Krzysztof Sulima: Następny mecz wygramy

Pierwsza połowa w wykonaniu obu drużyn zwiastowała pewne zwycięstwo ŁKS-u, a może nawet pogrom. Postawa dąbrowian odbiegała od ideału. Jednak w szatni trener ich zmobilizował, co zaskoczyło łodzian. - Na pewno przystąpiliśmy do tego meczu skoncentrowani, ale zabrakło nam szczęścia - zapewnił Krzysztof Sulima w pomeczowej rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Spotkanie w Dąbrowie Górniczej było bardzo ważne dla obu ekip. Dzięki zwycięstwu zagłębiowscy koszykarze utrzymali szansę na wywalczenie miejsca w czołowej trójce ligi. Jednak początek meczu nie układał się po ich myśli. Na parkiecie dominowali łodzianie, którym wychodziło dosłownie wszystko. Jednak kluczowa okazała się przerwa, podczas której szkoleniowiec MKS-u zmobilizował swoich graczy, a ci zaczęli grać.

- Pozwoliliśmy im oddać kilka rzutów za trzy, dzięki czemu wrócili do gry. Natomiast my nie trafialiśmy spod kosza z praktycznie czystych sytuacji. Moje stracone dwa punkty, kolegów... Do tego sędziowie. Moim zdaniem niezbyt dobrze sędziowali. Wyłączyli nam Kubę Dłuskiego po jakichś banalnych faulach - ocenił Krzysztof Sulima.

W minionej kolejce ŁKS przegrał ze Sportino, ale dopiero po dogrywce, w której łodzianom zabrakło szczęścia. Sam zawodnik przyznał, że w spotkaniu z MKS-em również brak tego czynnika miał wpływ na końcowy wynik. - Na pewno przystąpiliśmy do tego meczu skoncentrowani, ale zabrakło nam szczęścia - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Na 17 sekund przed końcową syreną, przy stanie 79:77, Piotr Zych poprosił o czas, by ustalić ostatnią akcję swojej drużyny. Jednak jego podopieczni 12,5 sekundy przed syreną sfaulowali Marka Piechowicza i tym samym praktycznie pogrzebali swoje szanse na wygraną. - Nie trafiliśmy do kosza - przyznał lakonicznie Sulima. - Wystarczyłoby trafić. Zdarza się. Musimy przeanalizować wszystkie błędy, które popełniliśmy, jak również cały mecz. Skupiamy się na następnym spotkaniu, które wygramy - zadeklarował Krzysztof Sulima.

Komentarze (0)