6. kolejka Euroligi: Emocje w Atenach i Bambergu, skuteczniejsi goście

Osiem czwartkowych spotkań zakończyło 6. kolejkę Euroligi, w której największe emocje obejrzeli kibice w Atenach - stołeczny Panathinaikos doznał bowiem niespodziewanej porażki z Power Electronics Walencja. Jak widać angaż trenera Svetislava Pesicia w hiszpańskim zespole okazał się strzałem w dziesiątkę. W czwartek wygrały również takie ekipy jak Lottomatika Rzym, Maccabi Tel Awiw, Efes Pilsen Stambuł, Real Madryt czy Regal FC Barcelona.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Grupa A:

Choć podopieczni Davida Blatta, czyli koszykarze Maccabi Tel Awiw, prowadzili w starciu z Cają Laboral Baskonia praktycznie przez całe czterdzieści minut, dopiero ostatnie akcje dały klarowną odpowiedź, która drużyna wyjdzie z tego pojedynku z tarczą. To właśnie czwartą kwartę gospodarze wygrali różnicą siedmiu oczek i ostatecznie przypieczętowali jedenastopunktowe zwycięstwo, 81:70. Do wygranej swoją drużynę poprowadził Lior Eliyahu, autor 18 oczek, który notabene w zeszłym sezonie grał w ekipie z Kraju Basków.

- Myślę, że to było dobre spotkanie dla obu stron. Co do postawy moich koszykarzy muszę powiedzieć, że zrobili dokładnie to, o co nam chodziło. Kontrolowali tempo gry i zadali decydujący cios wtedy, gdy trzeba było to zrobić. Cieszę się również, że nikt z chłopaków nie myślał w pierwszej kolejności o sobie - powiedział po meczu wspomniany trener Blatt. Swoje trzy grosze dorzucił szkoleniowiec Caji Laboral, Dusko Ivanović. - Jeśli nie stosuje się bardzo mocnej defensywy na Eliyahu, on jest w stanie wyrządzić wiele szkód. Dzisiaj to udowodnił. W szeregach gości najskuteczniejszym graczem był Fernando San Emeterio, który zdobył 21 punktów.

Maccabi Tel Awiw - Caja Laboral Baskonia 81:70 (21:15, 17:17, 17:19, 26:19)
(Eliyahu 18 (1x3), Pargo 14, Eidson 12 (2x3) - San Emeterio 21, Barać 18, Teletović 15 (2x3))

- Żalgiris Kowno gra niesamowicie w trzech elementach koszykarskiego rzemiosła: kontratakach, zbiórkach i rzutach trzypunktowych. Naszym celem było zatrzymać choćby dwa z tych punktów. Na szczęście udało się wypełnić te założenia w stu procentach - cieszył się po ostatniej syrenie trener Vlade Jovanović. Jego Partizan Belgrad okazał się bowiem lepszy od wicemistrza Litwy 68:62.

Kluczem do zwycięstwa była bardzo dobra gra w defensywie "Wojskowych" przez trzy kwarty. W ciągu trzydziestu minut goście zdobyli bowiem raptem 43 oczka, a gospodarze - 54. Dzięki temu w ostatniej kwarcie miejscowi mogli pozwolić sobie na nieco więcej rozprężenia. Bardzo dobre zawody rozegrał Dragan Milisavljević, którzy rzucił 19 oczek. Oliver Lafayette dodał 12 punktów. Po stronie gości najlepszym strzelcem był Mirza Begić (19). - Wszystko to, co sobie zaplanowaliśmy, nie zagrało w tym meczu - wyraził swoje niezadowolenia opiekun Żalgirisu, Aco Petrović.

Partizan Belgrad - Żalgiris Kowno 68:62 (23:14, 21:15, 10:14, 14:19)
(Milosavljević 19 (2x3), Lafayette 12 (2x3) - Begić 19, Collins 12)

1. Maccabi Tel Awiw 11 5 1 489:422 +67
2. Żalgiris Kowno 10 4 2 444:437 +7
3. Partizan Belgrad 10 4 2 399:403 -4
4. Caja Laboral Baskonia 8 2 4 463:462 +1
5. Khimki Moskwa 8 2 4 422:430 -8
6. Asseco Prokom Gdynia 7 1 5 408:471 -63

