Zakładaliśmy, że wszystko wygramy - rozmowa z Dariuszem Kalinowskim, koszykarzem Łódzkiego Klubu Sportowego

- Mamy równą, silną ekipę, która jest w stanie ograć każdy zespół w tej lidze - ocenia możliwości Łódzkiego Klubu Sportowego jego rozgrywający, Dariusz Kalinowski. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl próbował wytłumaczyć dlaczego łodzianie do tej pory prezentowali się tak słabo.

Miłosz Marek: Czy czujesz się skurczybykiem?

Dariusz Kalinowski: Skąd to pytanie? (śmiech) Nie, nie czuję się skurczybykiem.

Filip Kenig, kiedy przejmował dowodzenie w klubie z al. Unii, wspominając o nowych piłkarzach, mówił, że muszą być "ambitnymi skurczybykami", takimi jak walczą w koszykarskim ŁKS. Postrzegałeś tak swój zespół?

- Myślę, że Filip Kenig chciał po prostu powiedzieć, ze piłkarze ŁKS zostawiają za mało zdrowia na boisku. Jeśli chodzi o nasz zespół to ambicji i woli walki nigdy nie brakowało. Od początku tamtego sezonu wyróżnialiśmy się mocną obroną, szybką grą i zaciętością, co mocno uprzykrzało przeciwnikom życie na boisku.

Wracając do ligowej rzeczywistości: 4 mecze, 3 porażki z pewnością nie tak miał wyglądać początek sezonu w waszym wykonaniu.

- Szczerze mówiąc spodziewaliśmy się innego początku sezonu. W meczach i turniejach przedsezonowych wyglądało to zupełnie inaczej - większość wygrywaliśmy. Mimo trudnych spotkań na wyjeździe, zakładaliśmy, że każdy mecz wygramy. Ciężko powiedzieć, co było główna przyczyną tych porażek. Na pewno przyczyniła się do tego słaba skuteczność, nad czym musimy wciąż pracować. Na szczęście ciężki okres mamy za sobą, teraz więcej meczów będziemy grali we własnej hali, przed własną publiką, która zawsze nas mocno wspiera. Jesteśmy dobrej myśli.

Mecz w Tychach był już takim "meczem o życie" czy presji wyniku jeszcze nie odczuwaliście?

- Presja na pewno była, bo po porażce z GKS-em nasza sytuacja byłaby już dramatyczna. Na szczęście udało się wywalczyć w Tychach cenne zwycięstwo, które wniosło w nasz zespół więcej wiary w siebie.

Dariusz Kalinowski wierzy, że najlepsze mecze dopiero przed jego drużyną.

Udało się wyeliminować mankamenty, które dotychczas były głównymi sprawcami waszych porażek?

- Trudno powiedzieć, bo wygraliśmy dopiero jeden mecz po serii porażek. Nad błędami wciąż pracujemy na treningach i z biegiem czasu na pewno nasza gra będzie wyglądała lepiej. Jak już wcześniej mówiłem naszym problemem jest skuteczność, ale wierzę, że to przyjdzie. Teraz trzeba realizować przedmeczowe założenia i wygrywać. Jak dla mnie mamy równą, silną ekipę, która jest w stanie ograć każdy zespół w tej lidze.

A jak ocenisz swoją indywidualną postawę? Na początku sezonu dostawałeś więcej minut. Teraz przebywasz na parkiecie trochę krócej...

- Na początku sezonu grałem lepiej niż w ostatnich trzech meczach, które uważam za bardzo słabe w moim wykonaniu, stąd pewnie mniejsza ilość minut na parkiecie. Mam nadzieję, że w kolejnych spotkaniach wniosę więcej do zespołu i odzyskam zaufanie trenera.

W środę czeka was kolejny mecz ligowy. Tym razem przed własną publicznością zagracie z Górnikiem Wałbrzych, rywalem, który ma identyczny bilans spotkań. Co trzeba zrobić, żeby po tym pojedynku mieć o jedno oczko więcej od rywali?

- Bronić szczelnie i rzucać celnie (śmiech). Nic więcej nie potrzeba.

Na koniec zapytam, czy stwierdzenie, że w Łodzi w tym sezonie będą świętowane dwa awanse do ekstraklasy jest nadal prawdziwe i możliwe do zrealizowania?

- Nadal jest prawdziwe i możliwe do zrealizowania. Piłkarze są liderami w tabeli a u nas jest dopiero początek sezonu, wiec jeszcze wszystko może się wydarzyć. Nieważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy.

Komentarze (0)