Od początku kibice oglądali wyrównaną rywalizację. Tuż po upływie połowy pierwszej kwarty GKS wyszedł na prowadzenie 13:8, lecz nie cieszył się z niego długo, gdyż gdynianie odpowiedzieli trzema z rzędu trafieniami z dystansu. W ostatniej akcji tej części gry celny rzut Dawida Witosa zza linii 6, 75 m doprowadził do stanu 18:17 dla gości.
Po kontuzji wrócił Aleksander Krauze i prezentował się solidnie. Gorszy od 21-letniego kolegi nie chciał być Piotr Śmigielski, który popisywał się nie tylko niezłą skutecznością, ale i często otwierał partnerom drogę do kosza. Mimo to tyska drużyna wcale nie zamierzała dać się stłamsić i na dużą przerwę zespoły schodziły przy wyniku 40:40.
Trzecią kwartę świetnie rozpoczął Asseco Prokom 2. Fragment wygrany 7:0 zbyt uspokoił gospodarzy. Spoczęli oni na laurach, co skrzętnie wykorzystał GKS, w połowie kwarty doprowadzając do remisu 47:47. W tej części gry oba zespoły trafiły po... jednej "trójce"!
Podopieczni Leszka Marca starali się opanować sytuację, jednak kilkupunktowe prowadzenie to było zbyt mało, aby odebrać rywalom ochotę do dalszej walki. GKS wciąż wierzył w zwycięstwo, a przed ostatnią minutą trener Tomasz Służałek poprosił o przerwę. Goście zmniejszyli stratę do trzech punktów, lecz nie udało się im przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. O wyniku zadecydowała 55-procentowa skuteczność rzutów wolnych w wykonaniu tyskiego zespołu przy 100-procentowej skuteczności Asseco Prokomu 2.
Asseco Prokom 2 Gdynia - GKS Tychy 80:75 (17:18, 23:22, 18:14, 22:19)
Asseco Prokom 2: Aleksander Krauze 17, Marcin Malczyk 17, Piotr Śmigielski 15, Tomasz Wojdyła 14 (9 zb.), Tomasz Andrzejewski 13, Paweł Bach 2, Piotr Wojdyr 2, Jędrzej Jankowiak 0.
GKS: Dawid Witos 20 (9 zb.), Łukasz Kwiatkowski 18 (9 zb.), Piotr Hałas 15, Paweł Olczak 11 (10 zb.), Mariusz Markowicz 9, Daniel Goldammer 2, Artur Kijanowski 0.