W sobotę Anwil Włocławek zagrał po raz pierwszy w tym sezonie tak, jak przyzwyczaił do tego w poprzednich rozgrywkach. Podopieczni Igora Griszczuka nie byli faworytem starcia z PBG Basketem w Poznaniu, lecz mimo to zaprezentowali koszykówkę na bardzo wysokim poziomie i dzięki temu gładko pokonali rywala 89:73. We wtorek wicemistrzowie Polski ponownie udadzą się w podróż i ponownie to rywalom eksperci dają więcej szans. Tym razem jednak oponent będzie zdecydowanie groźniejszy - rosyjskie Krasnie Krylia.
W przerwie letniej włodarze klubu z Samary wydali krocie, by stworzyć trenerowi Michaiłowi Michaiłowowi jak najlepsze warunki pracy. Jak na dość przeciętny zespół rosyjskiej Superligi, udało się sprowadzić bowiem gigantyczne nazwiska - Primoż Breżec jeszcze w zeszłym sezonie grał na parkietach NBA, podczas gdy Gerald Green swego czasu wygrywał konkurs wsadów podczas Meczu Gwiazd najlepszej ligi świata. Ogółem, w okresie międzysezonowym Krasnie Krylia pozyskała aż dwunastu koszykarzy. Poza wspomnianą dwójką należy nadmienić również nazwiska Briona Rusha, który przyszedł z Triumphu Lubierce, Jermareo Davidsona, a także Ernesta Bremera.
Jakby tego było mało, w ostatnich tygodniach do zespołu z obwodu samarskiego dołączyła największa gwiazda Tauron Basket Ligi poprzedniego sezonu - Qyntel Woods. Na tle praktycznie wszystkich koszykarzy z Polski Amerykanin prezentował się jak gracz z innej planety i kto wie, czy we wtorek po raz kolejny nie okaże się katem włocławskiego Anwilu, tak jak to było w ostatnim finale i rok wcześniejszym półfinale.
I choć murowanym faworytem pucharowego starcia są Rosjanie, wydaje się jednak, że koszykarze trenera Griszczuka nie są bez szans z kilku powodów. Po pierwsze, włocławianie w każdym kolejnym spotkaniu prezentują się coraz lepiej, a drużyna z Samary - jeśli nie coraz gorzej, to na pewno słabo, a wyniki drużyny doprowadziły już do zwolnienia wcześniej wspomnianego trenera. Nowy szkoleniowiec, Stanislav Eremin nie powiela co prawda grzechów swojego poprzednika (brak zaufania względem zmienników, nieumiejętność poskromienia indywidualnych zapędów gwiazd), ale póki co nie wpłynął znacząco na grę zespołu i nie wprowadził nowej jakości.
Spotkaniem w Poznaniu włocławianie udowodnili, że jeśli grają zespołowo i szukają siebie na parkiecie, są w stanie zagrać naprawdę dobry basket. Problem w tym, że żeby odnieść sukces w Samarze, skutecznie muszą zagrać nie tylko liderzy, ale i zmiennicy. W stolicy Wielkopolski bardzo dobrą zmianę dali na przykład D.J. Thompson i Eric Hicks (obaj rzucili po 15 punktów, środkowy miał stuprocentową skuteczność z gry), a cegiełkę dołożyli również Nikola Jovanović, Paul Miller czy Łukasz Majewski. Jeśli będą w stanie zagrać drugie dobre zawody w ciągu raptem trzech dni, o niespodziankę będzie łatwiej.
- Starcie z zespołem Krasnie Krylia na pewno będzie bardzo wymagające, bo rywal jest wymagający. Musimy być skoncentrowani przez czterdzieści minut i przygotowani na ciągłą walkę, jeśli chcemy osiągnąć dobry rezultat. Oni, podobnie zresztą jak my, przegrali dwa pierwsze mecze, więc na pewno zrobią wszystko, by odnieść pierwszą wygraną przed własną publicznością. Z pewnością będą chcieli nie tylko wygrać, ale i zagrać dobry basket. My jednak koncentrujemy się przede wszystkim na sobie. Oczekuję od moich koszykarzy, że wyjdą na parkiet i zagrają twardo oraz rozsądnie - mówi przed meczem trener włocławian, Igor Griszczuk.
Mecz Krasnie Krylia - Anwil Włocławek odbędzie się we wtorek, 30.12.2010, o godz. 17.00.