadził. Dobrze w pojedynek wkomponował się również Łukasz Majewski, który imponował tym, z czego zasłynął grając m.in. w Polpharmie Starogard Gdański - siłą, defensywą oraz walką na każdym centymetrze parkietu. Pod koniec pierwszej kwarty na parkiecie pojawił się natomiast D.J. Thompson, który swoją obecność od razu zaznaczył celną trójką i asystą.
Po dziesięciu minutach Anwil wygrywał z BC Siauliai 25:12 i wydawało się, że w kolejnych partiach spotkania w dalszym ciągu będzie kontynuował rozkładanie rywala na łopatki. Zawodnicy Antanasa Sireiki ocknęli się jednak w drugiej kwarcie i dzięki kombinacyjnej grze z udziałem filigranowego Ricky’ego Harrisa oraz gigantycznego (221 cm wzrostu) Romana Gumenyuka zmniejszyli straty do ledwie czterech oczek, 25:21. W tej partii meczu to Anwil miał problemy ze zdobywaniem punktów i dopiero po kilku minutach kosz odczarował Paul Miller, który zmienił zagubionego Ike’a Okoye.
Do przerwy Anwil prowadził jednak różnicą ośmiu oczek (35:27), gdyż fantastycznie spotkanie rozgrywał wspomniany Pluta. Kapitan zespołu korzystał z pomysłowych zagrań rozgrywających: Thompsona oraz Roberta Skibniewskiego i raz po raz dziurawił kosz rywali, zdobywając do przerwy 14 oczek. Po zmianie stron z kolei kontynuował swoje show i dodając kolejne dwie celne trójki, wyprowadził swój zespół na prowadzenie 47:37. Plucie kompletnie nie przeszkadzał fakt, że linia za trzy została przed nadchodzącym sezonem przesunięta o pół metra, do stanu 6,75 - w całym spotkaniu zanotował skuteczność 8/11 z dystansu!
Trafienia kapitana (33 punkty w meczu!) wyraźnie rozluźniły włocławian, którzy nic nie zrobili sobie z tego, że w pewnym momencie serią ośmiu oczek popisał się Darius Gvezdauskas i spokojnie kontynuowali skuteczny atak. Spod kosza punktował Miller, a swoje punkty dorzucili Nikola Jovanović i Dardan Berisha. Na pięć minut przed końcową syreną gospodarze prowadzili już nawet 71:49 i taką też różnicą zakończyło się to spotkanie (ostatecznie 78:56). W ostatnich minutach trener Griszczuk zdecydował się nawet, co nie zdarza mu się często, wpuścić na parkiet juniorów: Patryka Czerwińskiego i Michała Pietrzaka, lecz ci tylko spudłowali do spółki cztery rzuty.
Anwil Włocławek - BC Siauliai 78:56 (25:14, 10:13, 22:16, 21:13)
Anwil: Pluta 33, Miller 14, Jovanović 10, Berisha 7, Thompson 7, Majewski 4, Mucić 3, Okoye 0, Skibniewski 0, Czerwiński 0, Pietrzak 0
Siauliai: Harris 17, Stanionis 11, Gvezdauskas 10, Sarakauskas 6, Ruzgas 6, Gumeniuk 4, Żukauskas 2, Varanauskas 0, Pauliukenas 0, Matulionas 0, Jucikas 0