Po pierwszym meczu w Salamance optymistów ubyło, ale nie w samej drużynie Wisły Can Pack Kraków. Wszyscy bowiem mocno wierzą w to, że uda się ograć Halcon Avenidę nie tylko w piątek w Krakowie, ale i później w decydującym trzecim meczu, który odbędzie się w Salamance. Podejście takie jest jak najbardziej na miejscu, bowiem krakowski zespół to solidna europejska marka, z którą każdy musi się liczyć.
W Hiszpanii najbardziej zawiodła defensywa, bowiem ekipa Halcon Avenida zdołała wywalczyć aż 87 punktów, co jest najgorszym osiągnięciem Białej Gwiazdy w tym sezonie. Co zadecydowało o takim stanie rzeczy? - Halcon Avenida to zespół, który gra niesamowicie szybką koszykówkę, a w swoim składzie ma dużo bardzo utalentowanych zawodniczek, które lubią i potrafią zdobywać punkty. Bardzo ważne jest, żeby nie popełniać strat, które w przełożeniu dają łatwe punkty rywalkom z kontry - ocenia Jose Ignacio Hernandez, szkoleniowiec Wisły Can Pack Kraków.
Hiszpan swoje poprzednie lata spędził właśnie na ławce szkoleniowej drużyny z Salamanki, którą już jako trener Białej Gwiazdy zdołał ograć dwukrotnie w poprzednim sezonie. Teraz dwa kolejne zwycięstwa nad tym zespołem są niezbędne, żeby po raz drugi krakowski zespół znalazł się w wielkim Final Four Euroligi koszykarek.
Czy Jose Ignacio Hernandez znajdzie sposób na ogranie Halcon Avenidy?
Pomóc ma w tym Nicole Powell, która w Salamance miała być jeszcze oszczędzana ze względu na kontuzjowaną nogę. Teraz już jednak nie ma mowy o oszczędzaniu się, bowiem porażka kończy przygodę z rozgrywkami. - To niezwykle ważne dla nas, że Nicole może zagrać więcej minut i jest w lepszej kondycji. Niestety ona dalej odczuwa ból w stopie i tak naprawę nie wiemy jak będzie się czuła w czasie meczu - komentuje Hernandez, który dodatkowo ma inny powód do zmartwienia. - Niestety problemy dopadły Ewelinę Kobryn i to w tej chwili jest ważniejsza sprawa. Żeby pokonać bowiem zespół z Salamanki potrzebujemy, żeby każda zawodniczka była w stu procentach sprawna i gotowa do walki.
Żeby wygrać z Halcon Avenida nie tylko potrzebne jest zdrowie, ale i zaangażowanie oraz walka od pierwszej do ostatniej minuty meczu. Nie może przytrafić się również taki przestój i taka kwarta, jak w przypadku drugiej ćwiartki pierwszego meczu, kiedy to rozstrzygnęły się losy pierwszego starcia w tej ćwierćfinałowej parze.
- Mój zespół stracił pewność siebie i wiarę w zwycięstwo po drugiej kwarcie meczu w Salamance. Mam nadzieję, że w Krakowie, we własnej hali, może być zupełnie inaczej. Potrzebujemy wsparcia naszych fanów, a my sami na parkiecie musimy grać niezwykle agresywnie przez cały mecz - zakończył Hernandez.