Kibice Zastalu Zielona Góra mają poważne powody do niepokoju. Ich ulubieńcy przegrali sześć z siedmiu ostatnich meczów ligowych. A przypomnijmy, że jeszcze na początku sezonu fani zielonogórskiego basketu mogli być przyzwyczajeni do zwycięstw, bowiem podopieczni Tomasza Herkta po czterech pierwszych kolejkach mieli na swoim koncie komplet wygranych. Po świetnym starcie, sytuacja zespołu diametralnie się odmieniła, i po serii porażek Zastalowcy będą musieli sporo się natrudzić, aby zakończyć rundę zasadniczą w czołowej ósemce.
W ostatniej kolejce, zielonogórzanie ulegli w Tarnobrzegu miejscowej Siarce 84:93. Elementem, który zaważył na porażce Zastalu była przegrana walka pod tablicami. Zaledwie 28 zbiórek ekipy z Winnego Grodu przy 45 tarnobrzeżan, musiało mieć duży wpływ na losy meczu. - W tym spotkaniu zagraliśmy słabo. Bez wyrównanej walki na deskach ciężko myśleć o jakichś zwycięstwach. Próbowaliśmy do końca do nich doskoczyć. Do przerwy wynik oscylował wokół remisu. W trzeciej kwarcie niestety straciliśmy za dużo punktów. W końcówce mieliśmy jeszcze cień szansy, ale zawodnicy Siarki nawet przez chwilę nie dali nam możliwości, aby myśleć o końcowym sukcesie - powiedział po meczu skrzydłowy Zastalu, Marcin Chodkiewicz.
Już wcześniejsze potyczki dawały znać, że obecnie największym mankamentem zielonogórskiej ekipy jest brak centymetrów. Pewne jest więc, że priorytetem jest wsparcie dla Chrisa Burgessa, który w Tarnobrzegu obecny był na parkiecie przez całe 40 minut. I właśnie pomoc dla Amerykana nadejdzie już niebawem. Od lutego Burgess będzie mógł się zmieniać ze swoim bratem Davidem, który podpisze z klubem trzymiesięczny kontrakt. Ponadto do zdrowia wraca wysoki Tomasz Kęsicki, który w ostatnim spotkaniu jeszcze nie mógł zagrać, ale jego powrót do gry jest bliski.