Alicja Bednarek: Raz gramy dobrze, raz gramy źle

PTS Lider Pruszków nie zdołał ograć we własnej hali ekipy CCC Polkowice. W hicie 18. kolejki Ford Germaz Ekstraklasy pruszkowianki miały olbrzymie szanse, żeby wygrać pierwszy swój mecz w 2011 roku, ale sztuka ta ostatecznie się nie udała. Podopieczne Arkadiusza Konieckiego przez cały mecz goniły wynik i w końcówce były tylko o celny rzut od rywalek, ale decydujący cios należał do Pomarańczowych, które wygrały ostatecznie różnicą sześciu punktów.

Pruszkowianki przystępowały do pojedynku z CCC Polkowice niezwykle zmobilizowane, bowiem po przerwie świąteczno-noworocznej jeszcze nie wygrały. Tym razem również się nie udało pomimo faktu, że w trakcie meczu podopieczne Arkadiusza Konieckiego potrafiły zmniejszyć straty z 18 do zaledwie 3 punktów. O wszystkim zadecydowała przegrana aż 25:10 pierwsza kwarta meczu.

- Ten mecz miał jak gdyby dwa zupełnie różne oblicza - skomentowała pojedynek Alicja Bednarek, najlepsza zawodniczka Lidera w sobotnim meczu. - Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była bardzo zła i nie wiem co się dzieje z naszą skutecznością. Trzeba się nad tym zastanowić... Druga połowa pokazała jednak, że potrafimy grać, że potrafimy walczyć. W mojej opinii, gdybyśmy w pierwszej połowie zagrały odrobinkę lepiej, ten mecz mógłby zupełnie inaczej wyglądać. Trzeba się zastanowić, dlaczego raz gramy dobrze, a raz źle.

Trudno się nie zgodzić ze słowami Bednarek, bowiem w drugiej połowie pruszkowianki grały już bardzo poprawnie, ale ostatecznie brakło zimnej krwi, żeby przejść CCC i wygrać mecz. - W drugiej części spotkania, dzięki większej determinacji i agresji, oraz troszeczkę bardziej uporządkowanej grze zbliżyliśmy się na 3 punkty i niestety tej przewagi nie udało nam się już zniwelować. W tym momencie źle konstruowaliśmy nasze akcje i oddaliśmy inicjatywę rywalkom. Chciałbym jednak mocno dziewczynom podziękować za walkę w tej drugiej połowie - ocenił Koniecki.

CCC prowadziło już w drugiej kwarcie różnicą 18 punktów po to, żeby na dwie minuty przed końcem było tylko 53:50, a w tym momencie zza linii 6,75 rzucała Jereica Hughes. Amerykanka jednak spudłowała, a po chwili kluczową akcję dla losów meczu przeprowadziła Natalija Trofimowa. Pomimo takich emocji, szkoleniowiec Lidera przyznał, że rywal kontrolował mecz. - Polkowiczanki w jakimś stopniu przez cały ten mecz kontrolowały wydarzenia na boisku. Można powiedzieć, że zawdzięczają to przede wszystkim większemu doświadczeniu, większemu IQ koszykarskiemu na poszczególnych pozycjach - mówił trener pruszkowskiego zespołu.

Koniecki nie miał wątpliwości, co przesądziło o ostatecznej porażce jego zespołu. - Troszeczkę przespaliśmy pierwszą część spotkania, czy pierwszą kwartę, przegrywając ją bardzo wysoko, gdzie nie mogliśmy znaleźć swojego odpowiedniego rytmu gry - oceniał. Innymi powodami był brak skuteczności oraz nieraz szalone akcje ze strony zawodniczek amerykańskich. - Dopadła nas olbrzymia indolencja rzutowa naszych zawodniczek amerykańskich, co było też już naszym problemem w poprzednich meczach. One podejmują akcje na dużym ryzyku, a moim zdaniem nie są one jeszcze na tyle uzdolnionymi koszykarkami, żeby decydować się właśnie na takie zagrania. To obciąża w jakiś sposób dorobek punktowy naszego zespołu - zakończył.

PTS Lider Pruszków notuje bardzo dobry sezon w Ford Germaz Ekstraklasie, jednak w 2011 roku nie zdołał jeszcze wygrać żadnego meczu. Najbliższą okazją będzie mecz 22 stycznia, kiedy to do hali Znicz zawita UTEX ROW Rybnik.

Komentarze (0)