Najtrudniejsze dopiero przed nami - rozmowa z Tomaszem Cielebąkiem, kapitanem Polpharmy Starogard Gd.

Starogardzka Polpharma pod wodzą Zorana Sretenovicia ma mnóstwo powodów do radości, wszak Kociewskie Diabły wygrały aż trzynaście z ostatnich piętnastu spotkań. - W tym momencie wprawdzie stoimy na dobrym, czwartym miejscu, ale wystarczą dwie lub trzy przegrane, żeby sporo stracić w tabeli - mówi Tomasz Cielebąk, kapitan SKS.

Patryk Kurkowski: Zacznijmy może od początku. Jak po kilku miesiącach odniesie się pan do wielkiego falstartu, czyli czterech porażek z rzędu?

Tomasz Cielebąk: Początek sezonu był dla nas diametralnie inny niż obecne wydarzenia. Pierwsze porażki można powiedzieć zachwiały naszą pewność siebie, bo jak wiadomo przegrane w jakimś stopniu dołują zawodników. Zastanawialiśmy się wówczas, czy jesteśmy na tyle dobrym zespołem, żeby powalczyć w TBL. Na szczęście wyszliśmy już z tego kryzysu, sytuacja odwróciła się o 180 stopni. Była nam po prostu potrzebna lekka zmiana taktyki.

Obraz gry zmienił się właściwie natychmiast po zmianie szkoleniowca. Ustępującego Pawła Turkiewicza zastąpił Zoran Sretenović i już w pierwszym spotkaniu pod wodzą Serba pokonaliście w Hali Mistrzów we Włocławku Anwil...

- Myślę, że mógł to być po prostu impuls. Trudno ocenić czy wpływ na to miała również zmiana trenera, ale pewne jest to, że po tej decyzji zaczęliśmy grać znacznie lepiej. Jednak jak już wcześniej mówiłem, w ataku gramy niemal identycznie jak wcześniej, do poprawek doszło w obronie. Pierwsze zwycięstwo nam wiele pomogło.

Przechodząc już do świeższych wydarzeń. W pierwszym spotkaniu w nowym roku pokonaliście u siebie Siarkę Tarnobrzeg, ale przerwa wybiła was chyba z rytmu, bo to nie były dobre zawody w wykonaniu Polpharmy.

- Rzeczywiście w tamtym spotkaniu graliśmy bardzo wolno. Z drugiej strony Siarka to znacznie lepszy zespół niż na początku sezonu. Amerykanie w tarnobrzeskiej ekipie spisują się solidnie, stawiają opór, wykorzystują swoje dobre warunki fizyczne. Natomiast Polacy dobrze to uzupełniają. Z tego względu gra była bardziej wyrównana, choć wpływ miała też przerwa, która może nie tyle nas rozleniwiła, co właśnie zaburzyła rytm. Bo jak się wygrywa, to nie myśli o szczegółach. Poza tym inaczej wyglądał cykl treningowy, początkowo mieliśmy lżejsze treningi, po czym znów były cięższe. I to także zachwiało nasz system.

Wydaje się jednak, że forma już wróciła. W Poznaniu zagraliście bardzo dobre zawody

- Dokładnie, wróciliśmy już do swojej dobrej dyspozycji. W Poznaniu zagraliśmy bardzo agresywnie, nie brakowało nam też motywacji. Chcieliśmy się pokazać w tym starciu zwłaszcza w obronie. Poza tym na mecz z Siarką też mocno się mobilizowaliśmy, właściwie na sto procent, ale muszę przyznać, że jeszcze mocniej na PBG Basket.

Spodziewaliście się tak łatwego triumfu, takiej kontroli nad rywalem?

- Zupełnie nie spodziewaliśmy się, że będziemy mieli taką kontrolę nad tymi zawodami. Już przed meczem było natomiast wiadomo, że nie zabraknie walki. W pierwszych minutach graliśmy bardzo agresywnie, a co najważniejsze świetnie po obu stronach parkietu. Czasami bywało bowiem tak, że tylko w jednym elemencie szło nam naprawdę dobrze. Udało nam się w obronie w dużym stopniu zatrzymać Patricka Okafora i Eddie'ego Millera, resztę również dobrze przypilnowaliśmy. Każdy, kto wszedł na boisko wniósł coś pożytecznego, a swoje dołożyli też licznie zgromadzeni kibice.

Trzeba przyznać, że ostatnio jesteście w wysokiej dyspozycji.

- Nasza dobra forma bierze się również stąd, że były już trener Paweł Turkiewicz dobrze nas przygotował do sezonu pod względem fizycznym, dał nam po prostu wycisk na zajęciach. Obecnie podtrzymuje formę, ale niemałą rolę odgrywa też psychika, która odblokowała się po zwycięstwie we Włocławku nad Anwilem.

Zajmujecie aktualnie czwarte miejsce w tabeli. Apetyty po zwycięstwach urosły, liczycie na miejsce w czołówce?

- W tym momencie wprawdzie stoimy na dobrym, czwartym miejscu, ale wystarczą dwie lub trzy przegrane, żeby sporo stracić w tabeli. Oczywiście chcemy zająć jak najwyższe miejsce, ale trudno coś w tej chwili konkretnego powiedzieć, musimy po prostu zagrać jeszcze kilka solidnych spotkań.

Przed wami ważne starcie z drugim w tabeli Treflem Sopot.

- Właśnie, ten mecz jest dla nas bardzo istotny. Mamy bowiem tylko o punkt i podobny stosunek małych punktów. Wygrana pomogłaby nam utrzymać się wysokiej pozycji, ale i tak przed nami jeszcze sporo ciężkich spotkań, choćby z Anwilem czy będącym w dobrej formie PGE Turowem Zgorzelec.

W pierwszym spotkaniu dostaliście tęgie lanie, wszak przegraliście aż 65:91.

- To był nasz najsłabszy mecz w tym sezonie. Póki co jeszcze na tym starciu tak mocno się nie skupiamy, myślami będziemy przy nim w przyszłym tygodniu. Po obejrzeniu fragmentów z Sopotu myślę, że mocno się zmotywujemy, będziemy chcieli się zrewanżować Treflowi.

Przejdźmy na chwilę do Pucharu Polski. W tych rozgrywkach radzicie sobie doskonale, nie przegraliście żadnego spotkania, wygrywacie z dużą lekkością.

- Po prostu podchodzimy do tych meczów poważnie. Nie ma najmniejszego znaczenia z kim gramy, trener stawia przed nami konkretne założenia, a my wychodzimy na boisko i staramy się je jak najlepiej realizować, czyli doskonalimy swoją grę. Być może wygląda to tak, że odnosimy łatwe zwycięstwa, ale w każdym spotkaniu mocno pracujemy.

Mam wrażenie, że w pucharze gracie bez większej presji, po prostu liczy się dla was, żeby zagrać po swojemu.

- Dokładnie tak. Gramy swoje, nie mamy konkretnie nakreślonego celu. Cały czas idziemy do przodu i to jest dla nas najważniejsze.

Powodów do zadowolenia w ostatnim czasie chyba wam nie brakuje...

- Oczywiście są powody do satysfakcji, ale najtrudniejsze dopiero przed nami, więc nie ma sensu przesadnie się ekscytować. Wszystko może się przecież obrócić na złe, a tego nie chcemy. Postaramy się zostać na obecnej ścieżce.

Źródło artykułu: