Natalija nazywana jest przez kibiców "Toffi". Urodziła się 16 czerwca 1979 roku i jak sama twierdzi jest doskonałym odwzorowaniem zodiakalnego Bliźniaka. Osoby spod tego znaku muszą być w stałym ruchu, nie potrafią się nudzić. Są żywiołowe, pomysłowe i kreatywne. Zawsze dobrze poinformowane o wszystkim. Odważne i nonkonformistyczne. Są sangwinikami. Ale są też nerwowe, nadpobudliwe. Lubią intrygować i są "w gorącej wodzie kąpane". Taka też jest Trofimowa, której uśmiech i poczucie humoru działają jak magnes, a dwoistość charakteru potrafi doprowadzić do szewskiej pasji. Jest przy tym szczera i rozmowna. Można nawet powiedzieć gadatliwa. A co najważniejsze - pewna siebie i dbająca nie tylko o własny interes. Po mistrzostwach świata w Czechach głośno apeluje o poprawę sytuacji w białoruskiej koszykówce. Żeby utrzymać najwyższy poziom. Oto co opowiedziała nam w tej pasjonującej i szczerej rozmowie.
Tomasz Wiliński: Gratuluję występu na mistrzostwach świata w reprezentacji. Czy wynik spełnił twoje oczekiwania? Czy zwycięstwo z Rosją było cenniejsze od innych?
Natalia Trofimowa: - Dla mnie wynik na mistrzostwach świata był porażką. Dla sportowca czwarte miejsce jest najgorsze. Zwycięstwo z Rosją wydaje mi się, że nie było cenniejsze od innych, bo gdyby nie było wcześniejszych zwycięstw nie doszłoby do tego meczu. Każde zwycięstwo było dla nas bardzo cenne.
Po mistrzostwach świata Jelena Leuczanka otrzymała propozycję zmiany klubu, a AZS PWSZ propozycję wykupienia jej kontraktu. Czy inne Białorusinki też tego doświadczyły? A może padały inne, pozasportowe propozycje?
- Co do sprawy wykupienia kontraktu dziewczyn to niewiele mogę powiedzieć, bo sama wczoraj dopiero dowiedziałam się szczegółów dotyczących propozycji dla Jeleny (Leuczanki) od niej właśnie. Co do innych dziewczyn nie wiem czy były takie propozycje. Trzeba by było je o to zapytać. Co do innych , w tym tych pozasportowych, to miałyśmy bardzo dużo różnych propozycji. Zapraszano nas do telewizji, radia, gazet. Udzielałyśmy mnóstwa wywiadów, konferencji i tego było naprawdę dużo.
A nie było propozycji, żebyście zostały teraz jeszcze modelkami, czy może nawet celebrytkami?
- Takiej propozycji nie było, żebyśmy zostały modelkami. Natomiast na pewno gdyby taka oferta została mi złożona to z przyjemnością skorzystam. To jest coś zupełnie innego niż sport i myślę, że jest to interesujące dla każdej kobiety spróbować czegoś nowego, z zupełnie innej dziedziny.
Właściwie to już miałyście taką małą przygodę z modelingiem prezentując sukienki na mistrzostwa świata i robiąc rozbierany kalendarz. Z jakiej okazji był on robiony i jak wyglądała ta sesja? Jak to wspominasz?
- Pomysł na ten kalendarz został zainicjowany przez fabrykę czekolady SPARTAK i przez nich zorganizowany. Później zostało to określone jako połączenie dwóch najbardziej rozpoznawalnych marek na Białorusi: fabryki czekolady i reprezentacji Białorusi w koszykówce kobiet. Zespolenie tego w jedno dało ciekawy efekt, jakim jest kalendarz. Praca nad nim była trochę dziwna, bo to prawie 3 godziny zdjęć. Po tym zrozumiałam dlaczego modelki mówią, że ich praca też jest ciężka.
Jedno ze zdjęć do kalendarza Fabryki czekolady Spartak, udostępnione przez Nataliję Trofimową
Jak to wspominasz? Nie było Ci ciężko rozebrać się przed fotografem?