Grupa B: Milos Teodosić nie dość, że zdobył aż 21 punktów to jeszcze dostał bardzo solidne wsparcie od dwóch innych gwiazd: Vasilisa Spanoulisa (11 oczek) i Rasho Nesterovicia (10). W normalnych okolicznościach gdy ta trójka spisuje się tak dobrze, Olympiacos Pireus nie zwykł przegrywać. Tym razem jednak wspomniani gracze nie zapewnili zwycięstwa wicemistrzom Grecji, gdyż tego wieczora zdecydowanie lepiej dysponowany był Real Madryt. Królewscy pokonali Olympiacos 82:68, będąc skuteczniejszą ekipą przez całe czterdzieści minut. - Nareszcie zobaczyłem dobrą skuteczność z mocną pewnością siebie i chyba mogę w końcu powiedzieć, że moi koszykarze zagrali tak, jak tego od nich wymagam i chciałbym by tak właśnie prezentowali się w kolejnych meczach. Podobała mi się zwłaszcza obrona, która zatrzymała Olympiacos na granicy 70 punktów - uznał na konferencji prasowej Ettore Messina, opiekun "Królewskich". Najlepszym koszykarzem w jego zespole był Sergio Rodriguez, który miał 19 oczek i sześć asyst. 16 punktów dodał Sergio Llull. Real Madryt - Olympiacos Pireus 82:68 (24:14, 18:20, 16:16, 24:18) (Rodriguez 19 (1x3), Llull 16 (3x3), Tomić 12, Reyes 10 - Teodosić 21 (3x3), Spanoulis 11, Mavrokefalidis 10, Nesterović 10) Jeszcze na początku czwartej kwarty Unicaja Malaga prowadziła ze Spirou Charleroi 66:62, lecz od tamtej pory kompletnie przestała grać w defensywie. Ten fakt szybko wykorzystali gospodarze, którzy raz po raz przeprowadzali skuteczne ataki i powoli przechylali szalę na swoją korzyść. Najpierw akcją dwa plus jeden popisał się Daniel Santiago (71:66), a po chwili... skopiował swoje zagranie i Belgowie uciekli na osiem oczek (74:66). Sytuację dla gości dwoma trafieniami próbował ratować Saul Blanco (76:72), lecz na więcej zabrakło Unicaji czasu. Choć niewątpliwie bardzo ważną rolę w końcówce spotkania odegrał Santiago, nie byłoby zwycięstwa Spirou nad ekipą z Malagi, gdyby nie świetna postawa Demonda Malleta. Amerykanin we wcześniejszych partiach meczu zgromadził bowiem aż 21 punktów. - Spodziewałem się trudnego spotkania, ale chyba jednak nie tego, że tu przegramy. Momentami graliśmy dobrze, ale momentami źle i niestety brak jakiejkolwiek stabilizacji całkowicie nas pogrążył. Chciałbym pogratulować Santiago oraz Malletowi, którzy przesądzili o tym zwycięstwie - wyznał Aito Garcia Reneses, trener Unicaji. Spirou Charleroi - Unicaja Malaga 79:74 (19:16, 22:19, 15:22, 23:17) (Mallet 21 (4x3), Santiago 15, Wright 12 - Freeland 14, Blanco 11 (1x3)) Gdy Luca Vitali spudłował prosty rzut spod kosza, gospodarze rzucili się do szaleńczego ataku, gdyż na zegarze pozostawało do końca ledwie 10 sekund, a oni przegrywali 64:65. Ku uciesze miejscowych fanów, tuż przed końcem za trzy przymierzył Brian Roberts i Brose Baskets objęło prowadzenie 67:65. Ostatnie słowo należało jednak do gości, a konkretnie do Charlesa Smitha. Na niespełna 1,9 sekundy przed finalną syreną Amerykanin otrzymał podanie w rogu boiska, zrobił obrót i z odchylenia trafił za trzy, a Lottomatica Rzym wywiozła z Niemiec bardzo cenne zwycięstwo. Co ciekawe, najskuteczniejszym strzelcem spotkania nie był Smith (16 oczek), ale Darius Washington (17), zaś po stronie gospodarzy 15 punktów zaaplikował Casey Jacobsen. - To było bardzo dobre spotkanie dla obu stron. Bardzo potrzebowaliśmy ten wygranej i dlatego teraz jesteśmy bardzo szczęśliwi. Nie ma jednak co ukrywać, że zwyciężyliśmy dzięki temu, że szczęście było po naszej strony - powiedział trener Lottomatiki, Matteo Boniciolli. Brose Baskets Bamberg - Lottomatica Rzym 67:68 (9:19, 21:12, 21:22, 16:15) (Jacobsen 15 (5x3), Roberts 13 (1x3), Hines 11 - Washington 17, Smith 16 (4x3))

1. Olympiacos Pireus 10 4 2 476:436 +40
2. Real Madryt 10 4 2 422:410 +12
3. Unicaja Malaga 9 3 3 453:461 -8
4. Lottomatica Rzym 9 3 3 425:451 -26
5. Brose Baskets Bamberg 8 2 4 430:433 -3
6. Spirou Charleroi 8 2 4 421:436 -15

Grupa C: Bez historii - tak krótko można podsumować mecz Cibony Zagrzeb z Regalem FC Barcelona. Podopieczni Zdravko Radulovicia nie mieli kompletnie argumentów by przeciwstawić się skutecznej maszynie z Hiszpanii. Wicemistrzowie ACB już po pierwszej kwarcie mieli jedenaście oczek przewagi i dzięki temu mogli spokojnie kontrolować przebieg meczu w kolejnych partiach spotkania. Koncertowo spisywał się zwłaszcza Ricky Rubio, który zdobył 18 punktów (a także cztery przechwyty i asysty), a niewiele mniej miał Joe Ingles - 16. - Jestem bardzo szczęśliwy z powodu tego zwycięstwa, bo nie tylko wygraliśmy mecz, ale zagraliśmy go bardzo skutecznie zarówno w ataku, jak i obronie. Ponadto proszę spojrzeć na statystyki - mieliśmy aż 21 asyst i to też był jeden z kluczowych elementów tego zwycięstwa - skonstatował Xavier Pascual, szkoleniowiec Regalu FC Barcelona. Cibona Zagrzeb - Regal FC Barcelona 75:94 (13:24, 23:20, 21:27, 18:23) (Bogdanović 26 (5x3), Radosević 14 - Rubio 18 (1x3), Ingles 16 (1x3), Morris 15 (2x3), Vazquez 14, N’Dong 10)

