Piotr Zych, trener ŁKS-u Sphinx Łódź: Niestety, ale nie udało nam się wywieźć zwycięstwa z trudnego terenu, jakim jest hala w Inowrocławiu. Główną przyczyną naszej porażki była fatalna skuteczność. Odnosi się ona zarówno do rzutów z gry, jak z linii osobistych. Przy tych drugich, nikt nam przy nich nie przeszkadzał, a my seryjnie pudłowaliśmy. W czwartej kwarcie rzuciliśmy się do odrabiania strat, ale nie starczyło nam czasu. Może gdybyśmy szybciej to zrobili, wynik byłby inny.
Aleksander Krutikow, trener Sportino Inowrocław: Pomimo tego, że ŁKS przegrał, chciałbym pogratulować trenerowi postawy jego drużyny. W czwartej kwarcie odrobiła straty sięgające prawie dwudziestu punktów i powróciła do gry. Z kolei mój zespół w tym czasie się rozluźnił. Pod koniec daliśmy zebrać przeciwnikom z tablic zbyt dużo piłek, w naszej grze pojawiła się nerwowości. Martwi mnie nierówna postawa na przestrzeni całego spotkania. Można tłumaczyć to tym, że zbyt krótko ćwiczymy w tym składzie, który jest obecnie. Ostatnio dość często dochodziło do zmian w kadrze.
Krzysztof Morawiec, obrońca ŁKS-u Sphinx Łódź: W trzech pierwszy kwartach inicjatywa w spotkaniu należała do Sportino. W ostatniej odsłonie my ją przejęliśmy, zaczęliśmy odrabiać straty, ale niestety nie zdołaliśmy wszystkich. Przychylam się do tego, co powiedział trener, że rzucaliśmy na słabym poziomie. Oprócz osobisty, nie wpadały nam rzuty z dystansu. Dzieje się tak już w naszym kolejnym meczu. Musimy bardziej popracować nad tym elementem.
Aleksander Lichodziejewski, skrzydłowy Sportino Inowrocław: Najważniejsze jest to, że wygraliśmy. Mój wkład tak mocno się nie liczy. Dobrze zaczęliśmy, przewarzaliśmy przez większość spotkania. Źle jednak zagraliśmy w ostatniej kwarcie. ŁKS pokazał wtedy charakter, odrobił dużą część strat. A nie powinno się tak zdarzyć, że po 30. minutach mamy aż osiemnaście punktów przewagi, a później robi się nerwowa końcówka.