- Na początku było to bardzo krępujące. Natomiast miałyśmy wspaniałego fotografa, który potrafił sprawić, że atmosfera stawała się luźniejsza i wydobył z nas to, co najlepsze i co chciał pokazać na zdjęciach. Wydaje mi się, że efekt końcowy wyszedł naprawdę nieźle. To właśnie zaufanie do tego fotografa dało tak dobre zdjęcia.
Czy w takim razie na Białorusi nie będziecie mylone ze słodyczami, czekoladą? Oczywiście żartuję. A może zostaniecie nazwane "Słodką reprezentacją Białorusi"?
- Myślę, że nas nikt nie pomyli ze słodyczami. (śmiech) Każdy u nas wie dlaczego ten kalendarz powstał, dla kogo i kto jest modelkami na nim.
Sesja do kalendarza Fabryki czekolady Spartak, udostępnione przez Nataliję Trofimową
Przed meczem z Rosją jeden z trenerów od przygotowania fizycznego obiecał Wam, że założy sukienkę, w których przyszło Wam grać w mistrzostwach jak pokonacie tego rywala i zagracie o medale. FIBA jednak nie wyraziła zgody na taki strój Dmitryja Sedova w spotkaniu z Czeszkami. Jak to wyglądało?
- To było tak, że przed mistrzostwami na jednym z obozów na treningu zaczęłyśmy rozmowę z Dmitryjem o tych sukienkach w ogóle. I z tego wyszła jego deklaracja, że jeżeli będziemy grać o medal to nawet on założy sukienkę. Tak to pozostało i na początku mistrzostw nikt o tym nie pamiętał. Ale czym bliżej byłyśmy strefy medalowej to zaczęłyśmy przypominać jemu o obietnicy. Dmitryi chciał to zrobić, natomiast władze FIBA podeszły do nas i dosyć konkretnie, a nawet dosadnie powiedzieli, żeby tego nie robił. Wręcz zabronili. On jednak dotrzymał słowa i założył sukienkę po powrocie do Mińska na bankiecie po mistrzostwach. Było mnóstwo zdjęć, a nawet jest nagrane wideo z nim w sukience. Wyglądał wspaniale.
Czy w takim razie ogolił też nogi?
- (śmiech) Chyba nie, ale nie wiem, bo był akurat w spodniach.
A czyją sukienkę założył?
- Jednej z naszych centrów.
Po powrocie na Białoruś reprezentacja wystosowała list otwarty do federacji i Ministerstwa Sportu, w którym wyrzuciłyście związkowi problemy organizacyjne, ubolewałyście nad przygotowaniem do mistrzostw, zabezpieczeniem reprezentacji pod kątem sprzętu i finansów. Także wytknęłyście absurdy jakim było przekazanie reprezentacji spodni tylko w rozmiarze 58, które przekazałyście trenerom; że nie dostałyście kurtek, że miałyście do dyspozycji tylko po jednej torbie itp. itd. To ty wysłałaś faksem ten list do ministerstwa. Czy z waszej strony jest to chęć wykorzystania tych pięciu minut, które teraz macie po sukcesie? Co chcecie osiągnąć tym listem? Czy chcecie, aby świat spojrzał na koszykówkę na Białorusi i jej problemy?
- Tak ja go wysłałam. Na pewno, gdy pisałyśmy ten list nie myślałyśmy o tym, żeby spowodował aż taki rozgłos w Europie. To są nasze sprawy wewnętrzne. Powiem szczerze, że jest to ostatnia możliwość, żeby coś zmienić u nas. Co roku było to samo i co roku słyszałyśmy, że będzie lepiej jak tylko zrobimy wynik. Będzie wynik, będzie poprawa. I tak rok po roku. Non stop to samo, a nic się nie zmieniało. Możliwe, że w jakimś sensie jest to wykorzystanie tych pięciu minut. Chcemy normalnie i godnie wykonywać swoją pracę. Ja chcę przychodzić normalnie na trening i nie myśleć o wszystkim dookoła. Ja mam przyjść i trenować i tylko na tym to polega. Nie żądamy niczego nadzwyczajnego i zbędnego. Tylko to co jest normalne i właściwe i związane ze związkiem. To co jest słuszne. To wszystko.
