MŚ Kobiet - miejsca 13-16: Chinki nokautują Argentynki, w Afryce królują Malijki

Chinki znokautowały w meczu o 13. miejsce na mistrzostwach świata w Czechach Argentynki aż 86:60! Reprezentantki Kraju Środka najlepiej spisały się w ostatniej kwarcie, którą wygrały aż 25:9. W spotkaniu o prymat w Afryce górą Malijki! Debiutantki potrzebowały dogrywki, by wyjść zwycięsko z konfrontacji z Senegalkami.

Patryk Kurkowski
Patryk Kurkowski
CHINY - ARGENTYNA
Obie drużyny ostrzyły sobie apetyty na 13. miejsce, nie chciały bowiem wracać do domu upokorzone, nie próbując chociaż rozpaczliwie bronić honoru. Toteż mecz zapowiadał się na wyrównaną batalię, w której mogło być sporo emocji. Mogło, bo nie było. Chinki wprawdzie potrzebowały czasu na rozwinięcie skrzydeł, ale kiedy już wyrwały się Albicelestes odskoczyły ekspresowo. Podopieczne Sun Fengwu zdobyły piętnaście punktów z rzędu, odrobiły więc straty i wyszły na prowadzenie. Reprezentację Kraju Środka napędzały szalenie skuteczne Dan Liu i Zengyu Ma. Tymczasem Argentynki próbowały się uporać z kryzysem niezwykle głębokim, potrzebowały one ponad cztery minuty na przełamanie indolencji rzutowej. Przebudzenie Florencii Fernandez i spółki nastąpiło dopiero w drugiej odsłonie. Wtedy to Chinki wyraźnie spuściły z tonu, skuteczność tego teamu spadła drastycznie, a koszykarki Eduardo Pinty wreszcie miały coś do powiedzenia. To nastąpiło jednak tuż przed przerwą, wcześniej zawodniczki z Azji kontynuowały swój marsz, w pewnym momencie prowadziły nawet czternastoma oczkami. Dobrze dysponowana Fernandez oraz wtórujące jej partnerki zdołały jednak zbliżyć się przed końcem pierwszej połowy na odległość siedmiu punktów. Po przerwie Albicelestes wybiegły zmotywowane z wiarą w to, że można jeszcze odmienić losy tej potyczki. Wszak przewaga Chinek nie była zbyt wielka, wystarczyło tylko poprawić się nieco w ofensywie i wygrana była w zasięgu ręki. Nie minęły nawet dwie minuty a zawodniczki Pinty niemal dopadły swoje rywalki, traciły już tylko trzy oczka. Azjatki za wszelką cenę broniły jednak wyniku, znów przypomniała o sobie znakomita Liu, której w sukurs poszła Hanlan Zhang celnie rzucając zza łuku. Argentynki się nie poddawały, niespełna cztery minuty przed końcem tej partii znów odważyły się na podryg, po punktach Mariany Cava przegrywały 48:50. To jednak wszystko na co było stać tego dnia koszykarki z Ameryki Południowej. Od tego momentu parkiet należał do podopiecznych Fengwu, które na dziesięć minut przed końcem miały 10 punktów przewagi. Chyba nawet najwięksi kibice chińskiego kolektywu nie spodziewali się, że ich ulubienice zagrają tak fantastycznie w ostatniej odsłonie. Chinki najwyraźniej zachowały sporo sił na tę część spotkania, bo na tle dogorywających Albicelestes wypadały rewelacyjnie. Ich przewaga rosła z każdą minutą, do gry włączyły się również pozostałe zawodniczki, dotąd mniej zauważalne. Z niebywałą łatwością reprezentantki Kraju Środka umieszczały piłkę w koszu, skuteczność wzrosła niesamowicie, ostatecznie wygrały aż 86:60. Argentynki w czwartej partii właściwie nie istniały - gdyby nie Fernanez i Cava skończyłoby się klęską totalną, gigantycznym pogromem. Wspomniany przed chwilą tercet zdobył w tym meczu 29 punktów, niemal połowę całego dorobku! Cava uzbierała 18 oczek, zebrałą 4 piłki, miała także 4 przechwyty i asystę. Fernandez z kolei zdobyła 11 punktów, zebrała 5 piłek oraz miała 2 asysty. Zdecydowanie lepsze wrażenie pozostawiły jednak Chinki - środkowa Nan Chen rzuciła 18 punktów, zbierając 9 piłek otarła się o double-double. Co nie udało się Chen, udało się Liu, która do 17 punktów dołożyła aż 11 zbiórek. Ma, która świetnie grała zwłaszcza w pierwszej partii, zakończyła zawody z dorobkiem 16 oczek, 3 asysty, tyle samo zbiórek i przechwyt.
Chiny - Argentyna 86:60 (25:15, 14:17, 22:19, 25:9)
Chiny: Nan Chen 18, Dan Liu 17, Zengyu Ma 16, Lijie Miao 10, Hanlan Zhang 9, Fan Zhang 6, Xiaojia Chen 4, Liwei Song 4, Xin Guan 2, Hongpin Huang 0, Banban Yang 0. Argentyna: Marina Cava 18, Florencia Fernandez 11, Carolina Sanchez 9, Alejandra Chesta 6, Debora Gonzalez 6, Agostina Burani 4, Sandra Pavon 3, Noelia Mendoza 3, Paula Reggiardo 0, Marcela Paoletta 0.
