Handicapem Sokoła Łańcut jest zespołowość

Właśnie minęło sześć lat, odkąd Sokół Łańcut wywalczył awans do pierwszej ligi. Co ciekawe, w tej chwili może się pochwalić najdłuższym stażem nieprzerwanej gry na zapleczu ekstraklasy. Trener zespołu, Dariusz Kaszowski przyznaje, że doświadczenia z tych minionych sezonów mają nie lada wpływ na odnoszone zwycięstwa.

Ekipa Sokoła na parkietach pierwszej ligi występuje nieprzerwanie od sześciu lat. Co ciekawe, miała kilka razy szansę awansować do najwyższej klasy rozgrywkowej. Zawsze brakowało jej jednak postawienia kropki nad "i". Również w tym sezonie Sokół rozpoczął rozgrywki rewelacyjnie i plasuje się w ścisłym czubie tabeli.

Nic więc dziwnego, że po wyciągnięciu najcięższych dział w Radomiu i rozstrzelaniu przed przerwą ekipy dotychczasowego lidera, wśród fanów basketu pojawiły się pytania, czy Sokół znowu zamierza obrać kurs na ekstraklasę? Dariusz Kaszowski, o którym mówi się, że jest strażnikiem żelaznej taktyki, ale z drugiej strony niczym ojciec dla koszykarzy, przekonuje, że jest nieco inaczej. - My po prostu gramy o zwycięstwa. W naszym teamie nie ma wielkich nazwisk, ale one akurat wyrobią się same - przekonuje.

Szkoleniowiec zwraca uwagę na to, że największym sukcesem było utrzymanie podstawowe "piątki" graczy z poprzedniego sezonu. - Problemy organizacyjne co prawda sprawiły, że nie wiadomo było czy w ogóle do ligi przystąpimy. Na szczęście znalazły się osoby, z nowym prezesem na czele, dla których basket jest wszystkim. Wszelkie braki staramy się nadrobić zespołowością, i to nam chyba jak na razie wychodzi - mówi trener Kaszowski.

Koszykarze z Łańcuta dodają tymczasem, że mocno wierzą w przyjście do klubu sponsora. - Mamy świadomość, że wiele zależy od nas. Dlatego staramy się prezentować atrakcyjną koszykówkę, co w działaniach marketingowych szefom klubu może tylko pomóc. W końcu Sokół to my - dodał Wojciech Pisarczyk.

Komentarze (0)