Trenerzy reprezentacji Białorusi mówili po mistrzostwach, że problemy finansowe kadry były tak duże, że nawet bagaże musieli zabrać na Białoruś zaprzyjaźnieni z wami ludzie, kibice, żeby nie płacić za nadbagaż. To prawda?
- Tak było. Wszystkie te sytuacje opisałyśmy w tym liście. Ja naprawdę uważam, że nie służy reprezentacji kombinowanie jak tu tylko oszczędzić na wszystkim. Kto zabierze nasze bagaże, jak nie płacić dodatkowo za coś. To nie wypada takiej reprezentacji jaką jesteśmy od kilku lat. Gramy na wysokim poziomie. Osiągamy sukcesy na mistrzostwach Europy. Gramy na Igrzyskach Olimpijskich, na mistrzostwach świata. To chyba przelało szalę goryczy i był ostatni moment, żeby napisać taki list.
To może powiedz jakie są największe problemy koszykarek na Białorusi. Reprezentacja jest na 11 pozycji w rankingu FIBY, macie brązowy medal mistrzostw Europy, czwarte miejsce na mistrzostwach świata. Czy naprawdę tego nie dostrzega federacja? A może padły już jakieś konkrety a nie tylko puste słowa? Czy rozpoczęły się już jakiekolwiek prace nad rozbudową bazy treningowej, szkoleniowej? Czy związek zadeklarował, że dostaniecie więcej niż obiecane zaledwie 100 tysięcy dolarów na przygotowanie i Igrzyska Olimpijskie w Londynie?
- Myślę, że są to pytania do naszych trenerów i związku, a nie tylko do mnie. Moim zdaniem naszym największym problemem jest to, że federacja po prostu nie ma tych pieniędzy. Szukanie w takiej sytuacji sponsorów to jest ich praca i obowiązek, a nie zawodniczek. Teraz zaczynamy rozmowy z federacją i mam nadzieję, że na przyszły rok cała ta sytuacja ustabilizuje się i spełnią warunki o jakie prosimy. Natomiast sprawa bazy szkoleniowej jest trudniejsza. Minister sportu zapewnił mnie, że w 2014 roku będzie ta baza. Z mojej strony padła więc prośba, żeby może trochę to przyspieszyć, abym ja także mogła z tej bazy skorzystać, ponieważ mam już 31 lat, a za 4 lata będę mieć już 35. Chcemy to maksymalnie przyspieszyć, bo to jest śmieszne, że dopiero wtedy Białoruś będzie miała prawdziwą halę do koszykówki, a my już od pięciu lat jesteśmy w czołówce turniejów.
Na Białorusi stałyście się już gwiazdami. Wszystkie media interesują się wami. Czy poza ojczyzną też odczuwacie takie zainteresowanie sobą?
- Nie wiem czy w Europie jest ten rozgłos. Na pewno wszyscy zainteresowani koszykówką wiedzą kim jesteśmy, skąd i jakie miejsce zajęłyśmy na mistrzostwach świata. Bardzo dużo ludzi do nas pisze i gratuluje. Znajomi i nieznajomi. Powiem ci, że prasa naprawdę nas docenia,a my na to zasłużyłyśmy po prostu. Udzielanie wywiadów to jest część naszej pracy związanej ze sportem.
Nie męczą ciebie wciąż te same pytania, te same kwestie? Nie sposób przecież nie nawiązywać do mistrzostw, klubów, listu otwartego czy nawet sprawy bycia gwiazdą. Nie jest to dla ciebie męczące?
- Najtrudniej było od razu po mistrzostwach, bo praktycznie codziennie udzielałyśmy po dwa, trzy wywiady i padały tak jak powiedziałeś te same pytania. Uważam, że mimo to trzeba na nie odpowiadać, bo jeśli ktoś chce z tobą rozmawiać to trzeba okazać mu szacunek. Chociażby dlatego, żeby nie obrazić, czy nie skrzywdzić tego człowieka, który zadał sobie tyle trudu, żeby się przygotować, zadzwonić, czy przyjść do ciebie. Tym bardziej, że zdajemy sobie, że robimy to po to, aby koszykówka na Białorusi była jeszcze popularniejsza. Po prostu przyczyniamy się do jej rozwoju.
