Goście rozpoczęli zawody z wysokiego C dwukrotnie trafiając za trzy punkty (Bartosz, Karwowski). Chwilę później było jeszcze lepiej (10:1) i po zaledwie 2,5 minutach szkoleniowiec gospodarzy Włodzimierz Środa poprosił o przerwę. Miejscowi obudzili się na chwilkę, kiedy Wojciech Kukuczka krzyknął na swoich kolegów i zdobył kilka punktów. Nie trwało to jednak długo a na dodatek świetną dyspozycję rzutową utrzymywali przyjezdni. Stołeczni koszykarze rzadko mylili się z dystansu wygrywając ponadto walkę na deskach. W końcówce kwarty rybniczanie zastosowali obronę strefową, która nie przyniosła jednak korzyści i po 10 minutach na tablicy wyników widniał rezultat 17:27.
Zupełnie inaczej przebiegała kolejna odsłona, która ożywiła rybnickich fanów a przede wszystkim miejscowych zawodników. Sygnał do ataku dał Marcin Marczyk, który zmienił Artura Mrówczyńskiego i rozpoczął nękanie przeciwników swoją najgroźniejszą bronią - defensywą. 25-letni rozgrywający nieźle spisywał się także w ofensywie, gdzie wiódł prym wraz z Mirosławem Frankowskim. MKKS z każdą kolejną minutą odrabiał straty, które w pewnym momencie wynosiły już tylko 2 "oczka". Czarne Koszule złapały lekką zadyszkę, oprócz doświadczonego Karwowskiego, który ze stoickim spokojem punktował rywala. Goście ponadto nie potrafili wykorzystać szans z linii rzutów wolnych a prawdziwym "antyliderem" w tym elemencie był Paweł Podobas - 0/10 z linii rzutów wolnych! Ostatecznie druga kwarta kończy się zwycięstwem MKKSu i do przerwy goście prowadzili różnicą już tylko 4 punktów.
Pierwsze minuty po chwilowym odpoczynku charakteryzowały się nerwową grą z obu stron. Gospodarze usilnie próbowali swojego szczęścia zza linii 6,25m, lecz tego dnia prezentowali się w tym elemencie katastrofalnie (2/23!). Podopieczni Mladena Starcevicia wykorzystali ten fakt i ponownie odskoczyli na bezpieczną odległość (41:50). Gracze trenera Środy zerwali się jeszcze raz i zdołali na chwilę zbliżyć się do Polonii, lecz dalsza nieskuteczność i niepotrzebne straty przekreśliły ostatecznie szanse na zwycięstwo. W ostatniej kwarcie gra toczyła się punkt za punkt i nawet usilne starania Frankowskiego nie zmieniły już obrazu meczu. W końcówce doszło do niecodziennej sytuacji - jeden z zawodników Polonii celnie trafił za trzy podczas gdy jego kolega z drużyny został sfaulowany. Z uwagi na fakt, że MKKS przekroczył limit fauli, była to akcja za 5 punktów!
Potwierdziła się tym samym zasada, że rybniczanie gorzej spisują się z przeciwnikami teoretycznie w ich zasięgu. Z całą pewnością wpływ na końcowy wynik miała słaba postawa lidera śląskiego zespołu Wojciecha Kukuczki, który jedynie w pierwszej kwarcie pokazał się z przyzwoitej strony. Zawiodła również skuteczność z dystansu oraz przegrana (jak zawsze) walka na tablicach. Stołeczni gracze zaprezentowali dojrzalszą koszykówką, choć popełnili aż 17 strat. Zabójczy okazał się duet Karwowski - Mateusz Bartosz, który w sumie uzbierał 33 punkty.
MKKS Rybnik - Polonia 2011 Warszawa 69:84 (17:27, 21:15, 12:16, 19:25)
MKKS: M. Frankowski 17, M. Marczyk 11, A. Mrówczyński 9, P. Zmarlak 7 (10 zb), W. Kukuczka 7, M. Paszowski 6, S. Grabiec 5, Ł. Ochodek 4, B. Kozieł 2, M. Środa 1, A. Białdyga 0, G. Gołucki 0.
Polonia: L. Karwowski 19, M. Bartosz 14 (14 zb), M. Jankowski 11, T. Śnieg 9, M. Dutkiewicz 9, P. Lewandowski 8, P. Podobas 6, M. Popiołek 6, M. Kolowca 2, D. Berisha 0, M. Kucharski 0.