Marek Miszczuk: Brakuje ogrania

Siarka Tarnobrzeg przegrała z Anwilem we Włocławku 60:75. Tarnobrzeżanie byli wyraźnie słabsi od wicemistrza Polski, ale gdyby nie pech w poprzednich spotkaniach to beniaminek TBL byłby w środku tabeli. - Gdybyśmy tamte mecze wygrali to teraz byśmy byli w środku tabeli, a nie na jej dnie - tłumaczy Marek Miszczuk, środkowy Siarki Tarnobrzeg.

Jacek Seklecki
Jacek Seklecki

Siarka fatalnie rozpoczęła spotkanie we Włocławku. W pierwszych sześciu minutach meczu ekipa z Tarnobrzegu trafiła tylko dwa z 10 rzutów z gry. Anwil w tym czasie punktował jak natchniony. - Zanim na dobre rozpoczęliśmy to spotkanie to już przegrywaliśmy ponad 10 punktami. Po początkowych niepowodzeniach próbowaliśmy odrabiać straty do Anwilu. Po pierwszej połowie było tylko sześć punktów przewagi gospodarzy i wynik był sprawą otwartą. Troszeczkę zawiodła nas rotacja przy akcjach typu pick and roll i musimy nad tym sporo popracować. To była zdecydowanie ta przewaga, którą Anwil wykorzystał i dzięki której wygrał - mówił po meczu Anwil - Siarka środkowy beniaminka Marek Miszczuk.

Co ciekawe po słabym początku Siarka nie poddawała się. Walka tego zespołu wraz z rozprężeniem Anwilu spowodowały, że przewaga wicemistrzów Polski topniała. - Brakowało nam mądrych decyzji w ataku. Jak dochodziliśmy Anwil na te 10 punktów trzeba było mocniej obronić i w ataku zagrać cierpliwiej. Za szybko oddawaliśmy rzuty, zbyt często decydowaliśmy się na indywidualne akcje i niestety przegraliśmy, trudno. My mogliśmy, Anwil musiał, także wracamy teraz do domu i mamy za tydzień ważny mecz przeciwko Polonii Warszawa.

Najlepszym zawodnikiem Siarki w Hali Mistrzów był Marek Miszczuk. Środkowy tego zespołu zdobył 18 punktów i jak sam przyznawał chciał pokazać się w hali, w której kiedyś grał. - Indywidualne osiągnięcia nie mają żadnego znaczenia jeżeli się przegrywa. W tej hali czuję się zawsze bardzo dobrze. Kilka lat temu grałem w Anwilu, także teraz jak przyjeżdżam do Włocławka na mecz z jakimkolwiek zespołem to staram się pokazać z jak najlepszej strony. Najważniejszy jest jednak wynik drużyny. Jeżeli moje zdobycze nie przynoszą drużynie zwycięstwa to wtedy taki występ staje się drugorzędny - tłumaczy Miszczuk.

Drużyna trenera Zbigniewa Pyszniaka może mówić o sporym pechu. Gdyby nie dwie porażki w samych końcówkach na własnym parkiecie to ekipa ta mogłaby być teraz w środku tabeli. - Gdybyśmy tamte mecze wygrali to teraz byśmy byli w środku tabeli, a nie na jej dnie. Na pewno brakuje tego ogrania. W drużynie jest kilku doświadczonych graczy, ale jest sporo, którzy zaczynają swoją przygodę z poważną koszykówką. Rozgrywający, nawet zagraniczni, to są młodzi ludzie, którzy pierwszy, czy drugi sezon grają w Europie i czasami ponosi ich fantazja. Jesteśmy jednak drużyną, więc wygrywamy razem i przegrywamy również wspólnie. Nie można obwiniać jednego. Broń Boże nikogo nie obwiniam. Zabrakło dojrzałości w tych dwóch spotkaniach, ponieważ właściwie mieliśmy je już wygrane - wyjaśnia koszykarz.

Czy to przekreśla szanse Siarki na dobry wynik w tym sezonie? - Liga jest długa. To dopiero początek sezonu, więc jeszcze wiele ważnych meczów przed nami. Przed nami jeszcze druga runda i mam nadzieję, że nie będziemy zmuszeni walczyć na samym końcu ligowej tabeli, a jeśli tak się stanie to będziemy walczyć o utrzymanie. To jest nasz cel i będziemy starać się go osiągnąć. Mamy słaby bilans, ale mam nadzieję, że się odbudujemy - kończy Marek Miszczuk.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×