Krzysztof Kaczmarczyk: Do Rybnika jechałyście z jasnym celem, jakim było zwycięstwo... Niestety sztuka ta się nie udała, bowiem po raz kolejny jak automat za 3 punkty trafiała liderka ROW-u Laurie Koehn.
Magdalena Losi: No to fakt, że się nie udało... ale czy ja wiem czy Koehn była bezpośrednią przyczyną naszej kolejnej porażki? O ile pamiętam dwie trójki padły w samej końcówce z rąk Stanek i uważam, że te punkty przechyliły szalę na stronę Rybnika.
Dyspozycja rzutowa Koehn była chyba jednak kluczową dla przyczyn porażki na Śląsku?
- Owszem, Kohen zrobiła nam krzywdę bronią, której się spodziewaliśmy, a wręcz wiedzieliśmy o niej i to najbardziej boli, że nie byłyśmy w stanie tej broni zatrzymać. Dziś wiem, że trochę inaczej byłaby kryta i na pewno byłoby jej trudniej o punkty. Ale to nie była główna przyczyna naszej porażki. Więcej agresji z naszej strony i takiej "boiskowej złości" mogłoby odmienić losy meczu, a niestety tego gdzieś momentami zabrakło. Ten mecz to już niestety przeszłość...
Twoja znakomita dyspozycja nie zdołała uchronić ŁKS-u Siemens AGD Łódź od kolejnej porażki. Jest zatem powód do zadowolenia z własnej gry, ale niestety smutku dodaje kolejna porażka.
- Kiedy się przegrywa, nie ma powodów do dumy. Owszem, fajnie, że zagrałam niezłe zawody, lecz zabrakło siedmiu punktów do zwycięstwa, wiec nie ma powodu do zadowolenia i trzeba szukać przyczyny zarówno w swojej grze, jak i w grze drużyny.
Jako jedyny zespół nie zdołałyście wygrać żadnego spotkania pomiędzy ostatnią trójką FGE. Jest na to jakieś racjonalne wytłumaczenie? Te punkty mogą w końcowym rozrachunku być niezwykle istotne w walce o utrzymanie.
- Racjonalnego nie ma... I to jest najgorsze, że potencjał w drużynie ŁKS-u jest naprawdę duży. Nie ma jednak przełożenia meczowego, co jest niepokojące. Jak do tej pory idziemy wciąż pod górę, jednak gra się do końca. Przegrałyśmy którąś z kolei bitwę, jednak wojna trwa, a my tak łatwo nie złożymy broni!
Możesz obiecać, że ŁKS Siemens AGD Łódź zdoła się utrzymać w elicie na kolejny sezon? Jesteś bowiem wiodącą postacią zespołu i ze swojej dyspozycji chyba musisz być zadowolona?
- Mówi się "obiecanki cacanki..." (śmiech). Koszykówka to gra zespołowa, a ja to tylko jednostka. Mogę jednak obiecać, ze Magdalena Losi da z siebie 200 procent, aby pomóc zespołowi w utrzymaniu się w ekstraklasie!
Magdalena Losi w walce z Laurie Koehn podczas meczu UTEX ROW Rybnik - ŁKS Siemens AGD Łódź
Zmieniając trochę temat... Po dwóch latach powróciłaś do polskiej ligi. Jak dużo od tego czasu zmieniło się w naszej lidze?
- Hmm... dobre pytanie. Już niejednokrotnie się nad tym zastanawiałam i nawet ktoś zadał mi to pytanie. Sprostowując, po trzech latach wróciłam i szczerze to nie jestem w stanie sprawiedliwie tego ocenić. Może to wynikać też z tego, że i ja jestem już innym graczem. Bardziej kompletnym niż byłam wcześniej i żadna drużyna czy liga nie jest mi straszna (śmiech). Wydaje mi się, że wcześniej ciężej mi się grało, dziś gra mi się lepiej i lżej, no i moja "głowa" jest na innym poziomie, co daje dużo większy komfort gry. Zatem dla mnie liga na pewno nie zmieniła się diametralnie, natomiast czy jest lepsza czy gorsza niż kiedyś, trudno mi powiedzieć...
