Konfrontacja koszykarzy ŁKS-u i SKK Siedlce nie zapowiadała się nad wyraz interesująco, a zdecydowanym faworytem byli w niej gospodarze. Oba zespoły zagrały jednak bardzo słabo, na parkiecie oglądaliśmy popis nieporadności i nieskuteczności, a ostatecznie ze zwycięstwa cieszyli się gracze z Siedlec.
Już pierwsze minuty pokazały, że niedzielny mecz nie będzie dla łodzian spacerkiem. Ze stanu 6:10 zrobiło się 6:21, a trener Piotr Zych przecierał oczy ze zdumienia i próbował obudzić swoich podopiecznych. W końcu mu się to udało i bardzo mozolnie gospodarze zaczęli odrabiać straty. Gdy jednak na dwie minuty przed przerwą wyrównali oni na 30:30, nikt nie przewidywał, że jest to ostatni remis w tym meczu, a na prowadzenie ŁKS tego dnia nie wyjdzie nawet na moment.
Jeszcze w ostatnich sekundach drugiej kwarty SKK rzuciło 4 "oczka", a następnie trzecia kwarta to wręcz popis fatalnej gry w wykonaniu ŁKS-u, który zdobył w niej zaledwie 5 punktów, a przewaga SKK urosła już nawet do wyniku 53:35. Im bliżej było zakończenia spotkania, tym łodzianie powoli niwelowali straty, jednak tak naprawdę ani na moment zwycięstwo gości nie było zagrożone i SKK spokojnie dowiozło je do końcowej syreny, wygrywając ostatecznie 66:60.
Spotkania, które by stało na podobnie niskim poziomie sportowym, kibice w hali ŁKS-u dawno nie widzieli. Koszykarze obu drużyn prześcigali się w seryjnych stratach, niecelnych rzutach, fatalnie rozgrywanych akcjach ofensywnych. Skupiali się oni natomiast na przepychankach, kwestionowaniu decyzji sędziowskich, czy nawet "polemice z kibicami", w czym brylował Jacek Czyż. Ciężko wytłumaczyć tak słabą postawę zwłaszcza gospodarzy, którzy ostatnie tygodnie mogli zaliczyć do udanych i wydawało się, że forma tego zespołu przed fazą play-off rośnie.
ŁKS Sphinx Łódź - SKK Siedlce 60:66 (10:22, 20:12, 5:16, 25:16)
ŁKS Sphinx: Krzysztof Sulima 13, Dłuski 11, Salamonik 8, Krajewski 7, Trepka 7, Kenig 5, Kalinowski 4, Szczepaniak 3, Morawiec 2.
SKK: Bręk 16, Dębski 14, Kamil Sulima 13, Miś 8, Wójcicki 4, Czyż 4, Nędzi 4, Bal 3, Kotwicki 0, Kuriańczyk 0.