Uważam, że obecne koszykarki w wieku 28-35 lat notują największe sukcesy. One są właśnie w optymalnej formie. Czy zgadzasz się z tym? Czy drzemie w tobie jeszcze coś, czego do tej pory nie zademonstrowałaś, czy już pokazałaś wszystko na co ciebie stać?
- Zawsze mam nadzieję, że co roku będę lepszą koszykarką i że czegoś się nauczę. Nie tracę nadziei. Mam nadzieję, że nie jest to szczyt moich możliwości. (śmiech) Koszykarki w tym wieku chyba są po prostu bardziej ograne, doświadczone i dlatego grają na najwyższym poziomie. Myślę, że jest dużo talentów także w młodszych rocznikach. W drużynach najważniejsze są mieszanki doświadczenia i młodości, a jeżeli poparte jest to talentem to sukces jest gwarantowany.
Wrócę jeszcze do listu otwartego. W jego końcówce zasugerowałyście, że mogłybyście nawet zrezygnować z gry w reprezentacji. Czy zostaniesz więc w kadrze Białorusi do Igrzysk w Londynie?
- Takie były moje plany, żeby zdobyć kwalifikacje do Igrzysk na mistrzostwach Europy, zagrać w Eurobaskecie 2011 i zakończyć swoją karierę reprezentacyjną właśnie po Igrzyskach Olimpijskich w Londynie. Jak to teraz będzie to nie wiem. Do tej pory zawsze występować w kadrze było zaszczytem. Nie ma nawet najmniejszych wątpliwości, co do tego. Ale teraz jest jak jest. Wynika to z tego, że dużo siebie poświęcamy dla reprezentacji, cały swój czas i zdrowie. Przecież wolny czas mogłyśmy poświęcić swoim rodzinom lub jeszcze inaczej. Jednak za każdym razem, gdy dostawałyśmy powołanie do kadry to wszystkie się stawiałyśmy, nie patrząc na to, czy jesteśmy zdrowe czy kontuzjowane. Reprezentować swój kraj na takich turniejach to jest wielki zaszczyt. Mam nadzieję, że nasz związek zrobi wszystko tak, że nie będziemy miały żadnych wątpliwości czy przyjeżdżać na kadrę czy też nie.
Po Igrzyskach Olimpijskich w Londynie ma dojść do trzęsienia ziemi w reprezentacji Białorusi czym ma być lawina urlopów macierzyńskich. Czy ty też się nad tym zastanawiasz?
- Na pewno. Kiedyś przecież trzeba zacząć swoje życie rodzinne. Jesteśmy kobietami i dla nas jest to normalne, żeby mieć dzieci. Marzymy o tym. Jak to będzie nie wiem. Mam nadzieję, że jakoś przetrwamy do tych Igrzysk, a nawet jak ktoś urodzi do Igrzysk to nie będzie to problemem. Będziemy wszystkie wspólnie wychowywać.
Czy chciałabyś żeby twoje dziecko poszło w twoje ślady?
- Na pewno nie będę wywierała żadnej presji na swoje dziecko. To ono zdecyduje czym będzie chciało zająć się w życiu. to zależy jakie będzie też przejawiało talenty. Cokolwiek by nie robiło na pewno będę je wspierać i cieszyć się z niego.
Czy w twoim życiu zmieniło się coś w ostatnim czasie?
- Trochę się pozmieniało. Mam też więcej znajomych, którzy do mnie piszą, dzwonią, z którymi się spotykam. Chyba jednak w najważniejszych sprawach pozostało tak samo. Jestem tą samą osobą, żadną gwiazdą, żadną celebrytką.
Ostatnio otrzymałaś obywatelstwo polskie, o które starałaś się już od jakiegoś czasu. Czy w związku z tym masz jakieś szersze plany?
- Na razie nie mam jakiś konkretnych planów, gdzie będę mieszkać. Teraz gram i mam nadzieję, że pogram jeszcze parę lat. Nie wiem jeszcze, gdzie dokładnie zostanę.
W związku z tym obywatelstwem, czy jeżeli dostałabyś obecnie propozycję od polskiej reprezentacji gry w kadrze koszykarek, czy skorzystałabyś z takiej możliwości? Oczywiście pytam czysto hipotetycznie, bo wiadomo jakie są przepisy.