Nie chciałaś już dłużej grać poza granicami Polski? Jaki był powód powrotu do Polski?
- Jeden z najważniejszych był taki, że w połowie września zostałam bez klubu (z różnych przyczyn), a we Włoszech rynek koszykarski prawie zmierzał ku zamknięciu, wiec zdecydowałam się na powrót do naszego kraju.
ŁKS Siemens AGD to była jedyna oferta na grę w sezonie 2010/2011?
- Może niejedyna, ale najszybsza do sfinalizowania. Później pojawiły się też inne opcje, ale bez konkretów, tzn. pół-opcje. Na rozważenie niektórych ofert było już też za późno, bowiem związałam się wcześniej z ŁKS-em.
Pod twoją nieobecność twoja była drużyna, czyli KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wielkopolski wywalczyła dwa srebrne medale MP. Nie żal trochę tego, że opuściłaś zespół przed największymi jego sukcesami?
- Opuściłam Gorzów, bo sama tego chciałam i nigdy tego nie żałowałam, gdyż była to bardzo przemyślana decyzja. Potrzebowałam "wyfrunąć" i osiąść w innym porcie. W Gorzowie uczyłam się pewnych zasad koszykówki, które tak po prostu nie zanikają. Co roku robiłam postęp indywidualnie i z zespołem, bo szkolenie trenera Maciejewskiego mogę ocenić w najwyższych kategoriach. Zresztą można spojrzeć na całokształt działalności klubu. To takie trochę magiczne miejsce dla mnie (śmiech). Były wzloty i upadki, ale bardzo fajny czas przeżyłam w Gorzowie i zawsze będę mówić o tym mieście i drużynie z sentymentem.
Wiążesz swoją przyszłość z ŁKS-em, czy "celujesz" w lepsze kluby? Włodarze klubu z Gorzowa szukają właśnie kandydatek do gry w swoim zespole. Czy gdyby pojawiła się oferta z twojego byłego klubu, zgodziłabyś się wrócić?
- Dla mnie ważny jest dzień dzisiejszy i to, co robię tu i teraz. Teraz mam obraz ŁKS-u, który nie może wypaść z ekstraklasy, gdyż jest to jeden z tych klubów, które mogą się poszczycić najlepszą historią. Szkoda by było, gdyby tak utytułowany klub zakończył swój żywot. Nie możemy na to pozwolić! O następnym sezonie będę myślała dopiero po tym. Jeszcze się dogłębnie nad tym nie zastanawiałam, a i zdanie mojego męża też się na pewno będzie liczyć. Życie na odległość jest możliwe, ale na dłuższą metę co to za życie? (śmiech) Dlatego skupmy się na tym, co życie nam przynosi w darze dzisiaj, a jeśli będzie zdrowie, to i będą następne sezony. Co do Gorzowa, to nie sądzę, żeby trener Maciejewski brał mnie pod uwagę w swojej koncepcji drużyny na dziś.
Gdybyś miała przepowiedzieć kto wywalczy w tym sezonie mistrzostwo Polski, a kto opuści szeregi Ford Germaz Ekstraklasy, na kogo padłby los?
- Jeśli chodzi o ścisłą czołówkę, to na pewno Wisła ma silny skład. Ale myślę, że i Polkowice będą się bić o ścisłą czołówkę, pozyskały na dniach jeszcze jednego centra z najwyższej półki. Gorzów mimo problemów jeszcze pokaże pazurki... Sport jest nieprzewidywalny i fajnie by było zobaczyć finał zespołów w miarę wyrównanych, gdzie do końca nie będzie wiadomo, kto stanie na najwyższym stopniu podium. Kto spadnie? Tego nie wiem, ale na pewno nie ŁKS!