W sobotni wczesny wieczór w dąbrowskiej Hali Centrum mierzyły się dwie ekipy, które ostatnią kolejkę mogły zaliczyć do udanych. MKS wygrał w Lublinie, natomiast siedlczanie sensacyjnie ograli lidera z Inowrocławia. Jednak pojedynek w hali przy alei Róż miał być kontynuacją dobrej passy w wykonaniu dąbrowian.
Początek spotkania należał do przyjezdnych. Mecz od celnej trójki rozpoczął lider siedlczan, Kamil Sulima. Fragmenty przewagi SKK miały być niewielką częścią starcia. Obraz, jaki zobaczyli fani gospodarzy był co najmniej zdumiewający. Pierwszy celny rzut dąbrowianie oddali w trzeciej minucie. Autorem dwóch oczek był Adam Lisiewski. Jak się okazało było to... jedyne trafienie z gry w tej kwarcie MKS-u! Pozostałe dwa z linii rzutów osobistych zdobył jeszcze Piotr Zieliński. Takich problemów z umieszczeniem piłki w koszu nie mięli podopieczni Tomasza Araszkiewicza, którzy obnażali wszystkie błędy rywali. Pierwsze dziesięć minut zakończyło się rezultatem 4:22!
Po tej kompromitacji i wysłuchaniu sporej ilości wyrzutów od trenera Wojciecha Wieczorka, sygnał do lepszej gry gospodarzom dał ich przywódca - Radosław Basiński, który jako pierwszy z drużyny z południa kraju odnotował celny rzut zza linii 6.75m. Dalej było już tylko łatwiej. MKS miał świadomość tego, że nie może pozwolić sobie na porażkę z niżej notowanymi siedlczanami. Goście zatracili skuteczność z premierowej odsłony, czego efektem było odrabianie części strat przez koszykarzy z Zagłębia Dąbrowskiego. Na koniec pierwszej połowy na tablicy świetlnej widniał wynik 23:33.
Po powrocie z szatni, gdzie regulaminową przerwę spędziły oba zespoły, ponownie więcej chęci do gry przejawiali gospodarze. Przedłużając swoją passę udanych zagrań, kibice zastanawiali się tylko ile czasu będzie potrzebne MKS-owi do wyjścia na prowadzenie. Okazało się, że niewiele, bo jeszcze przed końcem trzeciej kwarty koszykarze trenera Wieczorka przejęli całkowitą kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie.
Dzieło zniszczenia dopełniło się w ostatniej odsłonie. Dąbrowianie w łatwy sposób przedostawali się pod kosz rywali, spod którego wystarczało tylko dopełniać formalności. Ostatecznie gospodarze powetowali sobie dotkliwą porażką w pierwszej kwarcie i postarali się o wysoką różnicę między zespołami na koniec starcia. Gospodarze, mimo tragicznego początku, wygrali z przewagą aż 23 punktów.
Swoją przewagę gospodarze zawdzięczają dobrej grze pod tablicami, gdzie mieli sporą przewagę nad rywalami. Najskuteczniejszy w barwach biało-niebieskich był przebywający najdłużej na parkiecie Marek Piechowicz, który spotkanie zakończył z dorobkiem 15 oczek. O trzy punkty mniej na swoim koncie zanotowali liderzy SKK - Rafał Wójcicki i Karol Dębski.
73:50
(4:22, 19:11, 22:5, 28:12)
MKS: Marek Piechowicz 15, Lisewski 10, Zmarlak 10, Zieliński 9, Basiński 8, Lemański 6, Piotrowski 6, Szczypka 5, Bogdanowicz 3, Lewicki 1, Marcin Piechowicz 0.
SKK: Dębski 12, Wójcicki 12, Nędzi 9, Sulima 6, Kotwicki 3, Chomka 3, Bal 3, Kuriańczyk 2, Strychalski 0, Warecki 0.