- Myślę, że nie ma co się nad tym zastanawiać i jest to nieaktualne, bo są przecież przepisy w koszykówce, które mówią, że jak reprezentujesz barwy jednego kraju na międzynarodowych imprezach to nie możesz reprezentować innego. Poza tym myślę, że w Polsce na mojej pozycji jest wiele innych zawodniczek, które potrafią grać w koszykówkę i reprezentacja Polski mnie nie potrzebuje.
Jakim jesteś człowiekiem?
- O to lepiej zapytać moich znajomych.
A sama siebie jak możesz opisać?
- Jestem typowym bliźniakiem i naprawdę mam dwie twarze. To mogę powiedzieć na pewno o sobie.
W Polkowicach grasz już od jakiegoś czasu, masz też doświadczenia z Rybnika, Krakowa, Poznania, Olsztyna. Czy przywiązałaś się do któregoś z tych miast w jakiś szczególny sposób?
- W Polkowicach mi wszystko pasuje. Jest dobrze zorganizowany klub, jest baza. Są ludzie, którzy dbają o nas. Nie mam prawa narzekać. Tym bardziej, że klub bardzo mi pomógł po kontuzji, by wrócić do koszykówki, za co jestem niezmiernie im wdzięczna. Czuję się normalnie, pewnie i spokojnie w Polkowicach.
A wolny czas gdzie spędzasz? W Polkowicach, Wrocławiu, Poznaniu czy Zielonej Górze?
- Dużo jeżdżę. Czasami we Wrocławiu, a czasami w Poznaniu. Mam samochód i to żaden problem pojechać tam, gdzie mam ochotę.
Czy miałaś okazję pozwiedzać już Polskę nie tylko zza szyby klubowego autokaru?
- Przez ten okres, który jestem w Polsce, a jestem tu już 10 lat, miałam dużo okazji zwiedzania tego kraju. Nie tylko zawodowo. Dużo już widziałam, a jak mam wolny czas to jadę w różne miejsca, żeby zobaczyć coś nowego.
Czym chciałabyś się zajmować po zakończeniu kariery koszykarskiej?
- Mam parę pomysłów. Nie chcę mówić na forum jakie to są. Na pewno jest to związane ze sportem, ale jak będzie to się okaże.
W tej chwili współpracujesz między innymi ze spółką Radwan Sport i z wieloma innymi fundacjami. W jaki sposób układa się ta współpraca? Czy odpowiadałoby ci prowadzenie działalności tego typu?
- Ze spółką Radwan Sport prowadzimy na razie rozmowy. Grzegorz i Magda namawiają mnie żebym poprowadziła kilka zajęć. Na pewno chętnie z tego skorzystam. To są wspaniałe pomysły, które trzeba realizować dla dzieci. Bardzo dobrze, że Magda i Grzegorz to robią. Na Białorusi dużo współpracuję z takimi organizacjami i biorę udział w różnych akcjach. Na przykład moja sukienka reprezentacyjna została sprzedana na aukcji charytatywnej i pieniądze poszły na leczenie chorej dziewczynki. To jest genialne, gdy mogę pomóc chorym dzieciom. Chcę jak najwięcej robić takich rzeczy.
Jakie są twoje marzenia?
- Mieć rodzinę, dzieci i żeby były zdrowe. Jeszcze żeby wszystko było dobrze. Tak po prostu.
A nie masz bardziej nierealnych marzeń? Na przykład jakby to było, gdybym była księżniczką?
- Uważam, że każde marzenie może się spełnić, tylko trzeba bardzo chcieć. A takich zapędów żeby być księżniczką naprawdę nie mam. Chcę tak jak każda kobieta mieć miejsce przy człowieku, który będzie mnie kochać i którego ja będę kochać. To wszystko.
A jakie są twoje pasje?
- Poza koszykówką to jakiś takich konkretnych nie mam. Lubię chodzić do kina, czytać książki, słuchać muzyki. Zbieram kubeczki ze Starbucksów z różnych krajów i miast. Mam bzika na ich punkcie.
Co dla ciebie jest najważniejsze w kontaktach z ludźmi, bo sama jesteś bardzo kontaktowa i wesoła?
