Dekadenckie nastroje panują w Gdyni, pomimo iż przed kilkoma dniami Asseco Prokom pokonał w derbach Trójmiasta Trefl Sopot w Ergo Arenie. Bo to jedynie kropla w morzu potrzeb, nie ukoi ona pięciu klęsk w Eurolidze, które praktycznie przekreślają nadzieje utytułowanej drużyny na powtórkę sprzed roku, kiedy to podopieczni Tomasa Pacesasa dotarli aż do Elite Eight Euroligi. W tym sezonie trójmiejskiej ekipie wiedzie się koszmarnie, żeby nie powiedzieć tragicznie. Głównie dlatego, że nie ma już w zespole ani Qyntela Woodsa, ani też Davida Logana, czyli dwóch filarów żółto-niebieskich. W skutek tego powstała ogromna luka, której wypełnić nie potrafią nowe zagraniczne nabytki mistrza Polski.
W Gdyni zawodnicy grają z nożem na gardle, to nie tylko walka o podtrzymanie matematycznych szans na awans do Top16, ale również próba ratowania kontraktu. Wszak już od pewnego czasu spekuluje się, że Asseco Prokom może opuścić kilku zawodzących zawodników. Informacja jest dość enigmatyczna, bo lista jest dość długa. Bobby Brown gra koszmarnie, zbyt egoistycznie, przyzwoicie wypada jedynie na tle przeciętnych ligowców. Mike Wilks choć potencjał ma spory, gra niczym sparaliżowany, a przynajmniej zdeprymowany. Najwyraźniej spore oczekiwania i temperament trenera Pacesasa mu nie służą, być może będzie więc konieczna zmiana otoczenia.
Filip Widenow pomimo licznych okazji, nie potrafi zademonstrować instynktu strzeleckiego, w efekcie notuje katastrofalne występy. JR Giddens potrafi błysnąć, ale spodziewano się po nim zdecydowanie więcej, wszak i on jest pod kreską.
Będąc bardzo krytycznym nie sposób ominąć też Daniela Ewinga, który po odejściu Woodsa i Logana zapewne zwietrzył szanse na przejęcie po nich pałeczki pierwszeństwa. W wyższej dyspozycji w poprzednim sezonie był Ronnie Burrell, lecz Amerykanin na parkiet w tej konfrontacji nie wybiegnie, bo odnowiła mu się kontuzja stopy.
Pacesasa obecna sytuacja może przyprawić o migrenę, ale litewski szkoleniowiec nie ma wyjścia - jeśli marzy o podtrzymaniu już niemal tradycji, czyli grze w drugiej rundzie Euroligi, musi zmobilizować swoją drużynę, próbować choćby zatuszować spore braki w grze zespołowej. Bo to właśnie nieudolne próby stworzenia zespołu były przyczyną porażek w poprzednich starciach, w tym dwukrotnie z Chimkami Moskwa (w Eurolidze i Zjednoczonej Lidze VTB).
Przechodząc już do zespołu Sergio Scariolo nie należy zapominać, iż niedawno mówiło się o zwolnieniu włoskiego szkoleniowca. Niezadowolenie włodarzy z uzyskiwanych rezultatów odbiło się szerszym echem, bo dotarło do rosyjskich mediów. Scariolo póki co zachował swoje stanowisko, choć i on nie ma łatwego życia.
O tym, że to ekipa groźna, z imponującym potencjałem - zresztą spory ma też Asseco Prokom - gospodarze przekonali się dwukrotnie przegrywając z podmoskiewskim teamem. W obu bataliach najlepiej poradził sobie Keith Langford, jeden z liderów czołowej drużyny Superligi. Amerykanin potrafi wyrządzić wiele krzywdy, specyfikę drużyny zna już doskonale, w efekcie czuje się jak ryba w wodzie.
Ale to nie jedyny zawodnik, na którego gdynianie muszą uważać. Zoran Planinić ma już doświadczenie w grze na najwyższym poziomie, chorwacki playmaker ma świetny przegląd pola, dodatkowo przyzwoicie penetruje. A przecież spore możliwości gwarantują tacy gracze jak Benjamin Eze, Witalij Fridzon, Kresimir Loncar czy Raul Lopez.
Mistrza czeka kolejna ciężka potyczka, ale już ostatnia z gatunku tych, które podtrzymają nadzieję. Porażka będzie oznaczać definitywny koniec marzeń o Top16, zarazem wielką klęskę, bo przecież nie po to sprowadzano do Gdyni wielkie gwiazdy, doświadczonych graczy z NBA, żeby odpadać na tak wczesnym etapie rozgrywek. Wprawdzie grupa nie należy do najłatwiejszych, lecz to marne usprawiedliwienie, bo ani Żalgiris Kowno, ani też Partizan Belgrad zdecydowanie silniejszymi składami nie dysponują, a notują lepsze wyniki.
- Musimy zagrać szybciej niż w poprzednich spotkaniach. Musimy też szukać łatwych punktów, wówczas będziemy mieli spore szanse na zwycięstwo - powiedział opiekun gospodarzy. - Znamy nasze silne strony, ale to jest naprawdę dobry zespół i nie jest łatwo je wykorzystać przeciwko tak dobrym koszykarzom. Ale jak już powiedziałem, postaramy się zagrać szybciej, kontrolować tempo i rytm meczu.
Czy Asseco Prokom w końcu zasmakuje zwycięstwa w tej edycji Euroligi? Przekonamy się w środowy wieczór. Początek spotkania o godz. 18.45.