Arkadiusz Miłoszewski: Porażka na własne życzenie

Polonia 2011 wciąż szuka właściwego rytmu. Zespół oparty na zawodnikach młodych gra tej jesieni chaotycznie - po bardzo dobrym spotkaniu w Szczecinie, trzy dni później koszykarze z Warszawy nie mieli wiele do powiedzenia w meczu ze Sportino Inowrocław.

- Gdybyśmy zagrali na naszym poziomie, to ten mecz moglibyśmy wygrać - nie kryje w rozmowie ze SportoweFakty.pl trener Polonii 2011, Arkadiusz Miłoszewski. - Niestety, spisaliśmy się bardzo, bardzo źle. - Koszykarze z Warszawy ulegli gościom 60:77, choć jeszcze na kilka chwil przed przerwą na tablicy świetlnej widniał remis. Polonistom przytrafiły się wówczas dwie strat i Sportino zeszło do szatni prowadząc 38:34. Zaraz po przerwie goście rzucili jedenaście punktów z rzędu, rozstrzygając losy meczu.

- Zabrakło konsekwencji w obronie - tłumaczy Miłoszewski. - Każda gra jeden na jeden z rywalem była przez nas przegrana. Żytko, Sulowski czy Rosnowski wykorzystywali to z zimną krwią - albo sami kończyli, albo zagrywali pod kosz - dorzuca. Dzięki temu na bohatera meczu wyrósł doświadczony Wojciech Żurawski, który rzucił aż 35 punktów. - W zespole z Inowrocławia było czterech graczy z ekstraklasową przeszłością. Ja przeciwstawiłem im czterech siedemnastolatków - ciągnie trener Polonii.

Gospodarze słabo rzucali za dwa punkty - mieli tylko 43 proc. skuteczności. Celności brakowało też przy rzutach osobistych, sporo było niepotrzebnych strat. - Nie mieliśmy rozgrywającego - mówi Miłoszewski. - Kowalczyk złapał kontuzję biodra i w jego miejscu grać musieli Jankowski i Michalak, dla których nie jest to naturalna pozycja. To są typowi strzelcy i nie mają odpowiednich predyspozycji do rozgrywania - tłumaczy. - Za dużo było też indywidualnych akcji, one rozwaliły nam zespół - dorzuca.

Dla Polonistów to druga porażka tej jesieni. Na początku rozgrywek przegrali z ŁKS-em, a tydzień później - w dramatycznych okolicznościach - pokonali Radex Szczecin. Teraz czeka ich wyjazd do Dąbrowy Górniczej. - Przede mną trochę rozmów z zawodnikami - przyznaje Miłoszewski. - Nie mamy wiele czasu, za dwa dni znów gramy mecz, liga leci. Wiele zależy od tego, jak długo potrwa przerwa Kowalczyka. To dla nas kluczowy zawodnik i jeśli zabraknie go w kolejnym spotkaniu, to będziemy mieli poważny problem - kończy.

Komentarze (0)