Mogło się wydawać, że początek spotkania był udany dla gospodarzy. Akcją dwa plus jeden popisał się Grudziński, a po trójce Stokłosy było już 8:2. To nie jednak dobra dyspozycja Spójni, lecz słabe wejście w mecz gości. MKS z minuty na minutę się rozkręcał, choć i tak do pełni formy wiele brakowało. Po trafieniu Pawła Zmarlaka Zagłębiacy wyszli na pierwsze w tym meczu prowadzenie (9:10). Obie drużyny dużo faulowały i punkty zdobywały głównie z rzutów wolnych. Dobrze dysponowany był skrzydłowy gości Marek Piechowicz, który pod koszem Spójni siał spustoszenie. Kwartę udaną akcją zakończył Rafał Partyka.
Początek drugiej ćwiartki zwiastował lepszą dyspozycję gości. Podopieczni Wojciecha Wieczorka przełamali się trafiając dwie trójki z rzędu. Wtedy jednak gospodarzy do gry pobudził Arkadiusz Soczewski. Wychowanek Spójni zagrał pierwszy dobry mecz od czasu kontuzji, której nabawił się jeszcze przed poprzednim sezonem. Po celnym osobistym Marcina Stokłosy na tablicy wyników widniał remis (25:25). Później jednak znów coś w grze gospodarzy się zacięło i MKS za sprawą Marka Piechowicza odzyskał przewagę, którą posiadał po pierwszej kwarcie.
Ostre słowa trenera Chodkiewicza miały wstrząsnąć zespołem. Ten efekt początkowo zadziałał i stargardzianie w mgnieniu oka odrobili straty. Wydatnie przyczynili się do tego wysocy Grudziński i Soczewski. Kapitanowi Spójni sił wystarczało jednak tylko na początkowe minuty trzeciej kwarty, później było już znacznie gorzej. Oba zespoły w tym fragmencie spotkania zawodziły. Wydawało się, że goście słabną, ale Spójnia jak na złość nie chciała tego wykorzystać. Końcówka kwarty jednak zdecydowanie dla dąbrowian. Goście głównie za sprawą Zmarlaka mozolnie budowali przewagę.
Początek ostatniej części gry rozwiał wszelkie wątpliwości. Na skuteczną akcję Buczyniaka MKS odpowiedział serią siedmiu punktów i uzyskał bezpieczną przewagę (36:50). Co ciekawe, mimo iż w Spójni na parkiecie przebywało aż trzech wysokich zawodników, to rywal ze spokojem zbierał piłki pod tablicami. Na tym jednak emocje się nie skończyły i Spójnia pokazała, że przez kilka minut potrafi zagrać na niezłym poziomie. Sygnał do ataku akcją dwa plus jeden dał Rafał Kulikowski. Chwilę później po kolejnej skutecznej akcji Łukasza Ulchurskiego było już 46:50. To jednak kres pogoni gospodarzy. Po kolejnej przerwie wziętej przez Wojciecha Wieczorka MKS otrząsnął się z przestoju i zaczął lepiej bronić. Kolejne faule gospodarzy powodowały rzuty wolne, które na punkty zamieniał Basiński.
Koszykarze Spójni Stargard nie wykorzystali znakomitej okazji na przełamanie. Mimo, że goście z Dąbrowy Górniczej nie zaprezentowali wielkiej koszykówki okazali się zdecydowanie lepsi od swojego rywala.
KS Spójnia Stargard Szczeciński - MKS Dąbrowa Górnicza 52:61 (14:19, 13:13, 7:11, 18:18)
Spójnia: Soczewski 12, Grudziński 11, Buczyniak 8, Kulikowski 7, Stokłosa 5, Ulchurski 4, Wilczek 3, Bodych 1, Wróblewski 1, Grzegorzewski 0, Koszuta 0.
MKS: Piechowicz 18, Zmarlak 12, Basiński 10, Szczypka 8, Lisewski 5, Koziński 4, Partyka 2, Piotrkowski 2, Bogdanowicz 0, Lemański 0,