W całym meczu na prowadzeniu - relacja z meczu Sportino Inowrocław - ŁKS Sphinx Łódź

W meczu kończącym 4. kolejkę pierwszej ligi, Sportino pokonało ŁKS 60:53. Dla gospodarzy była to trzecia wygrana w obecnym sezonie, z kolei dla łodzian, trzecia porażka w czwartym spotkaniu rozegranym na wyjeździe z rzędu.

Na zapleczu ekstraklasy mogą grać wyłącznie zawodnicy, którzy posiadają polskie obywatelstwo. W zeszłym tygodniu do Sportino dołączył drugi, obok Wiaczesława Rosnowskiego gracz, mający dwa paszporty. To Aleksander Lichodziejewski, 25-letni silny skrzydłowy, który powrócił do Polski po tym, jak w 1986 roku wyjechał wraz z rodzicami do Belgii.

Właśnie ci dwaj koszykarze byli najlepszymi strzelcami Sportino w potyczce z ŁKS-em. Razem zdobyli niemal połowę punktów z całego dorobku drużyny. - Najważniejsze jest to, że wygraliśmy. Mój wkład tak mocno się nie liczy - odpowiedział Lichodziejewski na pytanie o ocenę swojej postawy w debiucie. - Źle zagraliśmy w ostatniej kwarcie. Nie powinno się tak zdarzyć, że po 30. minutach mamy aż 18. punktów przewagi, a później robi się nerwowa końcówka - dodał skrzydłowy z Inowrocławia. - Rozluźniliśmy się, a przeciwnik to wykorzystał. Martwi mnie nierówność naszej gry - powiedział trener Sportino Aleksander Krutikow.

Gospodarze nie oddali prowadzenia ani na sekundę. Największe uzyskali tuż przed końcem trzeciej odsłony, kiedy wygrywali 47:28. Ta kwarta była akurat najgorszą w wykonaniu ŁKS-u w tym spotkaniu. Pierwsze punkty z gry koszykarze tego zespołu zdobywali dopiero po siedmiu minutach. - Zagraliśmy bardzo nieskutecznie. To była jedna z przyczyn tego przestoju, ale odnosi się to również do całego spotkania. W pewnym stopniu było to spowodowane dobrą obroną Sportino. Ale takiego argumentu nie można już użyć przy rzutach wolnych. Przy nich przecież nikt nie przeszkadza - ocenił szkoleniowiec łodzian Piotr Zych.

Ten element wychodził jego podopiecznym bardzo źle. W pierwszej połowie spudłowali 5. takich prób, w drugiej kolejnych 9. - Nie wpadały nam także rzuty z dystansu. Dzieje się tak już w naszym kolejnym meczu - zauważył obrońca ŁKS-u Krzysztof Morawiec. W poniedziałkowej konfrontacji ekipa z Łodzi trafiła tylko 5 z 29 rzutów z dystansu, a w poprzednich meczach 1/17 (przeciwko AZS-owi Radex Szczecin), 5/19 (Znicz Basket Pruszków), 6/19 (Polonia 2011 Warszawa).

Sportino Inowrocław - ŁKS Sphinx Łódź 60:53 (20:14, 14:11, 16:7, 10:21)

Sportino: Wiaczesław Rosnowski 20, Aleksander Lichodziejewski 9, Łukasz Żytko 8, Jacek Sulowski 7, Tomasz Piotrkiewicz 5, Wojciech Żurawski 4, Wojciech Kus 3, Paweł Mowlik 2, Maciej Strzelecki 2, Hubert Wierzbicki 0.

ŁKS: Piotr Trepka 12, Krzysztof Morawiec 7, Marcin Salamonik 7, Krzysztof Sulima 7, Bartłomiej Szczepaniak 6, Michał Krajewski 5, Jakub Dłuski 4, Bartosz Bartoszewicz 3,

Dariusz Kalinowski 2, Filip Kenig 0.

Źródło artykułu: