NBA: Derby dla Magic, dwie dogrywki w Phoenix

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Miami Heat nadal zawodzi. Idealną okazją do przełamania i potwierdzenia potencjału miało być spotkanie z Orlando Magic. Żar walczył, ale było to za mało. Chicago Bulls pokazali, że bycie ambitnym popłaca. Wyszli z głębokiego dołka i zdołali odnieść zwycięstwo.

23 - tyle punktów w drugiej kwarcie tracili do Słońc koszykarze z Wietrznego Miasta. Spora w tym zasługa Hakima Warricka, który grał jak natchniony. Bulls nie zrezygnowali i rozpoczęli pogoń, która zakończyła się sukcesem. Aby go odnieść Chicago potrzebowało aż dwóch dogrywek.

Do pierwszego dodatkowego czasu gry doprowadził najlepszy na parkiecie Derrick Rose, który na czternaście sekund przed końcową syreną nie zawiódł na linii osobistych. Suns mieli szansę na zadanie ostatniego ciosu, ale Grant Hill nie trafił do kosza. W dogrywce Bulls po raz pierwszy w meczu wyszli na prowadzenie, ale do samego końca musieli drżeć o losy rywalizacji, ponieważ to Phoenix w samej końcówce byli w lepszym położeniu. Remis i konsekwencji drugą dodatkową szanse na zwycięstwo dał Rose, którego nie upilnował Hill.

Kolejna dogrywka to popis przyjezdnych, którzy po długim i męczącym boju wywieźli z US Airways Center wygraną.

Phoenix Suns - Chicago Bulls 115:123 (36:17, 26:33, 22:22, 17:29, d. 10:10, 2d. 4:12)

(Hill 27 (8zb), Warrick 23 (7zb), Richardson 20 (7zb) - Rose 35 (12zb, 7as), Deng 26 (10zb), Korver 24)

Trzeciej porażki z rzędu doznali podopieczni Erika Spoelstry. Tym razem Miami Heat nie sprostali rywalowi z tego samego stanu czyli Orlando Magic. Spotkanie lepiej rozpoczęła drużyna, w której występuje Marcin Gortat. W pierwszej połowie Żar przegrywał różnicą dwunastu punktów.

Przyjezdni podnieśli się jednak po pierwszym ciosie i zaczęli odrabiać straty. Dobra gra Wielkiej Trójki pozwoliła Heat w czwartej kwarcie wyjść na prowadzenie 88:87. Stało się to możliwe dzięki skutecznej akcji 2+1 w wykonaniu Dwyane Wade'a. Później sprawy w swoje ręce wziął Jameer Nelson. Rozgrywający Orlando zdobył cztery punkty z rzędu, a w kolejnej akcji przechwycił podanie LeBrona Jamesa, popędził na kosz rywali i podał do J.J. Redicka, który powiększył przewagę swojej drużyny na niewiele ponad trzy minuty przed końcem.

To był nie koniec popisów Nelsona, który jeszcze dał o sobie znać defensywie Miami. Zawodnik miejscowych nie dograł meczu do końca. Wszystko z powodu drugiego przewinienia technicznego otrzymanego za utarczki słowne z ławką Heat oraz Eddie Housem. Wyrzuconego gracza Magic zastąpił Gortat, który trafił dwa rzuty wolne w zamian za Nelsona. Po nich gospodarze prowadzili 101:92 i mogli spokojnie czekać na ostatni gwizdek sędziego.

- Pracowaliśmy bardzo ciężko, aby wygrać to spotkanie. W ważnym momencie nie pozwoliliśmy się zaskoczyć. To dla nas bardzo ważne zwycięstwo - powiedział Redick.

Gortat w derbach Florydy zagrał dziesięć minut. Jego zdobycze to 2 punkty, 2 zbiórki, blok i 3 faule.

Orlando Magic - Miami Heat 104:95 (26:18, 25:25, 23:28, 30:24)

(Howard 24 (18zb), Redick 20 (5as), Bass 18 (6zb) - James 25 (6zb), Bosh 21 (6zb), Wade 18 (7zb, 6as))

- Wcześniej robił to ktoś inny - powiedział po meczu z Milwaukee Bucks Mo Williams. To właśnie jego rzut pomimo obrony Brandona Jennigsa w ostatnich sekundach przy wyniku remisowym po 81 dał zwycięstwo Cavaliers. Drużyna z Cleveland przerwała serię trzech kolejnych porażek.

Ta akcja była ukoronowaniem świetnej końcówki w wykonaniu gracza gospodarzy. Wcześniej zdobył sześć punktów z rzędu (w całym meczu 25) czym walnie przyczynił się do sukcesu. Występ Williamsa sprawił, że fani Kawalerzystów chociaż na chwilę zapomnieli o stracie Jamesa.

Jennings jako szczęśliwy nazwał rzut Williamsa. Słowa gracza z Milwaukee mogą być wyrazem frustracji, ponieważ nie zaliczył on udanego występu. Na koncie zapisał zaledwie trzy punkty (1/10 z gry).

Kozły mają czego żałować, ponieważ wcześniej prowadziły różnicą jedenastu oczek.

- Pozwoliliśmy im wrócić i to się na nas zemściło. Nie można zadowalać się przewagą, trzeba ją powiększać i nie dawać nadziei. Momentami gramy nonszalancko, a tak nie zachowują się profesjonaliści. To tylko jeden z powodów naszego bilansu 5-9 - skomentował występ swoich podopiecznych Scott Skiles.

Cleveland Cavaliers - Milwaukee Bucks 83:81 (19:22, 15:22, 31:24, 18:13)

(Williams 25 (5as), Parker 14, Gibson 12 - Dooling 18 (5as), Salmons 13, Mbah a Moute 10 (9zb), Maggette 10 (8zb))

Pozostałe mecze:

Toronto Raptors - Philadelphia 76ers 106:90 (33:18, 29:25, 25:28, 19:19)

(Bargnani 24 (5zb), Calderon 16 (9as), Bayless 13 - Iguodala 17 (8zb, 6as), Holiday 16 (7zb, 6as), Young 14 (5zb))

Charlotte Bobcats - New York Knicks 95:99 (25:24, 23:27, 23:30, 24:18)

(Thomas 26 (11zb), Jackson 18, Augustin 14 (8zb, 7as) - Felton 23 (13as), Chandler 21 (8zb), Stoudemire 20)

Boston Celtics - New Jersey Nets 89:83 (18:17, 20:29, 23:17, 28:20)

(O'Neal 25 (11zb), Pierce 18 (5zb), Allen 15 (7as) - Harris 20 (5as), Morrow 18, Lopez 16 (5as))

Minnesota Timberwolves - San Antonio Spurs 109:113 OT (33:18, 22:23, 27:30, 24:35, d. 3:7)

(Love 32 (22zb), Milicić 22 (8zb), Johnson 15 - Ginobili 26 (6zb, 6as), Jefferson 19, Parker 18 (6as))

Oklahoma City Thunder - Dallas Mavericks 103:111 (27:24, 29:31, 25:20, 22:36)

(Durant 32 (11zb, 5as), Green 17, Westbrook 13 (10as) - Nowitzki 34, Chandler 17 (18zb), Butler 15 (5zb))

Memphis Grizzlies - Detroit Pistons 105:84 (24:21, 23:29, 33:18, 25:16)

(Randolph 21 (14zb), Gay 17 (6zb), Conley 14 (7as), Arthur 14 (6zb) - Stuckey 17, Hamilton 12 (5zb), Villanueva 11)

Houston Rockets - Golden State Warriors 111:101 (36:23, 23:28, 23:27, 29:23)

(Martin 25, Scola 24 (12zb), Hayes 16 (7zb, 5as) - Wright 24 (8zb), Curry 21 (6as), Ellis 18)

Utah Jazz - New Orleans Hornets 105:87 (31:30, 30:21, 19:21, 25:15)

(Williams 26 (11as, 5przech), Jefferson 23 (10zb), Millsap 17 (7zb) - Paul 17 (9as, 5przch, West 15 (5zb), Green 13)

Źródło artykułu:
Komentarze (0)