NBA: Van Gundy dał pograć Gortatowi, Hornets pokonani!

Drużyna z Florydy pokazała dobrą grę w defensywie, dzięki której odniosła pewne zwycięstwo nad Memphis Grizzlies. Niepokonani do tej pory New Orleans Hornets znaleźli swoich pogromców.

Łukasz Brylski
Łukasz Brylski

Defensywa Magic wymusiła 18 strat rywali oraz sprawiła, że przyjezdni zanotowali skuteczność rzutów z gry na poziomie 36 procent. - Może nasza ofensywa nie funkcjonowała tak jak sobie to wymarzyliśmy, ale gra w obronie była płynna przez całe spotkanie - powiedział Dwight Howard (18pkt, 14zb).

Ekipa Stana Van Gundy'ego pomimo tego, że również popełniała proste błędy, nie miała żadnych problemów z odniesieniem zwycięstwa. Po dwóch kwartach prowadziła 47:31. Po przerwie Grizzlies za sprawą rzutów Michaela Conley'a oraz O.J. Mayo zmniejszyła stratę do pięciu oczek. Później jednak Memphis znów zaczęli popełniać błędy i pudłować, co skrzętnie wykorzystali gospodarze.

Van Gundy w pewnym momencie postawił na duet Howard - Marcin Gortat. Było to dobre posunięcie, ponieważ Magic wypchnęli rywali spod kosza na obwód, a tam Memphis miało sporo kłopotów z trafieniem do kosza (3/14 za trzy).

Gortat zagrał w sumie 22 minuty. W tym czasie zdobył 8 punktów, zebrał 4 piłki, miał dwa bloki, asystę. Popełnił cztery przewinienia i zaliczył stratę

Pokonując Grizzlies, Orlando Magic uniknęli trzeciej porażki z rzędu na własnym parkiecie. Ostatnia podobna seria przytrafiła im się w grudniu 2007, kiedy to ekipa z Florydy przegrała cztery kolejne spotkania u siebie. Memphis natomiast przegrało po raz trzeci z rzędu. - Musimy usiąść i porozmawiać. Nigdy nie jest za późno na takie spotkanie - stwierdził Conley.

72 punkty zdobyte przez Grizzlies są najgorszym wynikiem od czasu porażki 66:86 z Portland Trail Blazers (28.03.2009).

Orlando Magic - Memphis Grizzlies 89:72 (20:12, 27:22, 22:22, 20:16)

(Carter 19, Howard 18 (14zb), Nelson 11 (9zb) - Gasol 14 (8zb), Conley 11 (8as), Mayo 11)

Najdłużej niepokonani w lidze (8-0) New Orleans Hornets wracają z Dallas na tarczy. Losy spotkania rozstrzygnęły się w czwartej kwarcie. Na niewiele ponad trzy minuty przed końcem spotkania do remisu po 90 trójką doprowadził Dirk Nowitzki. Kilkadziesiąt sekund później niemiecki skrzydłowy idealnie dograł piłkę do Jasona Kidda, który w ten sam sposób zdobył punkty i gospodarze prowadzili 93:90. To był jednak nie koniec walki.

Stan meczu wyrównał celnym rzutem z dystansu Trevor Ariza. Ostatnie słowo, a w zasadzie punkty należały jednak do Mavericks. 34 sekundy przed ostatnią syreną trafił Jason Terry. Obrońca Dallas miał problemy z ustawieniem celownika, ale w najważniejszym momencie nie zawiódł. - Pudłowałem, ale nie przestawałem rzucać. Widziałem, że kiedyś wpadnie - powiedział Terry.

Szerszenie walczące zaciekle nie wykorzystały swoich szans. Ariza próbował dwukrotnie umieścić piłkę w koszu, ale za każdym razem był nieskuteczny. Zawodnicy z Nowego Orleanu szybko sfaulowali Nowitzkiego. Niemiec trafił jeden z dwóch osobistych i jak się chwilę później okazało ustalił rezultat zawodów. Emeka Okafor z dystansu chciał doprowadzić do dogrywki, ale podobnie jak wcześniej Ariza nie potrafił tego dokonać.

Dallas Mavericks - New Orleans Hornets 98:95 (27:24, 20:28, 22:24, 29:19)

(Terry 26, Nowitzki 25 (10zb), Kidd 16 (8zb, 6as) - Paul 22 (9as), Stojaković 17, Ariza 13 (7zb))

Grzmot uderzył w Salt Lake City i seria pięciu spotkań bez porażki Jazz odeszła w niepamięć. Gospodarzom nie pomógł nawet świetny meczu w wykonaniu Derona Williamsa (31pkt). W składzie Thunder szalała trójka zawodników.. Kevin Durant, Russell Westbrook i Serge Ibaka łącznie zdobyli 74 ze 115 punktów swojego zespołu. Defensorzy miejscowych nie mieli pomysłu jak zatrzymać tę trójkę.

Jazz na dwanaście sekund przed końcem po wolnych Andreja Kirilenki zbliżyli się na trzy punkty. Losy zwycięstwa przesądził jednak Durant, który trafił cztery rzuty osobiste. Tym samym podopieczni Scotta Brooksa udanie zrewanżowali się za wysoką porażkę z 31 października.

Meczu miło nie będą wspominać Kyrylo Fesenko i Earl Watson. Pierwszemu założono cztery szwy na brodzie, natomiast graczowi Thunder trzy na dolnej wardze.

Utah Jazz - Oklahoma City Thunder 108:115 (33:27, 23:31, 29:35, 23:22)

(Williams 31 (11as), Millsap 20 (6as, 6zb), Miles 16 - Durant 30 (6zb), Westbrook 22 (7as), Ibaka 22 (11zb))

Pozostałe mecze:

Charlotte Bobcats - Minnesota Timberwolves 113:110 (22:27, 38:33, 24:21, 29:29)

(Wallace 26 (5as), Jackson 26, Thomas 20 (10zb) - Beasley 28, Love 20 (9zb), Milicić 13 (12zb, 5as), Tolliver 13)

Phoenix Suns - Denver Nuggets 100:94 (20:22, 26:36, 23:18, 31:18)

(Warrick 21, Frye 15 (7zb), Nash (7as) - Anthony 20 (22zb), Afflalo 15 (7zb), Nene 14, Billups 14, Harrington 14)

Golden State Warriors - Detroit Pistons 101:97 (34:21, 31:21, 22:27, 14:28)

(Ellis 27, Curry 21, Wright 17 (7zb, 6as) - Bynum 18 (8zb), Prince 15, Daye 14)

Los Angeles Clippers - New Jersey Nets 96:110 (23:24, 21:31, 26:21, 26:34)

(Gordon 30, Bledsoe 15 (8zb, 6as), Aminu 14 - Lopez 24, Outlaw 23, Farmar 15 (12as))

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×