- Najważniejsze, żeby ten drugi człowiek był otwarty, nie kłamał i nie oszukiwał. To jest istotne. A sama tego nie znoszę. Mam takie credo: nie rób drugiemu tego, czego sam nie chcesz doświadczyć. Jest to bardzo proste, a czasami trudne do wykonania. Ja staram się tego przestrzegać. Trzeba mówić otwarcie. Wiesz wiele osób nie zgodziłoby się z tobą, że jestem bardzo kontaktowa. Natomiast jeżeli ktoś już ze mną rozmawia, to ja też z nim chętnie porozmawiam na przeróżne tematy.
W jaki sposób spędzasz wakacje, gdy masz szansę oderwania się od koszykówki?
- Ja już dawno nie miałam wakacji i zapomniałam jak to jest i jak to się robi. To jest jedno z moich marzeń, żeby w przyszłym roku mieć wakacje. Jest to możliwe, bo mistrzostwa Europy są wcześniej i prawdopodobnie będzie miesiąc wolnego czasu. Jak ja to zrobię jeszcze nie wiem, ale chcę wyjechać gdzieś ze swoją siostrzenicą, którą bardzo kocham i spędzić z nią możliwie najwięcej czasu.
Daleko stąd i w ciepłym kraju?
- To byłoby najlepsze.
Co sprawia ci najwięcej przyjemności?
- Gdy ludzie dzwonią i doceniają to, co robię. Na tych mistrzostwach świata było właśnie bardzo dużo telefonów i smsów i ludzie nas naprawdę wspierali. Można było czytać i nawet popłakać. To było niezwykle przyjemne. Takie właśnie gesty doceniasz bardziej niż cokolwiek innego. Zwłaszcza, gdy ludzie urywają się na chwilę z pracy, żeby śledzić nasze poczynania, przeżywają to, trzymają kciuki. Czasami nawet piją i biorą leki na serce, żeby się uspokoić. To jest wielką przyjemnością.
Ale jak ci obcy ludzie popijający alkohol dla uspokojenia, gdy przesadzą to mogą być bardzo namolni, zwłaszcza dla sportowca, czy gwiazdy.
- Myślę, że nie przesadzają z tym alkoholem aż tak. Wiesz, co miałam na myśli. Chociaż po tych naszych meczach to faktycznie mogli trochę zaszaleć z tym alkoholem.
Skoro już wróciłaś do mistrzostw świata, to chcę ciebie zapytać jak to się działo, że inne ekipy były widoczne w miastach, gdzie rozgrywany był turniej. A w Karlovych Varach podczas jedynego wolnego dnia na ulicach i w sklepach królowały wszechobecne Rosjanki. Białorusinek praktycznie nigdzie nie było widać poza hotelem. Dlaczego?
- Nie było aż tak dużo czasu, żeby wychodzić. Po treningach i meczach starałyśmy się jak najwięcej odpoczywać. Były różne zabiegi i masaże. Naprawdę wiele spraw z rehabilitacji i przygotowania do kolejnego dnia. Natomiast w ten wolny dzień w Karlovych Varach wykorzystałyśmy prawie całkowicie na przelot i odespanie po nim. Pół dnia to zajęło. Później trening i tak jakoś zleciały kolejne godziny. Prawdę mówiąc jednak to parę razy byłyśmy w mieście. Może dlatego my nie rzucałyśmy się w oczy, bo umiemy robić to dyskretnie.
Różni sportowcy w różny sposób koncentrują się przed najważniejszymi zawodami. Isinbajewa medytuje i "wyłącza się", Becky Hammon zakłada słuchawki i z Ipadem szuka prywatności koncentrując się tylko i wyłącznie na muzyce, a ty jak koncentrujesz się przed meczami?
- Wstając rano po sniadaniu staram się myśleć już tylko o meczu. O tym, co może zrobić zawodniczka na mojej pozycji. Jak wykorzystać słabe punkty przeciwnika. Słucham muzyki i wypoczywam jak najwięcej. Raczej w spokoju spędzam czas do meczów.
Jesteś raczej wilkiem czy lisem?
- Jestem chytrym wilkiem. (śmiech) Bez poczucia humoru byłoby smutno. Nawet jak jest mi źle to staram się jakoś rozweselić, bo bez tego byłoby jeszcze gorzej.
Czy lubisz tańczyć?
- Nie. Raczej nie.
A na łyżwach potrafisz jeździć?
- Kiedyś jeździłam. W dzieciństwie. Ale ostatnio to raczej stoję przy lodowisku niż na nim. Na łyżwach to robię tylko parę kroków i zawsze ląduję w tym samym miejscu.
Czy znasz jakieś anegdoty związane ze sportem?
- Nie wypada mówić o tym w wywiadzie. Wolę, żeby ludzie uważali, że sportowcy są tacy prawi i porządni. Chociaż myślę, że większość wie, że to nie jest tak i że my też bawimy się w klubach i czasami używamy alkoholu. Po sezonie oczywiście.
Czy kiedykowiek zastanawiałaś się nad wyjazdem z Polski na zachód Europy?
- Oczywiście, że myślałam. Ale teraz mam dwuletni kontrakt z Polkowicami i chcę oddać temu klubowi, co najlepsze. Tak naprawdę to nie ma znaczenia, gdzie się gra w Rosji, w Hiszpanii, w Turcji. Najważniejsza to jest przyjemna współpraca z klubem, z trenerem i prezesem. Duże znaczenie ma też z kim gram, z jakimi zawodniczkami, żeby współpraca była udana.
Natalija Trofimowa w barwach CCC, zdj. Justyna Jurczyk
Ostatni mecz Polkowic z Lesznem został odwołany z uwagi na grypę jelitową. Czy możesz zdradzić szczegóły czytelnikom?
- W czwartek rano przyszłyśmy na trening, a Agnieszka Majewska już miała gorączkę i była nieobecna. Justyna Jeziorna przyszła na trening, ale ponieważ też była chora została od razu odprawiona do domu, a po niej też Jane Morris, która jak się okazało też miała gorączkę. Na wieczornym treningu do tej trójki dołączyła jeszcze Anna Pietrzak.
Wiem, że te dziewczyny nie mogły wstać z łóżek jeszcze w piątek i sobotę. Więc nie można doszukiwać się tu jakichkolwiek zagrań ze strony klubu. My teraz będziemy trzy tygodnie bez meczu, co też nie jest nam na rękę.
Czy w Polkowicach czuje się presję wyniku w tym roku?
- Nie jest łatwo na to odpowiedzieć. Na pewno bardzo chcemy zdobyć ten medal, ale czy to jest presja? Nie chcę używać tego słowa, bo tak się trudniej gra. Ja na wszystkich turniejach mam już dużo czwartych miejsc i chciałabym w końcu przełamać się.
Która drużyna FGE jest najgroźniejsza i najmocniejsza?
- I Kraków, i Lotos, i Toruń, a właściwie każdy zespół może teraz ukłuć. Liga jest dużo bardziej wyrównana niż jeszcze pięć lat temu. Na każdym meczu trzeba być skoncentrowanym, bo wszystko weryfikuje parkiet. Nie można lekceważyć nikogo.
Czy ma częsty kontakt z Jeleną Leuczanką?
- Jesteśmy w bardzo dobrym kontakcie i częstym. Gramy niedaleko od siebie i na meczu z Rybnikiem też będę u niej. Cieszę się, że gra w Polsce.
Komu kibicujesz w Eurolidze kobiet?
- Bardzo kibicuję Jelenie w tych rozgrywkach i jej drużynie. Widzę jak jej zależy i jak przejmuje się przegraną w Bourges. Oglądam te mecze jako koszykarka i wyniki w tych spotkaniach potwierdzają tylko to, że każdy może wygrać z każdym. To jest fajne.
Jakimi innymi sportami interesujesz się?
- Lubię oglądać tenis. Także piłkę nożną, ale tylko tą na najwyższym poziomie.
Czyli ligę polską?
- (śmiech) Niestety nie. Bardziej już sledzę wyniki białoruskich drużyn, a zwłaszcza BATE, które gra w europejskich rozgrywkach. Mam tam znajomych i życzę im jak najlepiej. Lubię oglądać różne rzeczy. A w tenisie najbardziej lubię oglądać, gdy gra Roger Federer.