Leszek Karwowski: Przez cały mecz nie graliśmy swojego basketu

Gdy wspaniała seria dziesięciu zwycięstw zostaje brutalnie przerwana przez rywala, który nie jest w szczytowej formie, nastroje w (nie)pokonanej drużynie nie są najlepsze. Inżynierowie zagrali bardzo słabo przez cały mecz, jedynie w czwartej kwarcie zdołali zaprezentować się lepiej od dąbrowian. Jednak ten chwilowy zryw nie wystarczył. - Czujemy się normalnie - zapewniał w pomeczowej rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Leszek Karwowski.

Olga Krzysztofik
Olga Krzysztofik

Dziesiąta kolejka była różna dla obu zespołów, MKS boleśnie przegrał po dogrywce z niżej notowanym Górnikiem Wałbrzych, natomiast Politechnika minimalnie wygrała ze Sportino. Spotkanie w Dąbrowie Górniczej zmieniło nastroje drużyn o 180 stopni. - Spodziewaliśmy się, że MKS będzie chciał udowodnić, że ta porażka w Wałbrzychu była przypadkowa (MKS przegrał w 10. kolejce z Górnikiem Wałbrzych po dogrywce 90:99 - przyp. red.)i tak też się stało. Był to bardzo dobry mecz w ich wykonaniu - nie krył pochwał dla rywala kapitan stołecznej drużyny Leszek Karwowski.

Politechnika prowadziła, ale na samym początku spotkania, do momentu gdy dąbrowianie wrzucili wyższy bieg. Jednak w czwartej kwarcie nastąpiło przebudzenie warszawian, którzy robili wszystko, by niwelować straty, a co ważniejsze - udawało im się to. - Nie. Myślę że to nie było żadne przebudzenie się. Po prostu zaczęliśmy grać swój basket, którego nie prezentowaliśmy praktycznie przez cały mecz. To spowodowało, że odrobiliśmy kilka punktów, ale pogrom nadal jest pogromem - podkreślił w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl kapitan Politechniki.

Gdyby warszawianom wystarczyło sił lub ostatnia kwarta trwałaby dłużej niż dziesięć minut, to prawdopodobieństwo dogrywki byłoby naprawdę duże. - Jestem z tych ludzi, którzy patrzą bardzo logicznie na takie sprawy, nie mówię co by było gdyby. MKS grał przez cały mecz dobrze i zasłużył na wygraną, a co by było gdybyśmy grali lepiej, nie wiemy bo tak się nie wydarzyło. Przegrywaliśmy 20 punktami, zagraliśmy zbyt indywidualnie, a dąbrowianie zagrali naszą koszykówkę, którą my graliśmy przez ostatnie dziesięć spotkań - zauważył Karwowski.

Po końcowej syrenie na ławce trenerskiej Mladen Starcević krył twarz w rękach, nie mogąc uwierzyć w to, co przez 40 minut wydarzyło się na dąbrowskim parkiecie. - To nasza pierwsza przegrana w tym sezonie, czujemy się z tym faktem bardzo źle - powiedział. Jednak jego najbardziej doświadczony podopieczny jest zupełnie innego zdania, a w przyszłość patrzy z dużym optymizmem. - Czujemy się normalnie. Mecz się skończył, porażka jest porażką, za tydzień kolejne spotkanie. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, trzeba je po prostu troszeczkę posprzątać w domu i grać dalej - zakończył Leszek Karwowski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×