1. Montepaschi Siena 11 5 1 449:385 +64
2. Fenerbahce Ulker Stambuł 11 5 1 468:423 +45
3. Regal FC Barcelona 10 4 2 455:418 +37
4. Cholet Basket 9 3 3 421:448 -27
5. Lietuvos Rytas Wilno 7 1 5 433:450 -17
6. Cibona Zagrzeb 6 0 6 399:501 -102

Grupa D: Wielka Walencja, wielki Svetislav Pesić! Legenda bałkańskiej koszykówki objęła stery w zespole Power Electronics zaledwie kilkanaście dni temu i w ciągu tego czasu diametralnie odmieniła oblicze hiszpańskiego zespołu. Na tyle mocno, że jego podopieczni byli w stanie wywieźć bardzo cenne zwycięstwo z arcytrudnego terenu - ateńskiej hali OAKA. Jeszcze po trzech kwartach Panathinaikos prowadził różnicą dziewięciu punktów, 57:48, lecz w ostatniej, decydującej odsłonie goście zagrali koncertowo. Najpierw bardzo aktywny był Victor Claver (12 punktów w całym meczu), który zmniejszył straty do trzech oczek (61:58), zaś trafienie Nando de Colo (14) dało remis 64:64. I choć do końca meczu pozostawało jeszcze sporo czasu, gospodarze zostali złamani psychologicznie i nie mieli szans w finalnych akcjach, w których dominowali przyjezdni, a konkretnie wspomniany wcześniej Francuz. - Podeszliśmy do tego meczu z bardzo dobrym nastawieniem i uwierzyliśmy, że możemy pokonać faworyta. Nasza sytuacja jest bardzo trudna, ale mam nadzieję, że nie beznadziejna. Nadal jesteśmy w grze, nie patrzymy w przeszłość i skupiam się na każdym kolejnym meczu - wyraził po ostatniej syrenie swoje zadowolenie Pesić. Panathinaikos Ateny - Power Electronics Walencja 69:73 (22:22, 17:15, 18:11, 12:25) (Sato 19 (1x3), Perperoglou 11 (1x3), Diamantidis 10 (2x3) - de Colo 14 (1x3), Claver 12 (2x3), Savanović 12 (2x3)) Jeszcze po trzydziestu minutach fantastycznej walki kosz za kosz, Efes Pilsen Stambuł przegrywał u siebie z Union Olimpiją Lublana 52:54, i choć ostateczna kwestia odnośnie tego, kto zostanie zwycięzcą meczu, pozostawała otwarta, to goście prezentowali się zdecydowanie lepiej. Kenny Gregory siał postrach w defensywie miejscowych (16 oczek), a na dodatek miał spore wsparcie w Saso Ozbolcie i Vlado Ilievskim (obaj po 12 punktów). W ostatniej odsłonie sprawy w swoje ręce wzięli jednak Sinan Guler i Lawrence Roberts i rzucając 16 z 32 punktów całego zespołu, zapewnili stambulskiej drużynie czwarte zwycięstwo w tym sezonie. Dzięki tej wygranej obie ekipy mają ten sam bilans w tabeli, lecz wyżej są Turcy, gdyż mają lepszy stosunek małych punktów. - Popełniliśmy w tym meczu wiele, naprawdę wiele głupich błędów, ale mimo wszystko potrafiliśmy pozbierać się do kupy pod koniec pojedynku, co mnie cieszy. Jestem zadowolony również z tego, że w końcówce moi koszykarze zagrali dokładnie to, co im kazałem, i dzięki temu wygraliśmy mecz - powiedział na konferencji prasowej nieskromny Vladimir Perasović. Efes Pilsen Stambuł - Union Olimpija Lublana 84:78 (22:16, 14:19, 16:19, 32:24) (Roberts 14 (2x3), Wisniewski 13 (1x3), Guler 11 (1x3) - Gregory 16, Ilievski 12 (2x3), Ozbolt 12 (2x3), Markota 11 (1x3))

1. Panathinaikos Ateny 10 4 2 464:406 +58
2. Efes Pilsen Stambuł 10 4 2 482:466 +16
3. Union Olimpija Lublana 10 4 2 461:463 -2
4. Armani Jeans Mediolan 9 3 3 456:446 +10
5. Power Electronics Walencja 8 2 4 411:429 -18
6. CSKA Moskwa 7 1 5 392:456 -64

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×