Horror w Zgorzelcu - relacja z meczu PGE Turów Zgorzelec - Trefl Sopot

PGE Turów Zgorzelec po raz drugi z rzędu doprowadził do dogrywki. Tym razem zawodnicy trenera Jacka Winnickiego nie mieli tyle szczęścia co w Poznaniu i w meczu 11. kolejki Tauron Basket Ligi ulegli Treflowi Sopot 81:83.

Grzegorz Bereziuk
Grzegorz Bereziuk

PGE Turów Zgorzelec po raz drugi z rzędu doprowadził do dogrywki. Tym razem zawodnicy trenera Jacka Winnickiego nie mieli tyle szczęścia co w Poznaniu i w meczu 11. kolejki Tauron Basket Ligi ulegli Treflowi Sopot 81:83.

W poprzednim sezonie w pierwszej rundzie play-off koszykarze ze Zgorzelca ulegli Treflowi 1:3, ale nie rozpatrywali meczu w kategorii rewanżu. - Poprzedni sezon to historia, o której nie chcemy pamiętać. Po prostu chcemy wygrać i kontynuować zwycięską passę - powiedział Konrad Wysocki, który obok Bartosz Bochno jako jedyny pozostał w zespole z poprzedniego sezonu.

Początek meczu należał do gospodarzy. PGE Turów grał agresywnie i w połowie pierwszej kwarty po akcji Marco Brkicia wygrywał 14:8. Zdobyte punkty były dla Serba numer 1000 i 1001 na polskich parkietach. Z bardzo dobrej strony prezentował się też Robert Tomaszek i Torey Thomas. Amerykanin w pierwszej połowie meczu miał 5 asyst.
Pierwszą kwartę gospodarze wygrali 20:13, a przez większą część drugiej utrzymywali bezpieczną przewagę. Po kilku słabszych spotkaniach w zespole ze Zgorzelca przełamał się Michael Kuebler. Między innymi dzięki dobrej grze Amerykanina gospodarze po dwóch kwartach wygrywali 9. punktami. Mimo tego trener Jacek Winnicki miał do swoich zawodników sporo pretensji. Trefl w pierwszych 20. minutach meczu miał bowiem 9 zbiórek w ataku.

Po zmianie stron obraz gry uległ zmianie. Sopocianie zaczęli agresywnie bronić i w 24. minucie tracili do PGE Turowa jeden punkt (39:40). - Pierwszą połowę lepiej zagrał Turów. Popełniliśmy w tym czasie kilka prostych błędów w obronie. W drugiej połowie byliśmy już prawie cały czas skoncentrowani i walczyliśmy do końca. Niestety w końcówce meczu zabrakło nam wspomnianej koncentracji i Turów nas jednak doszedł. Powtarzaliśmy sobie, że jest to nasz mecz i mamy go wygrać - powiedział jeden z bohaterów Trefla Paweł Kikowski.

Zgorzelczanie zachowali zimną krew i zdołali odbudować prowadzenie. Duża w tym zasługa skutecznego z dystansu Marco Brkicia, Toreya Thomasa i Ivana Zigeranovicia, który w ważnych momentach zbierał piłkę po niecelnych rzutach kolegów i zdobywał punkty. Zawodnicy trenera Karlisa Muiznieksa nie poddawali się. Za sprawą twardej defensywy wymusili na rywalach kilka strat i tuż przed końcem trzeciej kwarty doprowadzili do remisu 54:54.
Trefl szedł za ciosem. Za sprawą w tym czasie Pawła Kikowskiego,Slobodana Ljubotiny i Adama Waczyńskiego wyszli na prowadzenie 77:67. Zgorzelczanie udowodnili w tym sezonie, że nie z takich opresji potrafią wychodzić. Dzięki ich ambitnej postawie emocje sięgnęły zenitu w końcówce meczu. Na minutę przed końcem po punktach Konrada Wysockiego był remis 75:75. Mimo że ostatnia akcja należała do gospodarzy nie zdołali jej wykorzystać i o losach meczu musiała zadecydować dogrywka.

- To nie był łatwy mecz. W pierwszej połowie Turów grał bardzo dobrze. W drugiej połowie pokazaliśmy charakter, wzięliśmy się w garść i walczyliśmy o każdą piłkę. Z powodzeniem graliśmy zwłaszcza w ofensywie, szczególnie dobrze prezentował się Paweł Kikowski - powiedział po meczu trener Trefla Karlis Muiznieks.
W dodatkowym czasie gry walka trwała cios za cios. Na 12 sekund przed końcem był remis 81:81. Chwilę potem po rzutach wolnych Lorinzy Harringtona goście prowadzili 83:81. W ostatniej akcji piłkę w rękach mieli gospodarze, ale podobnie jak w końcówce czwartej kwarty nie mieli pomysłu na odzyskanie prowadzenia.

- Mecz był bardzo emocjonujący i zacięty. Dobrze rozpoczęliśmy ten mecz, ale mieliśmy później fragmenty przestoju. Musieliśmy gonić wynik. Mieliśmy dużo szczęścia ostatnio w końcówce meczu w Poznaniu. Tym razem nie udało się wygrać. Mimo tego moi zawodnicy zasłużyli na pochwałę za walkę i ambicję. Mimo wysokiej straty zdołali wrócić do gry. Niestety końcówka wyglądała tak jak wyglądała. Nie wykorzystaliśmy szansy. Takie mecze przegrywa się bardzo ciężko. Korzystając z okazji wszystkim kibicom PGE Turowa chciałem życzyć Wesołych Świąt - powiedział po meczu trener PGE Turowa Jacek Winnicki.

PGE Turów Zgorzelec – Trefl Sopot 81:83 (20:13, 16:14, 21:29, 18:19, d. 6:8)

PGE Turów:
Brkić 17 (3), Thomas 13 (2), Zigeranović 11, Kuebler 8 (2), Bochno 9 (3), Wysocki 8, Tomaszek 7, Jackson 6, Gabiński 2, Koljević 0.

Trefl: Kikowski 21(4), Waczyński 13 (3), Harrington 10 (2), Gustas 11 (1), Ceranić 9, Dylewicz 8, Kinnard 6, Ljubotina 5.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×