Jeśli miarą zespołu miałaby być jego ogólna marka, historia, tradycja czy nomenklatura adekwatna do osiągnięć w ostatnim sezonie, faworytem meczu Kotwica Kołobrzeg - Anwil Włocławek byłby z pewnością ten drugi zespół. Wszak to aktualny wicemistrz Polski, drużyna grająca w europejskich pucharach i mająca w swoim składzie koszykarzy, o których trener "Czarodziei z Wydm", Dariusz Szczubiał, może tylko pomarzyć. Na szczęście miarą jakości ekipy jest jeszcze jej obecna forma i na tej płaszczyźnie Kotwica zdecydowanie przewyższa włocławian i to pomimo tego, że w tabeli jest o dwa oczka niżej.
Kołobrzeżanie przegrali bowiem do tej pory dwa spotkania - z PBG Basketem Poznań oraz Energą Czarnymi Słupsk. Nie były to jednak mecze oddane bez walki. W Wielkopolsce zawodnikom Kotwicy wygrana wymknęła się z rąk dopiero w ostatnich akcjach pojedynku, zaś w Słupsku jeszcze po trzydziestu minutach wynik oscylował wokół remisu. Szacunek z kolei musi budzić zwycięstwo koszykarzy trenera Szczubiała nad aspirującym do medalu Treflem Sopot. W 2. kolejce Kotwica pokonała sopocian 74:68, a duet Ted Scott - Darrell Harris uzyskał do spółki 44 punkty, 16 zbiórek, wymusił 10 fauli i rozdał pięć asyst.
To właśnie na tym duecie najbardziej będzie musiał skupić się Igor Griszczuk, szkoleniowiec włocławskiego Anwilu, jeśli myśli o wywiezieniu dwóch oczek z Pomorza. Problem w tym, ze w dotychczasowych spotkaniach defensywa drużyny z Kujaw w niczym nie przypominała elementu, który mógłby przechylić szalę zwycięstwa na jej korzyść. Przeciwko Anwilowi bardzo dobre spotkania rozgrywali bowiem kluczowi strzelcy rywali: Darnell Hinson z Polonii (17 oczek) czy Winsome Frazier z AZS (23). Co prawda te dwa starcia włocławianie wygrali, ale wynikało to raczej z faktu, że najlepszych snajperów w szeregach przeciwnika nie wspomagali rezerwowi.
Jeśli więc w sukurs Scottowi i Harrisowi przyjdą inni gracze, np. Tomasz Zabłocki, Anthony Fisher czy Łukasz Diduszko, może się okazać, że Kotwica dzięki swojej ofensywnej koszykówce jest w stanie pokonać wyżej notowanego rywala. Z drugiej jednak strony trener Griszczuk powtarza, że jego drużyna z meczu na mecz prezentuje się coraz lepiej i choć nadal miewa zatrważające przestoje w grze (w meczu z Turowem włocławianie prowadzili już 52:40, by przegrać czterema punktami, a w spotkaniu z AZS wygrywali już 36:22, by ostatecznie wygrać tylko 89:82), kiedyś musi się przełamać i zacząć grać na swoim normalnym poziomie.
Szkoleniowiec Anwilu ma wszak do dyspozycji jeden z najmocniejszych składów w historii klubu, z zawodnikami, którzy w każdej innej drużynie ligi (poza Asseco) byliby gwiazdami: Andrzejem Plutą, Erikiem Hicksem, Paulem Millerem czy D.J. Thompsonem. A jakby tego było mało, dziesięć dni temu do drużyny dołączył Chris Thomas. Amerykanin przybył do Włocławka w piątek, a już w sobotę został bohaterem starcia z koszalinianami, notując 18 punktów, trzy asysty i trzy przechwyty. Z nim w składzie jakość gry Anwilu może wzrosnąć zdecydowanie szybciej.
Bardzo dużo zależeć będzie więc od dyspozycji liderów Kotwicy. Jeśli Scott znajdzie trochę wolnej przestrzeni na dystansie, a Harris swoją szybkością i skocznością pokona pod koszem duet Miller - Hicks, podopieczni trenera Szczubiała będą w stanie nawiązać wyrównaną walkę z Anwilem. Włocławianie z kolei zrobią wszystko, by ograniczyć poczynania wspomnianych Amerykanów. I gdy zagrają solidnie w defensywie, o atak mogą być spokojni.