Karol Wasiek: Bobby, twój kolega z drużyny Justin Giddens stwierdził ostatnio, że przed przyjazdem do Polski nie wiedział nic o tym kraju. Jak było z tobą?
Bobby Brown: Przed przyjazdem do Polski faktycznie za dużo o tym kraju nie wiedziałem. Zanim podpisałem kontrakt z Asseco Prokomem, to kilka razy dzwoniłem do Daniela Ewinga, który od kilku lat gra tutaj i jest świetnie zorientowany w realiach polskiej ligi oraz Euroligi. Po jego namowach, postanowiłem, że skorzystam z oferty Asseco.
W takim razie, jakie są twoje pierwsze wrażenia z pobytu w Gdyni?
- Bardzo mi się tutaj podoba. Ludzie potrafią mówić w języku angielskim, co jest dla mnie dużym ułatwieniem, jedzenie także mi odpowiada. Mieszkam w bardzo ładnej okolicy. Jedyna rzecz do której nie potrafię się przyzwyczaić to pogoda. Jest tutaj wyjątkowo zimno, co sprawia, że większość czasu spędzam w domu.
W Asseco Prokomie jesteś już prawie dwa miesiące. Powiedz, czy żałujesz, że przyjechałeś tutaj kontynuować swoją karierę?
- Na pewno nie. Dla mnie to wielka szansa, aby rozwinąć swoje umiejętności. Mogę pomóc drużynie w osiąganiu sukcesów, wygrywaniu każdego meczu. Gdybym jeszcze raz miał podjąć decyzję - zrobiłbym to samo.
Bobby powiedz, które elementy musicie poprawić, by odnieść pierwsze, upragnione zwycięstwo w Eurolidze?
- Zdecydowanie musimy poprawić grę zespołową, która na razie nie wygląda dobrze. Każdy z nas musi dać jeszcze więcej drużynie. Nasza defensywa również nie jest taka, jaka być powinna. W ataku musimy walczyć o każdą piłkę. Mam nadzieję, że w środowym spotkaniu przeciwko Chimkom pokażemy, że stać nas na lepszą grę. Jednakże będzie to trudny mecz, musimy być skoncentrowani przez 40 minut.
Zapewne pamiętasz swój pierwszy mecz w Eurolidze, gdzie po 16 minutach musiałeś zejść do szatni ze względu na dwa przewinienia niesportowe. Powiedz, wam graczom zza oceanu jeszcze ciężko przyzwyczaić się do poziomu sędziowania w Europie?
- Tak to prawda. Tutaj w Europie sędziowie nie pozwalają na tak ostrą grę, jak to ma miejsce w NBA. W Eurolidze sędziowie bardzo szybko podejmują decyzję, która nie zawsze jest słuszna. Jedyną rzeczą, którą mogę zrobić w środę to grać bardzo czysto i nie martwić się o sędziów.
W przeszłości grałeś już w Europie, a dokładnie w Albie Berlin. Powiedz, czy od tamtego czasu poziom w Europie wzrósł czy poszedł w dół?
- Zdecydowanie poziom wzrósł, nie mam żadnych wątpliwości. Z Asseco Prokomem rywalizuje w trzech rozgrywkach - polska liga, Euroliga oraz VTB i w każdym meczu musimy dać z siebie maksimum możliwości. W porównaniu do czasów mojego pobytu w Berlinie, teraz gra się zdecydowanie trudniej.
Asseco Prokom jest klubem tylko na chwilę, czy chcesz w Europie pozostać na dłużej?
- Tak naprawdę nie wiem, jak potoczą się moje losy w przyszłości. Wydaję mi się jednak, że nie będę miał problemów z powrotem do Europy, czy nawet Asseco Prokomu. Zobaczymy, co się wydarzy.
Jak ci się współpracuje z trenerem Pacesasem?
- Trener Pacesas jest bardzo agresywnym trenerem, ale lubię go. Muszę przyznać, że daje nam wiele energii z ławki. Będąc na boisku czujemy to. Nie zamierzam na niego narzekać. Staram się wypełniać jego polecenia, jak najlepiej potrafię.
Przejdźmy na chwilę do rozgrywek NBA. Która drużyna według ciebie ma największe szanse na zdobycie tytułu w tym roku?
- Zdecydowanie Los Angeles Lakers. Oni mają w swoim składzie fantastycznych zawodników, takich jak Kobe Bryant, Pau Gasol czy Ron Artest. W dodatku grają bardzo zespołowo zarówno w obronie, jak i w ataku. Myślę, że powtórzą sukces z poprzedniego roku.
Bobby bardzo często powtarzasz, że Chris Paul jest najlepszym rozgrywającym w NBA. Myślisz, że John Wall jest w stanie osiągnąć podobny poziom?
- Im więcej będzie przebywał na parkiecie, tym bardziej będzie poprawiał swoje umiejętności. On jest naprawdę świetnym graczem i definitywnie może być jednym z lepszych rozgrywających w lidze. Ale czy osiągnie taki poziom, jak Chris Paul? Nie wydaję mi się, żeby było to możliwe. Chris Paul to mój przyjaciel i zawsze będę go uważał za najlepszego zawodnika.