SENEGAL - MALI
Afrykańskie zespoły na czempionacie w Czechach okazały się zdecydowanie najsłabsze, doszło więc między nimi do bezpośredniej konfrontacji w walce o przedostatnie miejsce. I kto by się spodziewał, że nawet w takim spotkaniu będą emocje, wszak do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka, w której lepsze okazały się koszykarki Herve Coudray'a, ale od początku. Przez długi czas wyrównana walka. Malijki wprawdzie grały bardzo skutecznie bliżej kosza, ale za to brakowało im punktów z dystansu, które pozwoliłyby im odskoczyć, uzyskać bezpieczną przewagę nad oponentkami. Świetnie spisywały się waleczna Hamchetou Maiga Ba oraz Djenebou Sissoko, które po dziesięciu minutach potyczki miały na swoim koncie już po sześć oczek. Senegalki tymczasem z trudem potrafiły umieścić piłkę w koszu, trafiały na początku, później niemal wszystkie punkty zdobywały z linii rzutów osobistych. Pomimo tego nie traciły wiele do oponentek. Kiedy przebudziła się Aya Traore i rzuciła osiem oczek z rzędu udało się nawet doprowadzić do remisu. Brakowało jednak wsparcia, pozostałe partnerki nie podchwyciły znaku, choć próbowały trafić do kosza, nie mogły się przełamać. Nic więc dziwnego, że wciąż na prowadzeniu były Malijki u których odpowiedzialność wzięła na siebie Djene Diawara. Zawodniczki Moustaphy Gaye traciły kontakt, powoli musiały się oswajać z myślą, że wygrać ten mecz będzie szalenie ciężko. Na przerwę Senegalki schodziły z aż 13 punktami straty. Warto dodać, że w ciągu dwóch kwart zdobyły...zaledwie 24 oczka, z czego osiem z osobistych. To jednak nie koniec zdumiewających statystyk - w drugiej partii przez blisko sześć minut nie udało się drużynie znad Oceanu Atlantyckiego zdobyć choćby jednego punktu! Po przerwie wiele się zmieniło bo Senegalki wybiegły na parkiet odmienione. Choć przegrywały bardzo wysoko, nie poddawały się i systematycznie odrabiały straty, wreszcie podreperowały swoje celowniki. Podopieczne Coudray'a zaczęły tracić grunt pod nogami, stanęły wręcz w miejscu - przez ostatnie dwie minuty nie żaden ich rzutów nie znalazł drogi do kosza. Znakomity finisz zanotował z kolei koszykarki Gaye, które zdobyły siedem oczek z rzędu, zmniejszyły rozmiary strat do zaledwie sześciu oczek, sprawa triumfu tym samym znów była otwarta. W ostatniej odsłonie trwał szalony pościg Senegalek. Musiały one postawić wszystko na jedną kartę, ruszyć do frontalnego ataku. Zdawało to egzamin, bo Malijki nadal nie znalazły sposobu na przełamanie kryzysu, wyjście z dołka, których dopadł ich w najmniej oczekiwanym momencie. Debiutantki zostały dopadnięte przez rywalki już niespełna sześć minut przed ostatnią syreną, ale wciąż próbowały odskoczyć. Wprawdzie za sprawą Meiyi Tirery i Diany Gandegi udało się wyjść z opresji, ale tylko na chwilę, bo rozpędzone zawodniczki znad Atlantyku dzięki Traore i Fatou Dieng wyszły na prowadzenie. Im bliżej było końca, tym większe były emocje - w poczynania obu drużyn znów wkradł się chaos, toteż nie było mowy o seryjnym zdobywaniu punktów. Koniec końców po 40 minutach spotkania był remis 61:61. Malijki przed porażką uratowała dokładnie sekundę przed syreną Naignouma Coulibaly trafiając spod kosza. W doliczonym czasie gry więcej szczęścia miały Malijki, poprawiły swoją skuteczność, więcej koszykarek miało prawo głosu w ataku. Tym samym to one zwyciężyły całą niezwykle męczącą batalię, choć skromnie bo tylko dwoma punktami 69:67. Większa liczba opcji w ofensywie była dla końcowego sukcesu debiutujących w Czechach zawodniczek. Najlepiej w tym teamie spisały się Diawara oraz Tirera - rzuciły one odpowiednio 14 i 13 punktów.
Senegal - Mali 67:69 (14:18, 10:19, 17:10, 20:14, d. 6:8)
Senegal: Aya Traore 15, Marie Sy 11, Fatou Dieng 9, Astou Traore 8, Diodio Diouf 7, Oumoul Sarr 6, Aminata Diop 4, Salimata Diatta 3, Awa Gueye 2, Bineta Diouf 2, Jeanne Senghor 0. Mali: Djene Diawara 14, Meiya Tirera 13, Hamchetou Maiga Ba 12, Djenebou Sissoko 10, Naignouma Coulibaly 8, Diana Leo Gandega 6, Kadiatou Toure 3, Nassira Traore 3, Fatoumata Bagayoko 0, Astan Dabo 0.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×