J.R. Giddens bardzo późno dołączył do ekipy z Gdyni, ale szybko stał się jedną z jej głównych broni. Włodarze Asseco Prokomu Gdynia nie ukrywali, że takich zawodników właśnie jak Giddens ściągnięto do Trójmiasta na rozgrywki Zjednoczonej Ligi VTB oraz Euroligi. Jakież zatem było zdziwienie, gdy 25-latka zabrakło w składzie na mecz z BC Kalev Talin.
- Niestety Giddens boryka się z lekką kontuzją nogi i nie chcemy ryzykować - tłumaczył nieobecność jednej ze swoich gwiazd Tomas Pacesas, trener Asseco Prokomu Gdynia. - Chcemy go wyleczyć przed meczem w Eurolidze. Chcemy wygrać z Żalgirisem w Kownie, a tam czeka nas trudny mecz.
Gdynianie byli zdecydowanym faworytem meczu z rywalem z Estonii, dlatego też Pacesas mógł spokojnie odpuścić Giddensowi to spotkanie. - W tym spotkaniu damy radę bez niego tym składem jakim dysponujemy - mówił przed meczem litewski szkoleniowiec mistrzów Polski. Jak się jednak okazało, jego podopieczni nie mieli wcale łatwej przeprawy z ekipą z Talina, a wygraną zapewnili sobie dopiero w ostatniej minucie meczu, gdy zza linii 6,75 trafili kolejno Jan Hendrik Jagla i Bobby Brown. Ostatecznie Asseco Prokom Gdynia pokonało BC Kalev Talin 64:58.
Giddens samo spotkanie obserwował z trybun, a na parkiecie było bardzo mocno widać jego brak. Jego statystyki z dwóch meczy w Eurolidze, to średnie 18 punktów i 6,5 zbiórki, grając przy tym na 72 procentach skuteczności w rzutach z półdystansu. Właśnie takiej skuteczności w rzutach z gry brakowało gdynianom w sobotnim meczu. Na środę Amerykanin ma być już jednak w pełni gotowy i z pewnością będzie chciał pomóc swojej drużynie w odniesieniu pierwszej wygranej w tegorocznej edycji Euroligi.