Niewiele brakowało a przeciw Polpharmie w zespole PGE Turowa nie wystąpiłby Konrad Wysocki. Kapitan zespołu ze Zgorzelca walczy z przeziębieniem i przeciw Polpharmie zdecydował się ostatecznie zagrać na własne życzenie. Od początku mecz był zacięty, ale na prowadzeniu utrzymywali się gospodarze. Zespół trenera Jacka Winnickiego grał ambitnie, ale przy tym często faulował. Ten fakt skrzętnie wykorzystywali goście, których poczynaniami kierował znany na Dolnym Śląsku Robert Skibniewski. Goście z linii rzutów wolnych zdobyli w pierwszej połowie aż 19 punktów - dokładnie połowę swojego dorobku. Po 20. min to jednak miejscowi wygrywali 40:38 a ciężar zdobywania punktów rozłożył się na całą drużynę. W zespole PGE Turowa wyróżniał się zwłaszcza Torey Thomas, który obok 10. pkt. miał trzy asysty. Zgorzelczanie przeważali ponadto w walce o zbiórki (w całym meczu 43:33) a także popełniali mało strat (w sumie 7).
Chwilę po zmianie stron miejscowi odskoczyli rywalom na 10 punktów (48:38) i wydawało się, że emocje powoli będą słabły. Nic takiego jednak się nie stało. Polpharma zaczęła trafiać z dystansu. Po rzutach zza linii 6,75m Skibniewskiego i Michaela Hicksa był remis 50:50. W odpowiednim momencie w ekipie gospodarzy przebudził się Ivan Koljević. Czarnogórzec trafił trzykrotnie z dystansu i po trzech kwartach PGE Turów wygrywał 63:56. Bardzo starał się też Robert Tomaszek, który miał 5 zbiórek i 7 razy wymusił na rywalach faule. Po meczu zawodnik nie był jednak zadowolony ze swojej postawy. - Proszę zobaczyć na moją skuteczność z linii rzutów wolnych (4/10 – dop red.). Na treningach wpadało wszystko - martwił się Tomaszek.
Emocje sięgnęły zenitu w ostatniej kwarcie. Gospodarze zaczęli mylić się pod koszem, a Polpharma konsekwentnie goniła wynik. Na szczęście dla miejscowych w bardzo ważnym momencie z dystansu trafił Marco Brkić i na 2. min przed końcem zespół z Dolnego Śląska wygrywał 81:75. W końcówce rzutami z dystansu sytuację dla gości próbowali ratować Tomasz Cielebąk i Robert Skibniewski, ale ostatecznie to PGE Turów zasłużenie zwyciężył 92:84.
- Mieliśmy dużo problemów w obronie. Świadczą o tym zbiórki rywali w ataku. Turów miał ich aż 19. Graliśmy też nerwowo i w sumie popełniliśmy 15 strat. To zdecydowanie za dużo - powiedział po spotkaniu trener gości Zoran Sretenović. W innych nastrojach był po meczu trener gospodarzy Jacek Winnicki. - Naszą sytuację każdy zna. Było to dla nas niezmiernie ważne spotkanie. Widać było zaangażowanie i serce jakie włożyli w ten mecz zawodnicy - powiedział. - Póki co gramy falami i na lepsze rezultaty musimy jeszcze poczekać. Musimy jeszcze dużo pracować i zgrywać się. Z każdym kolejnym meczem powinno być coraz lepiej - zakończył jeden z głównych bohaterów spotkania Ivan Koljević.
PGE Turów Zgorzelec - Polpharma Starogard Gd. 92:84 (28:22, 12:16, 23:18, 29:28)
PGE Turów: Koljević 17 (3), Thomas 16 (1), Brkić 14 (2), Zigeranvić 12, Wysocki 11 (1), Jackson 8, Gabiński 6, Tomaszek 6, Bochno 2, Kuebler 0.
Polpharma: Hicks 23 (4), Vaughn 17 (3), Cielebąk 13 (3), Mirković 7, Chanas 7, Skibniewski 6 (2), Metelski 4, Gilmore 3, Archibeque 3, Szpyrka 1.