Deonta Vaughn: Nie graliśmy cierpliwie

Miniona sobota nie była dobra dla koszykarzy Polpharmy Starogard Gdański. Rewelacja ostatnich tygodni przegrała w Warszawie z tamtejszą Polonią, a kluczem do zwycięstwa gospodarzy okazało się ograniczenie poczynań koszykarzy obwodowych Polpharmy. Tylko cztery punkty zdobył filar tego zespołu, amerykański obrońca Deonta Vaughn.

Choć defensywa Polpharmy Starogard Gdański należy do jednej z najlepszych w lidze, koszykarze Polonii Warszawa nie mieli żadnych problemów ze znajdywaniem luk w obronie przeciwnika i już na samym początku spotkania narzucili swój styl gry. Bardzo aktywny był zwłaszcza Marcin Nowakowski, który chyba za punkt honoru wziął sobie rozegranie dobrego meczu przeciwko MVP Final Four Pucharu Polski, Robertowi Skibniewskiemu. To głównie dzięki jego skutecznej grze nie tylko w ataku, ale i defensywie, "Czarne Koszule" prowadziły do przerwy 37:26.

- Oni bardzo szybko objęli kilkupunktowe prowadzenie i dzięki temu poczuli się pewnie. A gdy już nabrali pewności, to wtedy ich gra stała się bardziej płynna, co jeszcze mocniej utrudniło nam realizowanie własnej taktyki - tłumaczy filar Polpharmy, Deonta Vaughn. Amerykanin jak zwykle wyszedł do gry w pierwszej piątce, lecz szybko przestrzelił dwa rzuty, a pierwsze punkty zdobył dopiero w 8. minucie spotkania. Wtedy "Kociewskie Diabły" przegrywały jeszcze jedynie 14:15, lecz później na pakiecie w Hali Koło dominowali miejscowi.

Co prawda po zmianie stron goście zanotowali zdecydowanie lepszy moment, lecz nie byli w stanie odrobić całych strat. Kilkukrotnie dochodzili graczy Polonii na dwa-cztery punkty, ale wówczas coś w ich grze się zacinało i gospodarze ponownie odskakiwali. - To, co się działo w trzeciej i czwartej kwarcie było konsekwencją dobrej gry Polonii w pierwszej fazie meczu. Oni wtedy poczuli, że mogą z nami wygrać i grali bardzo pewną koszykówkę - wyjaśnia Vaughn przyczyny indolencji ofensywnej, która ostatecznie uniemożliwiła odrobienie wszystkich strat i przesądziła o przegranej 62:68.

Podopieczni Wojciecha Kamińskiego bardzo skutecznie realizowali taktykę polegającą na maksymalnym utrudnianiu gry niskim graczom Polpharmy. Stąd wspomniany Vaughn zdobył tylko cztery oczka, trafiając jedynie jedną z siedmiu prób rzutowych (przy średniej 11,4 w sezonie), a Kamil Chanas dodał raptem dwa punkty z linii rzutów wolnych przy skuteczności 0/3 (przy średniej 10,7). Zatem tylko Robert Skibniewski w pojedynkę wypracował swoją przeciętną skuteczność - osiem punktów - choć również miał problemy z efektywnym trafianiem do kosza - 3/9.

- Grało nam się wyjątkowo ciężko, bo Polonia bardzo mocno wywierała na nas presję w obronie. Z jednej strony wiedzieliśmy, że mecz w Warszawie będzie wymagający bo Polonia zawsze prezentuje się świetnie u siebie w domu, ale z drugiej - ostatnio tylko wygrywaliśmy i liczyliśmy na zwycięstwo. Nasze nadzieje okazały się jednej bezpodstawne, bo zagraliśmy zupełnie nie tak, jak powinniśmy - twierdzi amerykański koszykarz, a zapytany o konkretny, dodaje bez wahania - Byliśmy po prostu niecierpliwi i zbyt szybko decydowaliśmy się na rzuty. Sądzę, że mogliśmy grać zdecydowanie spokojniej, ale niestety poddaliśmy się presji rywala.

Porażka Polpharmy dziwi o tyle, że jeszcze przed około dziesięcioma dniami drużyna wywalczyła Puchar Polski, pokonując po drodze Asseco Prokom Gdynia i Anwil Włocławek. Starogardzianie liczą jednak, że w ciągu najbliższych dni ich forma wróci na swoje miejsce. - To nie czas na załamywanie rąk. Musimy powrócić do naszej gry, dlatego szybko wracamy do intensywnych treningów, by wyeliminować błędy, które się objawiły się w meczu z Polonią. Mimo przegranej, jesteśmy dobrej myśli - puentuje Vaughn.

Źródło artykułu: