Pewnie, że mogę krzyczeć! - rozmowa z Martyną Koc, zawodniczką PTS Lider Pruszków

Martyna Koc w Pruszkowie pojawiła się po to, żeby wzmocnić siłę podkoszową zespołu PTS Lider. Ciąży również na niej odpowiedzialność, gdyż nosi na ramieniu opaskę kapitana. Jak do tej pory "Kurczak" z pewnością może być zadowolona z tego sezonu. Sama bowiem prezentuje niezły poziom gry, a jej drużyna wygrywa i zajmuje aktualnie 4. miejsce w Ford Germaz Ekstraklasie. Pomimo wielu obowiązków i trudów treningowych pod okiem swojego trenera Arkadiusza Konieckiego, Koc znalazła chwilę na rozmowę.

Krzysztof Kaczmarczyk
Krzysztof Kaczmarczyk

Krzysztof Kaczmarczyk: Mawiają, że zostałyście mistrzyniami w reżyserowaniu koszykarskich horrorów. Co Ty na to?

Martyna Koc: Jakoś tak wyszło, że kolejne nasze spotkania mają coraz bardziej ekscytujące końcówki, ale to chyba dobrze, że dostarczamy tyle emocji, zwłaszcza jeśli po ostatnim sygnale w meczu wyższa ilość punktów znajduje się po naszej stronie tablicy.

Ostatni ligowy mecz przeciwko Super Pol Tęczy Leszno tylko i wyłącznie to potwierdza. Dramatyczna walka zakończyła się jednak dla was happy endem, bo ciśnienie na linii rzutów osobistych wytrzymała Brittany Denson.

- Byłam kiedyś w podobnej sytuacji i naprawdę nie ma czego zazdrościć, jeśli od twoich rzutów zależą losy całego meczu. Ale Brittany dźwignęła to obciążenie i chwała jej za to!

Tydzień wcześniej dostarczyłyście swoim fanom niewiele mniej emocji, gdy różnicą 5 punktów wygrałyście w Bydgoszczy z Artego. Ty byłaś autorką dobijających punktów dla gospodyń tamtego meczu.

- Tak wyszło, że w ostatnich sekundach piłka była w moich rękach i mogłam postawić przysłowiową "kropkę nad i", ale na zwycięstwo pracowała cała drużyna od pierwszej minuty spotkania. To był bardzo ciężki mecz, bo jak już kiedyś powiedziałam, Artego jest nieobliczalnym zespołem i dlatego zwycięstwo nad tego typu drużyną cieszy podwójnie.

Horrory to jedno, ale wygrane to drugie. Drugie ale zarazem najważniejsze. Obecnie macie sześć wygranych w dziewięciu meczach, czyli są powody do zadowolenia. Szkoda chyba jedynie wpadki w Poznaniu i przegranej z INEĄ AZS?

- Pewnie, że szkoda, ale to jest sport, w którym jak w każdej dziedzinie życia raz są wzloty, a raz upadki. Akurat tamtego dnia akademiczki z Poznania były od nas lepsze i musiałyśmy obejść się smakiem. Wyciągnęłyśmy wnioski i staramy się nie popełniać po raz kolejny tych samych błędów.

W dwóch ostatnich meczach Lider zagrał wzmocniony Amerykanką Adrianne Ross. Jak oceniasz najnowszy nabytek swojego zespołu? Koszykarka ta bowiem szybko stała się kluczową postacią zespołu.

- Działacze klubowi angażując zawodniczki amerykańskie z góry zakładają, że będą one liderkami i jak powiedziałeś kluczowymi postaciami w zespole. Takim przypadkiem jest również Adrianne, ale jeszcze trochę pracy przed nią i naszą drużyną, żeby pomoc jej w szybkim wkomponowaniu się w zespół. To jest fajny człowiek i dobry gracz więc na pewno współpraca będzie owocna.

Pojawianie się nowych zawodniczek w trakcie sezonu niekiedy burzy dobrą atmosferę w ekipie. Jak jest z tym w Pruszkowie? Wyniki bowiem pomagają chyba w budowaniu chemii, która tak bardzo jest potrzebna w sportach drużynowych.

- Odeszły od nas trzy zawodniczki i również taka sama ich ilość przybyła. Dziewczyny znalazły inne kluby, w których czuja się dobrze i idzie im świetnie, wiec należy się z tego powodu cieszyć. Równowaga została zachowana i nie odczuwa się tego w środku drużyny. Jesteśmy grupą wesołych i żywiołowych dziewczyn i naprawdę ciężko jest zepsuć ten klimat, który w ciągu trzymiesięcznej pracy zdołałyśmy zbudować. Jest grono ludzi, którym pewne rzeczy nie odpowiadają, ale wspólnymi siłami staramy się od nich odcinać, w czym pomagają nam również nasi wspaniali kibice będący na dobre i złe czasy Lidera.

Sama pełnisz w drużynie funkcję kapitana. Jak się z tym czujesz? Spada na Ciebie w tym momencie jakaś większa odpowiedzialność? Trener pozwala Ci niekiedy "krzyknąć" na koleżanki czy ta rola należy tylko do niego?

- Pewnie, że mogę krzyczeć! (śmiech) Funkcja kapitana w drużynie jest pewnego rodzaju wyróżnieniem, z którego jestem dumna szczególnie, że wybrały mnie tak pozytywne jednostki. W sportach drużynowych odpowiedzialność jest zbiorowa, więc moja funkcja bardziej sprowadza się do spraw organizacyjnych.

Zajmujecie aktualnie czwarte miejsce w ligowej tabeli. Przed wami końcówka pierwszej rundy, a w niej dwa chyba dość łatwe mecze oraz jeden niezwykle trudny. Jaki będzie bilans ekipy PTS Lider w tych spotkaniach?

- W każdych trzech spotkaniach wyjdziemy na boisko z myślą o wygranej. Liga pokazała, że każdy może wygrywać z każdym. Trzeba oczywiście brać pod uwagę ewentualną przegraną, ale optymistycznie powiem 3:0 dla Lidera!

Z takimi wynikami apetyt chyba znacznie wzrósł w Pruszkowie. Czy Lider będzie grał "tylko" o ósemkę, czy może o coś więcej?

- Na razie nie skończyła się jeszcze pierwsza runda, więc na wyznaczanie wyższych celów niż play off nadejdzie jeszcze czas. Teraz skupimy się na rundzie zasadniczej, a potem pomyślimy o czymś więcej.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×