Przed pierwszym gwizdkiem szczecinianie nie byli skazywani na pożarcie, a wszystko dzięki niezbyt dobrej postawie ich sobotnich rywali, których gra przepełniona jest błędami własnymi.
Było to widać przez pierwsze dwie minuty, podczas których kibice obserwowali festiwal nieskuteczności zawodników obu ekip. Przełamały je dopiero wolne Krzysztofa Mielczarka, które jednocześnie rozpoczęły mecz, posypały się bowiem trafienia, a Akademicy prowadzili 7:2. Jednak Marek Piechowicz doprowadził do remisu, ale nie trafił za dwa, czym zmarnował szansę wyprowadzenia MKS-u na prowadzenie (9:9). Na szczecińskim parkiecie była więc powtórka, rozpoczął się bowiem okres nieskuteczności wszystkich zawodników, który minął po niemal 2 minutach. Walka była zacięta, ale inicjatywę punktową mieli gospodarze. Na 14 sekund przed końcem wynik ustalił Paweł Bogdanowicz (18:15).
Dąbrowianie rzucili się do odrabiania strat dosłownie w pierwszych sekundach drugiej odsłony meczu, ale piłki po ich rzutach nie chciały wpadać. Gospodarze utrzymywali więc przewagę, która wynosiła dwa punkty (27:25). Trójka Łukasza Pacochy podwyższyła ją do czterech "oczek", co tylko zmobilizowało przyjezdnych do jeszcze bardziej zaciętej walki (32:28). Trafienie za trzy Radosława Basińskiego zniwelowało straty do jednego "oczka" (32:31). Natomiast przy stanie 34:35 szkoleniowiec AZS-u był zmuszony poprosić o czas. Jednak do końca tej połowy parkiet należał już tylko do dąbrowian, którzy równo z syreną trafili jeszcze za dwa (36:39).
Zbigniew Majcherek zmobilizował swoich podopiecznych w szatni, wyszli oni bowiem podwójnie zmobilizowani i rzucili się do odrabiania strat, ale nie trafiali. Do 9 punktów straty zmniejszył Paweł Podgalski, który dał sygnał swoim kolegom do walki, przy stanie 44:49 Wojciech Wieczorek zmuszony był poprosić o czas, by zatrzymać rozpędzonych Akademików. Przyniósł on oczekiwany skutek, dąbrowianie odzyskali bowiem kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie. Przez 1,5 minuty nie wpadł żaden rzut, tę passę przełamał Karol Pytyś (50:55). Trzecia kwarta zakończyła się wynikiem 52:59.
Akademicy mieli przed sobą 10 minut i 5 punktów do odrobienia, więc zadanie jak najbardziej realne do wykonania. Dąbrowianie nie grzeszyli celnością, czym ułatwiali swoim rywalom doprowadzenie do remisu. Jednak postawa szczecinian wskazywała na to, że nie za bardzo chcą wygrać ten mecz, piłki po ich rzutach nie trafiały bowiem do kosza. Wystarczy wspomnieć, że Tomasz Wróbel podwyższył wynik na 56:63. De facto okazał się to moment przełomowy dla gospodarzy, którzy po dłuższej chwili zaczęli niwelować straty, a Paweł Podgalski praktycznie przywrócił sobie i swoim kolegom nadzieję na triumf (67:68). Dwa wolne Macieja Majcherka sprawiły, że na tablicy pojawił się wynik 71:70, a do końcowej syreny pozostała niewiele ponad minuta. Jednak była to najbardziej emocjonująca minuta całego spotkania. Na 44 sekundy przed syreną AZS prowadził 73:70, ale Mariusz Piotrkowski ustalił wynik na 73:72. Gdy wszystko mogło być już przesądzone na 10 sekund przed końcem nie trafił Łukasz Pacocha, a MKS zebrał piłkę, ale również nie trafił. Na 2 sekundy przed syreną Wojciech Wieczorek wziął czas, aby ustalić ostatnią akcję. Piłka powędrowała do Łukasza Szczypki, który rzucał za trzy i... nie trafił.
Dąbrowianie podali więc swoim rywalom wygraną na złotej tacy, a Akademicy nie omieszkali skorzystać z prezentu - triumfowali 74:72. Po końcowej syrenie w szczecińskim obozie wybuchła radość, a wśród dąbrowskich kibiców zawisło pytanie - czy podanie do zawodnika, który w całym czemu trafiał tylko z rzutów wolnych było dobrym rozwiązaniem?
74:72 (18:15, 18:24, 16:20, 22:13)
AZS: Łukasz Pacocha 14, Stanisław Prus 11, Karol Pytyś 10, Maciej Majcherek 9, Paweł Podgalski 8, Krzysztof Mielczarek 5, Marcin Zarzeczny 5, Tomasz Balcerek 4, Michał Dudek 4, Michał Majcherek 2, Maciej Sudowski 2, Tomasz Semmler 0.
MKS: Marek Piechowicz 22, Piotr Zieliński 15, Mariusz Piotrkowski 13, Paweł Bogdanowicz 7, Tomasz Wróbel 4, Adam Lisewski 4, Radosław Basiński 3, Łukasz Szczypka 2, Paweł Zmarlak 2, Radosław Lemański 0.