Zbudować coś od podstaw - rozmowa z Radosławem Czerniakiem, nowym szkoleniowcem ŁKS-u Łódź

Przejście do łódzkiego klubu, to bardzo odważna decyzja, jaką podjął w swojej karierze trenerskiej Radosław Czerniak. Ten 39-letni coach właśnie dla pracy w ŁKS-ie porzucił posadę szkoleniowca w zespole wałbrzyskiego Górnika, który bardzo wiele może mu zawdzięczać. Czerniak z teamem z Wałbrzycha osiągnął takie sukcesy, jak awans do ekstraklasy, czy utrzymanie drużyny na tym szczeblu rozgrywek.

Marcin Jeż: Zrezygnował Pan z pełnienia stanowiska trenera Górnika Wałbrzych. Nowym Pana klubem jest beniaminek I ligi - ŁKS Łódź. Dlaczego akurat wybrał Pan łódzką drużynę?

Radosław Czerniak: O moim przejściu do Łodzi zadecydowały przede wszystkim perspektywiczne myślenie klubu i budowa czegoś nowego od podstaw. Z ŁKS-em będę mieć szanse zbudowania czegoś z nową wizją na przyszłość.

Z wałbrzyską ekipą osiągnął Pan wiele sukcesów. W sezonie 2006/2007 Górnik pod pana wodzą awansował do ekstraklasy. Rok później utrzymał Pan zespół w najwyższej klasie rozgrywkowej. Na pewno ciężko było Panu rozstać się z koszykarskim Wałbrzychem...

- Bardzo ciężko, ponieważ trochę czasu tam zostawiłem. W jakiś sposób na pewno osiągnęliśmy pozytywny wynik sportowy. Natomiast zwyciężył zdrowy rozsądek, dlatego też przeszedłem do Łodzi.

Rozpoczyna Pan również pracę z kadrą narodową, jako asystent pierwszego trenera, Muli Katzurina. Jaką rolę będzie Pan pełnić w reprezentacji?

- W tej chwili jestem asystentem Muli Katzurina. Praktycznie mam swoje zadania, które związane są z treningami, i poza nimi. Docelowo do moich obowiązków będzie należał również skauting.

Ciężko będzie Panu pogodzić obowiązki szkoleniowca pierwszoligowego ŁKS Łódź z pracą w kadrze?

- Jakby byłoby mi ciężko, to na pewno nie podjąłbym się pracy z reprezentacją. Po sprawdzeniu terminarza i kalendarza imprez mogę stwierdzić, że obie posady nie kolidują ze sobą.

Jaki był dla Pana miniony sezon, jako trenera drużyny beniaminka Dominet Bank Ekstraligi?

- Jestem dumny ze swojego zespołu, ponieważ bardzo niskim nakładem środków finansowych, udało się zbudować team, który był groźny dla każdego. Odnieśliśmy kilka spektakularnych sukcesów. Myślę, że dla kibiców była to duża frajda. Mówię tu oczywiście o zwycięstwach z wyżej notowanymi przeciwnikami. Na pewno powodem do radości może być też fakt, że przy tak wyrównanej lidze, na trzy kolejki przed końcem sezonu byliśmy pewni utrzymania się w ekstraklasie.

Celem teamu z Łodzi jest awansować na salony polskiej koszykówki w przeciągu dwóch sezonów. W takim razie, przyszły rok zmagań dla łódzkich koszykarzy będzie rozpoznaniem w pierwszej lidze?

- Działacze ŁKS-u nie robią na "hurra", mówiąc potocznie. Bardzo spokojnie i racjonalnie podchodzą do wszystkich spraw. Faktycznie, w dwa lata mam zbudować zespół, który awansuje do ekstraklasy, dlatego w tym roku nie robiliśmy żadnych rewolucyjnych zmian w drużynie. Chcemy po prostu pokazać trochę fajnej koszykówki, która będzie dawała wiele radości z samego grania. Te dwa lata mają na celu, aby zespół po awansie nie miał żadnej zbędnej presji.

Jak Pan ocenia obecny skład ŁKS-u? Na co tę drużynę stać?

- Tak naprawdę nie znamy jeszcze siły poszczególnych zespołów z pierwszej ligi. Wiem, że bardzo wzmocniła się Stal Stalowa Wola, Big Star Tychy i Siarka Tarnobrzeg. Wydaje mi się, że w przyszłym sezonie naszym celem będzie pokazanie dobrego basketu na pierwszoligowym poziomie.

ŁKS poszukuje jeszcze jakiś wzmocnień? Jeśli tak, jakich zawodników widziałby w swoim zespole?

- Pracujemy jeszcze nad kilkoma graczami, którzy ewentualnie mogliby zaistnieć w drużynie. W niedługiej przyszłości, okaże się, czy będziemy ich mieli w zespole, czy nie. Ja uważam, że obecnie najbardziej nam potrzebny jest zawodnik, który spełnia wymóg o przepisie konieczności przebywania na parkiecie gracza z rocznika 1986, lub młodszego. Taki zawodnik musi być na parkiecie i my musimy właśnie pozyskać takiego gracza, który w tym przedziale wiekowym będzie grał na odpowiednim poziomie.

Dla Pana nowy sezon będzie już trzecim rokiem współpracy ze skrzydłowym, Michałem Saranem. Ściągnięcie do Łodzi tego gracza było Pana decyzją?

- W pierwszej fazie, była to decyzja łódzkich działaczy, którzy prowadzili rozmowy z Michałem. Ja natomiast nie mam nic przeciwko temu, aby był on w zespole. Wręcz przeciwnie, podpisany kontrakt z tym graczem, to dobry ruch.

Źródło artykułu: