Jasikevicius wraca do Lietuvosu Rytas

34-letni rozgrywający Sarunas Jasikevicius znowu zagra w Eurolidze. Koszykarz, który ostatnio reprezentował barwy Panathinakosu Ateny, podpisał bowiem kontrakt z Lietuvosem Rytas Wilno do końca sezonu. Tym samym Litwin wraca do wileńskiego klubu po jedenastu latach przerwy. W barwach nowego-starego zespołu zadebiutuje już w środę wieczorem.

Po jedenastu latach przerwy Sarunas Jasikevicius ponownie nałoży na siebie trykot Lietuvosu Rytas Wilno. 34-letni rozgrywający we wtorek podpisał kontrakt do końca sezonu z aktualnym mistrzem Litwy.

Po zakończeniu poprzedniego sezonu "Saras" rozstał się z Panathinaikosem Ateny w dość skomplikowanych okolicznościach. Grecki klub zastosował bowiem do większości swoich koszykarzy politykę polegającą na zerwaniu dotychczasowych umów i... podjęciu rozmów o nowych kontraktach na zdecydowanie niższych warunkach. Część zawodników podpisała nowe umowy, ale nie zrobił tego litewski playmaker.

Koszykarz był wówczas praktycznie dogadany z Maccabi Tel Awiw i jedną ręką już sygnował dwuletnią umowę z drużyną wicemistrza Izraela. Ostatecznie jednak w izraelskim klubie doszło do zmiany na ławce trenerskiej - Piniego Gershona zastąpił David Blatt, który uznał, że nie potrzebuje w składzie 34-letniego rozgrywającego z ogromnym kontraktem.

Tym samym sezon 2010/2011 się rozpoczął, a Jasikevicius pozostał bez pracy. Dla koszykarza, który w poprzednich latach reprezentował barwy Olimpiji Lublana, FC Barcelony czy właśnie Maccabi, była to całkiem nowa sytuacja. Na szczęście nie trwała ona długo, bowiem we wtorek 34-latek oficjalnie został graczem Lietuvosu Rytas, dla którego po raz ostatni grał w sezonie 1998/1999.

Trener Aleksandar Trifunović uważa, że doświadczony playmaker wspomoże drużynę w trudnym dla niej momencie - w czterech dotychczasowych kolejkach w Eurolidze wileńska ekipa nie wygrała jeszcze bowiem żadnego spotkania. W środę wieczorem Lietuvos zagra u siebie z Ciboną Zagrzeb i fani w hali Siemens Arena z pewnością ujrzą swojego niegdysiejszego lidera w czarno-białej koszulce.

Komentarze (0)