INEA AZS potrzebuje wzmocnień

Działacze INEA AZS Poznań przed sezonem zakładali, że drużyna powalczy o awans do fazy play off. Po czterech rozegranych meczach wiadomo już, że realizacja tego celu będzie niezwykle trudna. Chyba, że zespół zostanie wzmocniony.

Kilka dni temu z Poznaniem pożegnała się Britney Hodges, która nie spełniła pokładanych w niej nadziei i trener Krzysztof Szewczyk ma do dyspozycji zaledwie siedem zawodniczek zdolnych do gry na poziomie ekstraklasy, co oznacza, że przebywają one na parkiecie dłużej niż rywalki. Spojrzenie na statystyki średniej długości gry przez poznańskie zawodniczki nie przynosi pozywanych wniosków - w czołowej dziesiątce są aż cztery koszykarki INEA AZS-u.

Oznacza to problem nie tylko dla zawodniczek, które pod koniec meczów są wyraźnie bardziej zmęczone od rywalek, ale i dla trenera, który - jeśli zawodzi któraś z podstawowych koszykarek - nie może nic zrobić. - Nie mamy jakiś wybitnych zawodniczek. Żeby wygrać mecz od początku do końca musimy grać swoje, jeśli nie będziemy grać na 100 proc. to zespoły, które są w naszym zasięgu i tak będą z nami wygrywać - mówi Agnieszka Makowska.

Sytuacja kadrowa jest na tyle zła, że po meczu z Artego Bydgoszcz Szewczyk otwarcie przyznał, że na chwilę obecną nie ma mowy o awansie do fazy play-off. - Będziemy walczyć o utrzymanie i to wcale nie jest powiedziane, że będzie łatwo - mówił. -Sytuacja finansowa jest taka, że nie stać nas obecnie na sprowadzenie nowej zawodniczki zza oceanu. Jak się pojawi nowy sponsor, to wtedy dopiero będziemy myśleć o następczyni Hodges - dodaje na łamach Głosu Wielkopolskiego.

- Idczak nie ma zmienniczki - kontynuuje Makowska. - Amerykanka, która przyjechała niestety nie nadawała się, robiła za dużo strat, nietrafiony transfer. Zobaczymy co klub zrobi w tej kwestii, mi nic na ten temat nie wiadomo. Ławka jest krótka, są młode dziewczyny, ale nie na tyle ograne, by pomóc nam w lidze - przyznaje.

Czy poznanianki wyobrażają sobie grę siódemką przez cały sezon? - Wyobrażam sobie, ale to nie przyniesie efektu. Przydałaby się nam zawodniczka, która nas wzmocni i zwiększy rotację - mówi Makowska. - Zobaczymy po sezonie - odpowiada Elżbieta Mowlik. - Ale to, że jest nas tylko siedem do grania w żadnym wypadku nie usprawiedliwia porażek. Takie mecze, jak z Widzewem czy Artego powinniśmy wygrać bez względu na wszystko - wyjaśnia.

Komentarze (0)