Szeregi zespołu z Sevilli Michał Ignerski zasilił dwa lata temu przechodząc z Anwilu Włocławek. W swoim ostatnim sezonie w Polsce na parkietach ekstraklasy notował średnio 15,5 punktów oraz 4,5 zbiórki na mecz. Wcześniej w rozgrywkach 2003/2004 i 2004/2005 reprezentował także barwy Śląska Wrocław. W międzyczasie (2004/2005) wraz zespołem Ovarense Aerosoles sięgnął po wicemistrzowski tytuł w Portugalii. W dwóch poprzednich sezonach grał w Cajasol Sevilla i w ubiegłą niedzielę przedłużył kontrakt z tym klubem o kolejne dwa lata.
- Przedłużyłem swój kontrakt z klubem o kolejne dwa lata. Mam również opcję odejścia po roku, jeżeli nie zagramy w następnym sezonie w fazie play-off w ACB, bądź też nie dostaniemy się ani do Pucharu ULEB, ani Euroligi. Główną przyczyną przedłużenia przez mnie kontraktu było pozostanie w klubie trenera Manela Comasa, z którym rozumiem się praktycznie bez słów. Poza tym w drużynie na następne rozgrywki pozostało pięciu innych graczy, którzy podobnie jak ja, chcą walczyć o najwyższe cele. Mam również nadzieję, że klub zakontraktuje kilku innych dobrych koszykarzy i sezon 2008/2009 będzie dla nas tak dobry, jak druga połowa poprzedniego - wyjawił Ignerski.
W poprzednim sezonie drużyna z Sevilli mogła walczyć w fazie play-off, jednak zły początek w ich wykonaniu doprowadził do tego, iż zamiast walki o mistrzostwo ligi hiszpańskiej, trzeba było rywalizować z zespołami z drugiej części ligowej tabeli.
Przedłużenie kontraktu na kolejne dwa sezony przez Ignerskiego, ucieszyło też sympatyków drużyny z Sevilli, bowiem którzy kibice nie chcieliby mieć w szeregach swojego ukochanego klubu zawodnika, który stanowił o sile zespołu. Swoją wielką klasę były koszykarz włocławskiego Anwilu często pokazywał w starciach z prawdziwymi mocarzami ACB. Najlepszym tego przykładem mogły być pojedynki Cajasol z Barceloną. Zespół Ignerskiego dwukrotnie w sezonie zasadniczym mierzył się z Katalończykami i dwukrotnie też okazał się lepszym. W pierwszym meczu z 15 punktami na koncie był najlepszym strzelcem, prowadząc w ten sposób swój zespół do wygranej 75:58. W spotkaniu rewanżowym "Igi" zaprezentował się jeszcze lepiej. Zdobył 21 oczek i wraz z kolegami mógł cieszyć z ponownego pokonania "Barcy", tym razem 86:76. Po drugim spotkaniu dostąpił zaszczytu odebrania nagrody MVP kolejki. Bardzo dobra postawa Polaka w całym sezonie nie przeszła bez echa. O podpisanie kontraktu z Ignerskim zbiegały największe hiszpańskie drużyny.
- Wiem, że czołowe klubu były zainteresowane moją osobą. Oferta pierwszego była bardzo podobna do tej, jaką otrzymałem od włodarzy zespołu z Sevilli. W takim wypadku byłem automatycznie zobowiązany do pozostania w Cajasol. Taki jest bowiem przepis, że jeśli klub w którym się dotychczas występowało wyrówna ofertę innego, który chce pozyskać danego zawodnika, ten musi pozostać. Dwa pozostałe klubu miały inne priorytety i na propozycję musiałbym czekać. Zarząd Cajasol bardzo napierał i ostatecznie zgodziłem się na podpisanie nowego kontraktu i jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu.
Poprzednie rozgrywki drużyna Ignerskiego zakończyła na jedenastym miejscu. Przed sezonem zazwyczaj typuje się które drużyny będą walczyły o najwyższe cele, które uplasują się w środku stawki, bądź też które pożegnają się z ligą. Wszystko jednak zawsze zweryfikuje liga i podobnego zdania jest też Ignerski.
- Cele to jedno, a rzeczywistość drugie. Nasza drużyna będzie na pewno mocna, zresztą tak jak każda grająca w ACB. Wspólne zrozumienie, ciężka praca i trochę szczęścia zdecydują, czy powalczymy w fazie play-off.
- Sevilla to piękne miasto, ale nie dla tego zostaje. Cieszę się, że mogę grać w ACB i podnosić swoje umiejętności. Myślę, iż ten rok i być może następny w Cajasol pomoże mi nabrać jeszcze większej pewności siebie i zdobyć doświadczenie. Klub w Sevilli jest w pełni profesjonalny i niczego mi tam nie brakuje. Ponadto ambicje przekładają sie na moje, a ja lubię stawiać sobie wyzwania. Gra na przykład w Barcelonie to wielki prestiż, ale równie niezwykłą przyjemność sprawia mi pokonywanie takich zespołów wraz z chłopakami, którzy mają większe ambicje i zarabiają o połowę mniej. Wracając jeszcze do samego miasta, cóż - jest super no i 20 stopni Celsjusza w… styczniu, nikomu by chyba nie przeszkadzało - zakończył z uśmiechem na ustach Ignerski.