Przy wyniku 57:55 Weronika Idczak na dziesięć sekund przed końcem ustawiła akcję, a następnie spróbowała wbić się w strefę podkoszową. Na spółkę z koleżankami popełniła jednak stratę, a piłka znalazła się w rękach Alicji Bednarek. - Weronika miała zagrać pick and rolla, a później szukać penetracji, ewentualnie wymusić faul. Możliwe było jeszcze odrzucenie na obwód. Niestety, żadne z tych rozwiązań nam nie wyszło, a akcja skończyła się naszą stratą - opisywał ostatnią akcję swojego zespołu szkoleniowiec INEI Krzysztof Szewczyk.
Faulowana Bednarek trafiła jeden rzut wolny, drugi spudłowała, ale Agnieszka Makowska po zbiórce nie miała już czasu na wyrzucenie piłki w stronę kosza rywalek. Rozgrywająca reprezentacji Polski na przełomie listopada i grudnia zmagała się z kontuzją stopy, a w dwóch ostatnich spotkaniach zaprezentowała formę sprzed urazu. W starciu z ekipą z Wielkopolski zdobyła 11 punktów, miała 1 asystę i 1 przechwyt. Jako jedyna w drużynie Lidera stanowiła realne zagrożenie w rzutach z dystansu (dwie trójki). - Ala to taka nasza perełka - mówi ze śmiechem Martyna Koc (7 punktów i 2 zbiórki) - A tak na poważnie to dobra, solidna rozgrywająca, która dużo widzi na boisku. Jej powrót do dyspozycji sprzed kontuzji mógł wyjść nam tylko na dobre - wyjaśnia była zawodniczka BS Sure Shot Wołomin.
Wcześniej przez dłuższy czas mecz był jednostronnym widowiskiem. INEA w środowym spotkaniu nie prowadziła ani razu, tylko dwukrotnie potrafiła doprowadzić do remisu - po raz ostatni w połowie pierwszej kwarty. Od stanu 10:10 Lider wypracował kilkupunktową przewagę, która przez dłuższy czas nie ulegała zmianie. - Zagraliśmy bardzo słabe zawody w pierwszej połowie. Po przerwie wyglądało to już zdecydowanie lepiej - przyznał Szewczyk.
Po 25 minutach gry pruszkowianki prowadziły 40:27 i wydawało się, że rywalki nie są już w stanie odrobić tych strat. Wtedy z dystansu trafiła jednak Idczak (14 punktów po przerwie), a punkty z rzutów wolnych dołożyły Makowska i Żaneta Durak. Końcówkę trzeciej kwarty i początek czwartej Lider przegrał aż 4:13, przez co mecz praktycznie zaczął się od nowa. - Obawiałyśmy się tego spotkania, zwłaszcza po obejrzeniu meczu INEI na wideo. Widzieliśmy jak waleczny i nie ustępliwy jest to zespół. Dla nich nie ma straconych piłek. To pozwoliło im realnie myśleć o wygranej w samej końcówce - tłumaczyła Koc.
Ważne akcje w końcówce wykonała najlepsza zbierająca Lidera Brittany Denson (9 zbiórek). Najpierw zebrała piłkę pod własnym koszem, a 24 sekundy później najwyżej wyskoczyła pod tablicą rywalek, dobijając piłkę z powietrza. Po tym zagraniu Lider na minutę przed końcem prowadził 56:53. - Mieliśmy szansę wcześniej wyjść na prowadzenie, ale nie wykorzystaliśmy kilku akcji na styku. Może wtedy końcówka wyglądałaby inaczej - przyznał Szewczyk.
- Zwycięzców się nie sądzi, dlatego nie chciałbym rozkładać na czynniki pierwsze tego spotkania. Dziękuję kibicom za doping, za atmosferę jaką stworzyli na meczu. Życzę wszystkim wesołych świąt - podsumował zawody szkoleniowiec pruszkowskiego zespołu Arkadiusz Koniecki.
- Zabrakło nam trochę szczęścia. W drugiej połowie rozegraliśmy dobre zawody - analizowała zaledwie szesnastoletnia Daria Marciniak.
- Po świętach mamy pięć kluczowych meczy, które pokażą o co będziemy grali w tym sezonie - zakończył Szewczyk.
Lider Pruszków - INEA AZS Poznań 58:55 (17:10, 13:11, 14:16, 14:18)
Lider Pruszków: Bernice Mosby 12, Alicja Bednarek 11 (2), Adrianne Ross 9, Aleksandra Chomać 8, Martyna Koc 7, Brittany Denson 6, Magdalena Skorek 5, Katarzyna Bednarczyk 0, Paulina Antczak 0, Katarzyna Cymmer 0, Mirela Pułtorak 0.
INEA AZS Poznań: Weronika Idczak 19, Agnieszka Makowska 12, Żaneta Durak 7, Chinyere Ukoh 7, Aneta Kotnis 6, Joanna Kędzia 2, Elżbieta Mowlik 2, Patrycja Mazurczak 0.